7 marca 2021

Trzy narządy w jednym zespole

Katedra i Klinika Chirurgii Ogólnej i Transplantacyjnej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego grupuje chirurgów różnych specjalności, co w znacznym stopniu rozszerza wachlarz możliwości leczniczych i przyczynia się do osiągania niezaprzeczalnych sukcesów. Działanie pod jednym dachem ma zatem wiele zalet, nawet jeśli ten dach przecieka. O pracy jednostki opowiada zastępca kierownika kliniki, a jednocześnie prorektor Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego ds. klinicznych i inwestycji prof. dr hab. n. med. Wojciech Lisik – chirurg ogólny, onkologiczny, transplantolog kliniczny i bariatra w jednym, w rozmowie z Michałem Niepytalskim.

 

Co wyróżnia pańską klinikę na tle innych krajowych placówek?

Klinika, w której pracuję, jest wyjątkowym ośrodkiem w skalikraju, a nawet Europy, ponieważ łączymy transplantologię, chirurgię ogólną i onkologiczną oraz chirurgię metaboliczną. Ratujemy życie chorych z krańcową niewydolnością wątroby i nerek, a przeszczepienie trzustki pozwala na leczenie cukrzycy pierwszego typu i powikłań przez nią wywołanych, natomiast operacyjne leczeniem otyłości uwalnia pacjentów od cukrzycy typu drugiego. Jesteśmy aktualnie jedynym w Polsce aktywnym ośrodkiem, który przeszczepia trzy różne narządy w jednym zespole – nerki, wątroby i trzustki. Czasami jednemu choremu przeszczepiamy więcej niż jeden narząd naraz. Dwa lata temu razem z zespołem kardiochirurgicznym wykonaliśmy transplantację serca i nerki. Byliśmy też zaangażowani w przygotowanie się zespołu WUM i Instytutu Kardiologii do jednoczesnego przeszczepienia serca i wątroby.

Kompleksowość z pewnością poprawia efekty procedur medycznych. A w jaki sposób poprawiacie jakość organów?

Szukamy pomysłów. Przede wszystkim możemy poprawiać jakość narządów już pobranych do transplantacji. Wykorzystujemy do tego pompy perfuzyjne. W dziedzinie poprawy jakości nerek za pomocą tej aparatury jesteśmy pionierami w kraju. Niedawno dzięki aktywności Fundacji Rozwoju Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego wzbogaciliśmy się o analogiczne urządzenie do prezerwacji wątroby.

Z drugiej strony w przypadku nerek możemy szukać lepszych dawców, czyli żyjących. Pozytywnym zjawiskiem jest to, że mimo wstrzymania wielu procedur medycznych nadal dokonujemy najwięcej w Polsce przeszczepień nerek od żywych osób. Co więcej, nasz udział w takich transplantacjach wzrósł z 20 proc. w roku 2019 w skali kraju do jednej trzeciej w 2020. Pokazuje to, że nawet rozmaite restrykcje związane z czasami pandemii nie zatrzymały realizacji programu. Przyczynił się do tego m.in. udział zespołu kliniki w akcjach promujących takie zabiegi. Planując przeszczepienie nerki od dawcy żyjącego, możemy np. wybrać taki moment operacji, kiedy pacjent jest w najlepszej kondycji i zaangażować do niego maksymalnie dobrany zespół medyczny. Tak zorganizowana operacja odbywa się w dzień, a nie jak w przypadku przeszczepienia od zmarłych dawców w godzinach wieczornych lub nocnych. Poza tym narządy od żywych dawców działają dłużej niż pobierane od zmarłych. Niestety, obecnie wciąż w 95 proc. przeszczepień nerek w Polsce wykorzystuje się narządy od osób zmarłych, a tylko 5 proc. od dawców żyjących. Chcielibyśmy ten odsetek zwiększyć przynajmniej do 15 proc. Namawiamy chorych z niewydolnością nerek, by rozmawiali ze swoimi rodzinami, a także nefrologów, by w kontaktach z bliskimi pacjentów poruszali ten temat. To oczywiście sprawa bardzo delikatna, bo wiadomo, że jakakolwiek odmowa w relacjach rodzinnych ma znacznie poważniejszy ładunek emocjonalny niż w relacjach między osobami niespokrewnionymi. Dlatego akcje promocji dawstwa nerek muszą być niezwykle wyważone. Należy subtelnie odwoływać się do uczuć wyższych, ale tak, by nie stwarzać wrażenia szantażu emocjonalnego. Można powiedzieć, że nie namawiamy, ale przede wszystkim zwiększamy świadomość. Po pierwsze należy podkreślać, że w przypadku niewydolności nerek transplantacja jest lepszą alternatywą dializ, choć niewykorzystywaną optymalnie, bo liczba osób w kolejce do transplantacji jest znacznie mniejsza niż liczba osób dializowanych. A po drugie, że transplantacje od żyjących dawców także są możliwe. Służyło temu chociażby nagłośnienie przypadku przeszczepienia, które zespół kliniki wykonał w czasie, gdy obchodziliśmy 55. rocznicę pierwszej transplantacji nerki przeprowadzonej w Polsce. Zresztą transplantacji wykonanej w tym samym budynku przez naszych nauczycieli chirurgii.

Czy szukanie żyjących dawców nie wiąże się z niebezpieczeństwem handlu organami?

Najłatwiej jest oczywiście, gdy mamy do czynienia z przeszczepieniami w gronie rodziny. Związek genetyczny (rodzice, rodzeństwo) nie budzi wątpliwości, choć już w przypadku małżeństwa należy sprawdzić, czy nie jest ono fikcyjne, zawarte w związku z zabiegiem. W przypadku przyjaciół sytuacja jest jeszcze bardziej skomplikowana – przyjaźń trzeba udowodnić. Takie rzeczy sprawdza i wydaje zgodę sąd.

Czy programy transplantacji innych organów w państwa klinice także przynoszą sukcesy?

Jesteśmy jednym z najbardziej aktywnych ośrodków transplantacyjnych w kraju. Nasz program przeszczepiania trzustki ma najlepsze wyniki w Europie. Pięć lat temu, bazując na własnych doświadczeniach pracy w ośrodkach zagranicznych i zbierając doświadczenia kliniki, stworzyłem autorski program przeszczepienia tego narządu. Po jego wprowadzeniu nie straciliśmy żadnego chorego, co jest ewenementem w skali wszystkich ośrodków transplantacyjnych. Wśród biorców trzustki z cukrzycą typu pierwszego, czyli niewytwarzających insuliny, żaden po transplantacji nie wymagał dalszego podawania tego hormonu, co poczytuję za nasz absolutny sukces. Podobnie jak stuprocentową przeżywalność pacjentów, u których zastosowaliśmy procedurę ALLPS w leczeniu wątroby w przypadku istniejących w jej obrębie zmian wymagających resekcji. Procedura ta w uproszczeniu polega na pobudzeniu do regeneracji zdrowej części organu przed przeprowadzeniem całkowitej resekcji jego chorego fragmentu.

Do sukcesów zaliczyłbym zastosowanie opatrunków biologicznych dla chorych z epidermolysis bullosa, czyli pęcherzowym oddzielaniem się naskórka. Opracowaliśmy specjalny skafold, na którym osadza się komórki macierzyste, dzięki czemu wygajamy niegojące się rany. Efekty tego wyjątkowego w skali świata rozwiązania zostały opisane w zeszłorocznej publikacji naukowej.

To tylko niektóre z naszych osiągnięć, a podkreślam, że działamy w trudnych warunkach lokalowych, z przeciekającym dachem, z dwiema łazienkami na 30 chorych. Oddział jest niedoinwestowany, wciąż czekamy na subwencję ministra zdrowia i decyzję premiera o rewitalizacji kampusu.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum