3 września 2020

Daleko od debaty

Paweł Kowal

Polskie wybory prezydenckie z 2020 r. z wielu przyczyn wejdą do historii. Nie tylko dlatego, że w tle toczył się spór, czy ze względów medycznych (ponieważ trwała epidemia koronawirusa) można je bezpiecznie przeprowadzić. Wirus z Chin okazał się w tej kampanii wyborczej powodem niecodziennych rozważań polityków. Przykładowo przez kilka tygodni dygnitarze najwyższego szczebla zastanawiali się, czy SARS-CoV-2 przetrwa na karcie do głosowania lub kopercie, a jeśli tak, to jak długo. W końcu termin wyborów został przesunięty, a kampania odbyła się… mimo wirusa.

Tłumy na wiecach kandydatów nie miały maseczek, sami kandydaci ściskali, całkiem jak w Ameryce, tysiące wyciągniętych rąk, wcale nieobleczonych w silikonowe rękawiczki. Jedno tylko nie było jak w Stanach i tu już przechodzę do rzeczy: te wybory w Polsce wchodzą do historii jako wybory bez prezydenckiej debaty. Można? Okazało się, że można. Swoją drogą zabrakło akurat tego, co w okresie pandemii było najbardziej bezpieczne – telewizyjnej debaty. W tym jednak wypadku decydowała już tylko czysta polityka.

Z debatami było tak: 26 września 1960 r. przed kamerami telewizji doszło do najbardziej znanej w historii zachodnich demokracji debaty prezydenckiej. Zmierzyli się kandydaci na prezydenta USA – faworyt Richard Nixon i senator John F. Kennedy. Wyborcy, na co dzień pochłonięci swoimi sprawami, zobaczyli coś więcej niż wcześniej. Nie tylko dowiedzieli się, czego chce każdy z kandydatów, ale też jak do tego przekonuje, czy jest milszy, czy się poci, czy jest wyższy, przystojniejszy, czy bardziej elokwentny. Wybory na prezydenta USA stały się od tego czasu nie tylko zderzeniem programu i przynależności politycznej, ale też ostrą konkurencją dwóch osobowości.

Tego elementu zabrakło w kampanii prezydenckiej 2020 w Polsce. Główne stacje telewizyjne nie były w stanie dogadać się, żeby przeprowadzić debatę. TVP nie chciała ani na moment „wypuścić z rąk” swojego ulubionego kandydata, którego popierała i który ostatecznie zwyciężył. TVN i Polsat pozostały bezradne. Próba narzucenia terminu i formuły debaty w Końskich przez TVP skończyła się tym, że jeden z dwu faworytów Rafał Trzaskowski nie przyjechał. Jego sztab zorganizował rodzaj debaty z dziennikarzami wszystkich mediów, ale bardziej przypominała konferencję prasową niźli debatę prezydencką. W tym samym czasie Andrzej Duda w Końskich debatował sam ze sobą. Były więc same paradoksy, nie było zaś mocnego prezydenckiego spięcia dotyczącego choćby finansowania ochrony zdrowia czy przedstawienia sposobów walki z epidemią. Paradoksy, których wystąpi jeszcze wiele, jak wskazują strategiczne prognozy. Nie było wymiany politycznych ciosów, jak między Kwaśniewskim a Wałęsą w 1995 r. lub między Lechem Kaczyńskim a Donaldem Tuskiem w 2005. Trochę ta nasza demokracja stała się mniej amerykańska. Oby jej to nie zaszkodziło.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum