5 października 2020

Urok niepotrzebnych gestów

Paweł Walewski

Zdrowie? Przecież bezcenne. Ale czy wolno nie spłacać długu wobec tych, którzy je ratują?

Poczucie godności w ochronie zdrowia zawsze znaczyło wiele. Choć może niektórzy nie pamiętają (albo nie wiedzą), że był w samorządzie lekarskim taki czas, kiedy upominanie się o szacunek przyjmowało karykaturalny wymiar. Nadzwyczajny Zjazd Lekarzy w Mikołajkach, rok 2000. Pełen oratorskich popisów wywołujących zażenowanie delegatów. – Jak to możliwe, że polscy lekarze obradują w tym samym miejscu, co mleczarze? – pytał jeden z doktorów wzburzony zbiegiem okoliczności, iż w tym samym hotelu Gołębiewski, piętro niżej, toczyło się sympozjum na temat technologii w przemyśle mleczarskim. Ten sam lekarz stanowczo odciął się również od nazywania go służbą zdrowia, gdyż nie jest służącym i wyprasza sobie takie porównania. Inny otrzymał owację, gdy bez skrępowania rzucił przez mikrofon: – Dostaję gęsiej skórki, gdy tytułują mnie lekarzem.

Dwie dekady później zjazdy samorządu mają inną temperaturę i inny katalog spraw do omówienia. Ale sytuacja
w ochronie zdrowia także jest diametralnie różna od tej, z którą wtedy trzeba było się mierzyć. Starania o prestiż zawodu nigdy nie straciły jednak na znaczeniu, choć warunki pracy – dla jednych lepsze niż kiedyś, dla wielu wciąż niesatysfakcjonujące – nadal są solą w oku całego środowiska.

Ostatnie pół roku wyraźnie to pokazało, bo w czasach pandemii, gdy trzeba w placówkach medycznych sprostać całkowicie nowej, covidowej rzeczywistości, stosunek do lekarzy wyraźnie ewoluował. Od podziękowań wyrażanych gromkimi oklaskami wiosną po groźby i agresywne zachowania krewkich pacjentów, niezadowolonych z narzuconych przez administrację ograniczeń. Rządzący też dołożyli swoje, montując w kodeksie karnym pułapki, które teraz trzeba odkręcać.

Wdzięczność wobec ofiarnie pracujących medyków, nagradzanych publicznie za poświęcenie, szybko przeminęła, bo była na pokaz. W naszym kraju szczere podziękowania lekarzowi za pracę są przecież niestosowne. Wie to każdy pacjent, który w przeszłości chciał okazać wdzięczność i musiał kryć się z jej tzw. dowodami, by nie być od razu posądzonym o łapówkarstwo. Zdaniem etyków jakakolwiek forma podziękowań była zawsze dopuszczalna tylko wtedy, gdy zawierała element osobisty: jeśli kwiaty – to z własnego ogródka, jeśli obraz – namalowany przez siebie, książka lub album – z wyjątkową dedykacją. A Leszek Kołakowski pisał w swych „Mini wykładach o maxi sprawach”: „Być wdzięcznym nie oznacza to ustawić się w pozycji żebraczej; przeciwnie, jest w tym potwierdzenie wspólnoty ludzkiego losu”.

Wynagradzanie za pracę to pensja, wdzięczność za poświęcenie – to już jednak zupełnie coś innego. Ugruntowany przez lata w świadomości pacjentów obraz rachitycznej służby zdrowia, w której personel – od salowych po utytułowanych lekarzy – wyciąga ręce po datki, przyczynił się do przedefiniowania takich pojęć jak łapówka i prezent, ale też ofiarność, misja lub oddanie. W dużej mierze dlatego, że lekarze poddawani są coraz większej presji przepisów, które wymagają od nich zachowań niekoniecznie zgodnych z potrzebami chorych. Konstytucyjna zasada darmowego leczenia dla wszystkich nie obroniła się na wielu frontach– niejeden pacjent przywrócony do zdrowia wciąż czuje się w obowiązku wynagrodzić swoich opiekunów za pracę, ale jak ma to zrobić, by nie zostać posądzonym o przekupstwo? Oklaskami w otwartym oknie, żeby wszyscy słyszeli (niekoniecznie lekarze, bo oni mogą być właśnie zajęci kolejną operacją)? Oduczono nas wzajemnej wdzięczności, a przy okazji szacunku wobec siebie. Ponoć prób wręczania kwiatów, prezentów i kopert jest coraz mniej. Niestety, coraz mniej jest także zwykłego „dziękuję”.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum