3 lipca 2020

Nieodgarnięty poprzedniej zimy śnieg

Marek Balicki

W połowie marca minister zdrowia zmienił rozporządzenie określające ogólne warunki umów o udzielanie świadczeń. Dzięki temu przez pół roku NFZ może wypłacać placówkom opieki zdrowotnej miesięczne transze w wysokości 1/12 rocznej wartości umowy, bez względu na liczbę wykonanych usług. Potrzebny jest tylko wniosek zainteresowanego.

Wprowadzone rozwiązanie zapewniło wszystkim placówkom utrzymanie comiesięcznych przychodów na dotychczasowym poziomie i w efekcie zachowanie płynności finansowej. Było to ważne w początkowym, najtrudniejszym okresie epidemii. Wszak nigdy dotąd nie wystąpił tak gwałtowny spadek liczby udzielonych świadczeń i wykonanych punktów. A to one stanowiły podstawę otrzymania zapłaty określonej wysokości. Dalsze stosowanie w takiej sytuacji zasady płacenia za wykonane usługi spowodowałoby szybko zapaść szpitalnictwa, co pogłębiłoby dramatycznie kryzys w zakresie dostępności opieki zdrowotnej niezwiązanej bezpośrednio z leczeniem COVID-19.

Stosowanie tego rozwiązania na dłuższą metę to jednak pułapka, bo co się odwlecze, to nie uciecze. NFZ został bowiem zobowiązany do finalnego rozliczenia wykonanych świadczeń do końca okresu wskazanego w umowie. Oznacza to, że opłacone „zaliczkowo” usługi muszą być ostatecznie wykonane. I tu zaczynają się schody. Dla wielu świadczeniodawców, zarówno szpitali, jak i placówek opieki specjalistycznej, pełne nadrobienie niewykonanych usług będzie po prostu niemożliwe. A to grozi kryzysem, tyle że odsuniętym w czasie.

Pierwszym z brzegu przykładem jest sytuacja, w jakiej znalazły się oddziały psychiatryczne. W ich przypadku obowiązuje zasada określonej stawki za dzień pobytu chorego na oddziale. Wartość umowy jest zwykle skalkulowana proporcjonalnie do liczby łóżek. Nadrobienie niewykonanych świadczeń jest praktycznie niemożliwe z powodu braku „nadmiarowych” łóżek. Kilka ewentualnych dostawek nie zawsze rozwiązuje problem. Ubocznym efektem takiego sposobu płacenia był zwykle wysoki poziom zajętości łóżek. Epidemia spowodowała jednak trwający wiele tygodni odczuwalny spadek liczby przyjęć. Nadrobić się tego nie da. Nie tylko zresztą z powodu braku łóżek. Podobnie jak z nieodgarniętym poprzedniej zimy śniegiem – nie da się go odgarnąć podczas kolejnej. Widać przy okazji, że hospitalizacji psychiatrycznych może być mniej, a liczba zrealizowanych świadczeń wynika również ze sposobu płacenia.

Rozwiązaniem problemu „na teraz” jest więc szybkie przyjęcie zmian prawnych dotyczących uproszczonego rozliczenia za pierwszy okres epidemii. Powstała sytuacja daje też asumpt do głębszej refleksji nad sposobem finansowania usług. Oparcie się wyłącznie na wykonanych punktach jak widać nie zdaje egzaminu i przyczynia się do nieefektywności.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum