28 stycznia 2022

Co z tymi szczepionkami? Co z tą pandemią? Co z tą Polską?

Pod koniec stycznia 2021 r. część pracowników ochrony zdrowia – dość nieliczna grupa, trzeba przyznać – przyjęła drugą dawkę szczepionki przeciw COVID-19. Tak, szczepionki są z nami już od ponad roku. Wiemy znacznie więcej o tym, czy i jaką ochronę dają. Nie spełniły wszystkich pokładanych w nich nadziei, ale nadal są najlepszym orężem, jaki mamy. I nadal skutecznie nas bronią przed przebiegiem wydarzeń, których ani w wymiarze indywidualnym, ani zbiorowym nie chcielibyśmy obserwować.

MAŁGORZATA SOLECKA

Myśleliśmy, że będą chronić przed zakażeniem. Nie chronią. Że będą chronić przed transmisją wirusa. Nie chronią. Osoba zaszczepiona może zarówno sama się zakazić, jak i dalej przekazywać wirusa. Ba – dotyczy to również osób, które przyjęły booster, choć one są chronione znacznie lepiej. Powód jest oczywisty: choć atakuje nas ten sam wirus, jego nowe mutacje (Delta, a zwłaszcza Omikron) z łatwością – choć na szczęście tylko częściowo – omijają odporność poszczepienną.

Efektem obniżenie nastroju, a może i wiary w sens szczepień („zaszczepiłem się, a przecież i tak mogę się zakazić i mogę zakażać innych”). Szczepienia nie zwalniają z przestrzegania podstawowych zasad bezpieczeństwa sanitarnego. Były takie próby – żeby zachęcić do szczepień w USA ogłoszono zwolnienie zaszczepionych z obowiązku zasłaniania nosa i ust. Szybko się z tego jednak wycofano, gdy stało się jasne, że szczepienie tak wysokiej ochrony nie daje.

To kruszenie się korzyści wynikających ze szczepień skwapliwie wykorzystują środowiska antyszczepionkowe, udostępniając na swoich profilach wykresy zakażeń ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich lub z Portugalii, Hiszpanii i Francji. Wszędzie tam, mimo wysokiego odsetka zaszczepionych, liczba nowych przypadków zakażenia SARS-CoV-2 bije rekordy.

Pół prawdy to kłamstwo. Tym bardziej – ćwierć. Trudno porównywać dane o zakażeniach w ZEA czy Portugalii, które masowo testują swoich mieszkańców (ZEA w ostatnich dniach – 35 testów dziennie w przeliczeniu na tysiąc mieszkańców, Portugalia około 23) z danymi z Polski (2 testy). Mówiąc inaczej, dane z krajów, które pandemię COVID-19 traktują z należytą powagą zarówno w zakresie testowania, jak i szczepienia, pokazują rzeczywiste rozmiary szerzenia się SARS-CoV-2, o którym wiadomo, że tylko u stosunkowo niewielkiej części zakażonych daje wyraźne objawy. W Polsce testowane są głównie osoby z objawami. Różnice w podejściu do pandemii przekładają się na różnice w zgonach: ZEA – 0,2 zgonu dziennie w przeliczeniu na milion mieszkańców, Portugalia – 2,6. Polska – niemal 10 (średnia siedmiodniowa, wszystkie dane Ourworldindata.org).

Szczepienia nie chronią przed zakażeniem. Szczepienia chronią przed ciężkim przebiegiem COVID-19 i przed zgonem. Nie, nie wszystkich. Niektórzy zaszczepieni ciężko przechorują, a nawet umrą z powodu COVID-19. Jednak choćby dane dotyczące liczby zgonów z krajów, które osiągnęły pełny sukces w szczepieniach, powinny przekonać niedowiarków, powinny przemówić do wyobraźni.

Połowa stycznia 2022 r. Trwa podawanie trzecich dawek, na razie z tej możliwości skorzystała połowa osób w pełni zaszczepionych. Tymczasem eksperci nie mają wątpliwości – połowa populacji szczepienia zakończyła latem, ochrona, jeśli w ogóle jakaś jest, to bardzo niewielka. Ci zaszczepieni w pełni latem, jeśli nie przyjmą boostera, w nadchodzących tygodniach będą podobnie narażeni na zakażenie i, niestety, ciężkie przechorowanie COVID-19, jak ci, którzy nie zaszczepili się wcale. Być może ochrony wystarczy, by uniknąć najtragiczniejszego scenariusza, ale wiele zależy od jednostkowych uwarunkowań.
Z dnia na dzień widać, że czasu na decyzję jest coraz mniej. 17 stycznia Ministerstwo Zdrowia poinformowało o 34-proc. wzroście liczby zakażeń tydzień do tygodnia. Co piąta próbka poddana sekwencjonowaniu to Omikron. Dosłownie kilka dni wcześniej było to zaledwie 10 proc. Z twierdzeń, wygłaszanych przed dziesięcioma dniami, jakoby zatrzymanie trendu spadkowego, a nawet niewielki wzrost liczby zakażeń były poświąteczną anomalią (copy right minister zdrowia) nie zostało już nic. Omikron puka do drzwi? Nie, on tu już jest.

Jest prawdopodobnie od grudnia, ale jego dominację opóźniła wysoka czwarta fala napędzana przez Deltę. To jednak już przeszłość. Palące staje się pytanie o nowe zasady sanitarne (popularnie, choć mylnie, nazywane restrykcjami, bo chodzi przecież o elementarne środki zwiększające bezpieczeństwo). Tymczasem rząd nie zamierza wprowadzać żadnych dodatkowych środków bezpieczeństwa. Co gorsze, nie można liczyć na podjęcie jakichkolwiek działań, które doprowadziłyby do respektowania zasad teoretycznie obowiązujących.

Jeszcze bardziej palące staje się pytanie o szczepienia. Niecałe 56 proc. w pełni zaszczepionej populacji stanowi jeden z niższych wyników w Unii Europejskiej. Trudno powiedzieć, by Polska nie miała pomysłów na motywowanie czy zachęcanie do szczepień. Takie pomysły podsuwała rządowi powołana w listopadzie 2020 r. Rada Medyczna, ale głos ekspertów przegrywał przez wiele miesięcy, zwłaszcza przez ostatnie pół roku, z politycznymi kalkulacjami. Polska, jako jedno z niewielu państw, nie zdecydowała się np. na wprowadzenie na użytek wewnętrzny certyfikatu covidowego, warunkującego korzystanie z pełnego spektrum usług publicznych i komercyjnych. Rada Medyczna opowiadała się za takim rozwiązaniem, doświadczenia innych krajów wskazywały bowiem, że przynosi ono realny wzrost odsetka zaszczepionych (nawet o kilkanaście punktów procentowych). Rząd jednak zasłaniał się argumentami o „polskim genie sprzeciwu” i podobnymi, niekiedy obraźliwymi dla rozumu, stwierdzeniami.

Minister zdrowia może chciałby działać energiczniej, ale każdy tydzień przynosi oczywiste dowody, że ma naprawdę niewiele do powiedzenia. Już latem powstał projekt umożliwiający pracodawcom weryfikację szczepień przeciw COVID-19. Oprotestowany przez Zjednoczoną Prawicę, wykastrowany ze wszystkich sensownych rozwiązań, utknął w Sejmie w wersji tak ułomnej, że trudno znaleźć uzasadnienie dla jego procedowania. Pracodawcy będą mogli wysyłać pracowników na testy (zwolnieni mają być ozdrowieńcy i zaszczepieni), ale nie będą mieć żadnych (ŻADNYCH) narzędzi, by wyegzekwować to prawo. Teoretyczne prawo, skoro pracownika nie będzie można wysłać na płatny urlop ani nawet przesunąć do innych obowiązków (z tym samym wynagrodzeniem). A za testy pracowników zapłaci państwo. W Europie niektóre kraje już jesienią odeszły od uznawania testów jako równoważnika szczepień i przechorowania COVID-19 (Włochy) albo od ich finansowania, gdy test wykonywany jest tylko w celu uzyskania certyfikatu.

Ale chyba największą porażką Adama Niedzielskiego jest obowiązek szczepień dla niektórych grup zawodowych. Minister podpisał rozporządzenie wprowadzające obowiązkowe szczepienia przeciw COVID-19 pracowników ochrony zdrowia i osób z nią związanych (studentów kierunków medycznych). Ma zacząć obowiązywać 1 marca, możliwe jest przyspieszenie o dwa tygodnie, jeśli sytuacja epidemiczna zacznie się pogarszać (to zresztą symptomatyczne – decyzja ma zapaść, gdy będzie bardzo źle, mimo że szczepienia to przecież oczywista profilaktyka). Choć padła publicznie zapowiedź obowiązkowych szczepień nauczycieli i służb mundurowych, minister Niedzielski zgody rządu na to raczej nie uzyska.

Zresztą, czy można się dziwić? Prace nad karykaturalnym projektem dotyczącym testowania pracowników zostały wstrzymane, ponieważ Ministerstwo Zdrowia chce zdobyć opinię ekspertów, jaki poziom przeciwciał może zwolnić pracownika z poddawania się… obowiązkowym szczepieniom. Taką poprawkę zgłosiła przeciwniczka szczepień w klubie PiS Anna Siarkowska. Tymczasem wiadomo, że Omikron z łatwością przełamuje naturalną odporność po przechorowaniu COVID—19 wywołanego wcześniejszymi mutacjami, w tym Deltą.

W sytuacji politycznej blokady rozwiązań, opartych na wiedzy medycznej, trudno się dziwić, że 13 z 17 członków Rady Medycznej 14 stycznia złożyło rezygnację. Dosłownie na progu piątej fali, którą rząd postanowił puścić na żywioł, tak samo jak czwartą, nie zważając na tragiczny bilans zgonów, który Polskę stawia w światowej czołówce (zarówno pod względem zgonów covidowych, w naszym kraju niedoszacowanych nawet o 100 proc., jak i nadmiarowej śmiertelności ogółem).

Prof. Robert Flisiak, jeden z ekspertów, którzy zrezygnowali z zasiadania w Radzie Medycznej, właśnie wstrzymanie procedowania projektu o testowaniu wskazał w mediach jako kroplę, która przelała czarę goryczy: – Jeżeli przesuwa się o dwa tygodnie procedowanie z powodu poprawki zgłoszonej przez panią Siarkowską, jest to straszne. Poprawki, która jest absurdalna i od razu powinna być odrzucona, jako niemerytoryczna i niezgodna ze stanem wiedzy. I przyjmuje to lekarz, który jest w randze wiceministra. Jeżeli okaże się, że ta poprawka zostanie uwzględniona, praktycznie ustawę można wyrzucić do kosza. Ta poprawka daje furtkę do manipulowania – twierdził w rozmowie z Onet.pl. – Poprawka stwarza możliwość zwolnienia z kontrolowania zaszczepienia pracowników te osoby, które udokumentują wysoki poziom przeciwciał. Przede wszystkim zastanówmy się, czy ktokolwiek na świecie coś takiego wprowadził? – pytał retorycznie.

Nikt nie wprowadził, ale MZ podejmuje grę z antyszczepionkowcami. Nie tylko zresztą ono. Decyzja, by nie naruszać strefy komfortu posłów Zjednoczonej Prawicy (z Solidarnej Polski, ale i pewnej grupy z PiS) zapadła na partyjnym szczycie. Nie zważając na prawdopodobne, liczone znów w tysiącach, zgony w piątej fali. Ani na wycieńczenie personelu medycznego, który w piątą falę wchodzi prosto z czwartej i zamiera z przerażenia, słysząc o planach zwiększenia liczby łóżek covidowych do 60 tys. Ani wreszcie na tych wszystkich chorych – onko-logicznie, neurologicznie, kardiologicznie, którzy przez następne tygodnie, miesiące będą pozbawieni możliwości leczenia.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum