28 czerwca 2019

Gorący temat: pieniądze

Małgorzata Solecka

W 2017 r. wydatki publiczne na ochronę zdrowia w Polsce wyniosły ogółem 4,7 proc. PKB, czyli były znacznie niższe od unijnej średniej wynoszącej 7 proc. PKB – wytyka polskim władzom Komisja Europejska, która na początku czerwca opublikowała zalecenia dla każdego kraju członkowskiego dotyczące kierunków rozwoju i stabilizacji finansów publicznych. Co więcej, Bruksela daje wprost do zrozumienia, że choć Polska deklaruje stopniowy wzrost nakładów publicznych na zdrowie, są podstawy, by patrzeć na te deklaracje z dystansem. Dlaczego?

Polska planuje stopniowe zwiększanie wydatków na zdrowie w nadchodzących latach. Cel ten
może okazać się jednak trudny do osiągnięcia, ponieważ zapowiedziane niedawno plany zwiększenia transferów socjalnych na rzecz gospodarstw domowych o średnich i wysokich dochodach ograniczą przyszłą przestrzeń fiskalną
– twierdzą urzędnicy Komisji Europejskiej.

Pesymizm (realizm?) Brukseli stoi w jawnej sprzeczności z optymistycznymi wypowiedziami przedstawicieli rządu, przede wszystkim z Ministerstwa Zdrowia. Minister Łukasz Szumowski od dwóch miesięcy powtarza jak mantrę, że w 2024 r. publiczne wydatki na zdrowie przekroczą 160 mld zł. Co więcej, dzięki ostatniej nowelizacji planu finansowego NFZ, zwiększającej budżet płatnika o ponad 4 mld zł, jest szansa, że „magiczna” bariera 100 mld zł zostanie przekroczona już w tym roku.

Jednak magia wielkich liczb działa tylko wtedy, gdy nie zestawi się ich z konkretnymi wskaźnikami. One bowiem gaszą optymizm równie skutecznie jak lektura zaleceń Komisji Europejskiej.

Na dwóch ostatnich posiedzeniach podzespołu Rady Dialogu Społecznego, zajmującego się ochroną zdrowia, omawiano kwestię realizacji ustawy 6 proc. PKB na zdrowie. Przedstawiciele organizacji pracodawców i pracowników chcieli wiedzieć, jak dokładnie metodologia, zastosowana w ustawie do obliczania relacji nakładów na zdrowie do PKB, przełoży się na realizację obietnicy, że w 2024 r. Polska osiągnie poziom 6 proc. PKB. Odpowiedź jest jednoznaczna: bez korekty w ustawie tego poziomu nie osiągniemy ani w 2024 r., ani nigdy, chyba że kolejne rządy będą co roku do zdrowia „dosypywać” po kilkanaście (i ponad) miliardów złotych więcej, niż zakładają ustawowe minima. Jednak nie po to, jak się wydaje, uchwalono ustawę ograniczającą skutki zapisów dla finansów publicznych, by decydować się na takie „rozdawnictwo”.

Reguła N-2, wpisana do ustawy (czyli zestawianie wydatków na zdrowie z roku N z PKB sprzed dwóch lat), sprawi, według prezentacji przedstawionej przez Stefana Bogusławskiego z PEX PharmaSequence, opartej na prognozach makroekonomicznych przygotowanych przez Ministerstwo Finansów, że w 2024 r. Polska osiągnie poziom 160 mld zł na zdrowie, co oznacza 6 proc. PKB z 2022 r.

Nominalny wzrost nakładów to coś, czym w tej chwili zasłaniają się zarówno Ministerstwo Zdrowia, jak i posłowie PiS, gdy tylko pojawia się temat metodologii zastosowanej do obliczania relacji wydatków na zdrowie względem PKB. – Wskaźnik PKB to nie wszystko, pieniędzy w systemie jest coraz więcej – bronili rządu parlamentarzyści Prawa i Sprawiedliwości podczas niedawnej dyskusji w Sejmie na temat realizacji ustawy.

W miliardach złotych wszystko rzeczywiście wygląda „dobrze”. W 2020 r. w ochronie zdrowia pojawi się 8,3 mld zł więcej niż zaplanowano na 2019 r. Różnica między 2021 a 2019 r. to już 20,7 mld zł, a między 2022 i 2019 – 34 mld zł. W 2024 r., kiedy zgodnie z ustawą mamy osiągnąć docelowy (na ten moment) poziom wydatków publicznych, czyli „6 proc. PKB na zdrowie”, pieniędzy w systemie będzie o 62,6 mld zł więcej niż w planie na 2019.

Jak to wygląda w odniesieniu do PKB, ustawowego i realnego? W 2020 r., gdy według ustawy mamy po raz pierwszy przekroczyć 5 proc. PKB (5,03 proc.), faktyczny udział publicznych wydatków na zdrowie w PKB wyniesie… 4,46 proc. Nietrudno, czytając choćby zalecenia Komisji Europejskiej, ale również inne raporty międzynarodowe, przewidzieć, że bez zastosowania reguły N-2 (której międzynarodowe instytucje nie uwzględniają) Polska w rankingach dotyczących publicznych wydatków na zdrowie, mówiąc dyplomatycznie, nie awansuje. Mówiąc wprost – spadnie. A ponieważ i tak zajmujemy jedno z ostatnich miejsc, trzeba raczej powiedzieć, że przepaść między nami a choćby europejskimi „średniakami” czy też unijną średnią (7 proc.!) jeszcze się zwiększy. W relacji do PKB wydatki na zdrowie będą rosnąć bardzo wolno, by w 2024 r. osiągnąć… 5,33 proc.

„Dobra” wiadomość dla systemu finansów publicznych: ustawa 6 proc. PKB na zdrowie, wbrew obietnicom składanym w momencie jej uchwalania (jesień 2017), praktycznie będzie się samofinansować: 86 proc. publicznych środków na zdrowie w 2024 r. będzie pochodzić
ze składki zdrowotnej (137,2 mld zł).

To jednak nie wyczerpuje problemu. Z prezentacji Stefana Bogusławskiego wynika, że wydatki płatnika (nie mówiąc o faktycznych kosztach ponoszonych przez placówki medyczne!) będą się zwiększać szybciej niż przychody. Po pierwsze, dlatego, że przynajmniej częściowo płatnik będzie musiał uwzględniać rosnące koszty świadczeniodawców, po drugie – zwiększać się będzie popyt na świadczenia zdrowotne, napędzany demografią i epidemiologią.

Na co zostaną przeznaczone dodatkowe środki? Eksperci przewidują, że wydatki na wynagrodzenia personelu będą rosnąć o 5,5 proc. rocznie. To z jednej strony niewiele, biorąc pod uwagę niską bazę i oczekiwania personelu medycznego co do wysokości wynagrodzeń.
Z drugiej strony, patrząc na średni udział wynagrodzeń w kosztach świadczeń (59 proc. w 2019) – bardzo dużo. W 2024 r. blisko 15 mld zł więcej (względem obecnego poziomu) będzie trzeba wydać na same płace.

O blisko 19 mld zł wzrosną koszty świadczeń zdrowotnych z powodu czynników związanych z popytem. Jedynie o 2,4 mld zł wzrosną w stosunku do 2019 r. koszty refundacji leków.

Po zestawieniu planu finansowego NFZ na 2019 r. (87,3 mld zł) z prognozowaną wysokością jego budżetu w roku 2024 (137 mld zł) i zsumowaniu wszystkich już „rozdysponowanych” pieniędzy (zaplanowany wzrost wynagrodzeń, utrzymanie dotychczasowej dostępności świadczeń skorygowanej o czynniki epidemiologiczno-demograficzne) „rezerwa” wynosi nieco ponad 13 mld zł.

Wzrost finansowania jest „konsumowany” przez bieżące trendy makro w systemie ochrony zdrowia, pozostawiając relatywnie niewielką rezerwę na odchylenia od trendów oraz gorszą niż przewidywana sytuację ekonomiczną – podkreśla Stefan Bogusławski, zaznaczając jednocześnie, że przy takim poziomie finansowania brakuje przestrzeni „na działania fundamentalnie reformujące system, co przesuwa kryzys w czasie”.

Eksperci przewidują, że faktyczny, dużo mniejszy od koniecznego, wzrost nakładów publicznych nie rozwiąże kluczowych problemów systemu, a poza tym spowoduje, że nadal będą rosnąć prywatne wydatki na zdrowie. Według szacunków ekspertów w 2024 r., przy utrzymaniu dotychczasowego tempa wzrostu, wyniosą one ponad 51 mld zł i będą wyższe niż notowane w roku 2018 o blisko 11,5 mld zł. 

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum