29 marca 2022

Sankcje i amunicja

Ludzie mówią, że wojna „wszystko zeruje” i można zaczynać od początku. Na wojnie poznajemy się na sobie. Szukamy „dobrych” stron wojny w swej bezradności wobec wielkiego nieszczęścia i strachu. Są różne pokoje po wojnie. Takie jak po I wojnie światowej – które są tylko przerwą w wojnie i tak naprawdę początkiem następnej, lub takie jak po II wojnie światowej – które zwiastują dłuższe okresy spokoju i prosperity.

Paweł Kowal

Nie będzie już jednak pokoju na świecie bez odsunięcia Putina od władzy. Pomysły ułożenia się teraz  z Putinem, to tylko sposoby odsunięcia w czasie jego dalszego szaleństwa, które wróci z jeszcze większym impetem. Żadnych złudzeń. Są zatem dwie główne drogi zastopowania Kremla w agresji na Ukrainę. Pierwszym jest pomoc wojskowa, drugim sankcje wymierzone w Rosję. Najlepiej zastosować i to, i to, ale rzecz nie jest jednak taka oczywista, bo Zachód nie chce formalnie wysłać wojska do walki z okupantem. Realizm nakazuje powiedzieć sobie jasno – teraz nie jest to możliwe. A zatem, jeśli chodzi o wsparcie militarne, pozostaje tylko wysyłanie sprzętu – głównie takiego, który służy do obrony przede wszystkim przed nalotami.

Pozostają więc sankcje. Teraz potrzeba sankcji energetycznych. Oznacza to, że czas na zablokowanie zakupów w Rosji ropy, gazu i węgla. Takie sankcje będą bolały. Prawdziwe sankcje charakteryzują się jednak tym, że bolą zarówno tych, na których są nałożone, jak tych, którzy je nakładają. Sankcje energetyczne czasowo wpłyną na podwyżki cen energii, długofalowo wymuszą szukanie innych dostawców, oszczędności i przechodzenie na odnawialne źródła, ale faktycznie w najbliższych kilku latach zapłacimy więcej. Lepiej jednak nauczyć się oszczędzać energię i zapłacić wyższy rachunek za gaz, niż płacić potem ludzką krwią.

Putin się już nie zatrzyma, a z czasem będzie coraz bardziej agresywny. Jest jak Hitler, który każde ustępstwo przyjmował jako objaw słabości. Tak to działa na świecie. Trudno się nam jeszcze pogodzić z faktem, że to nie film wojenny, który oglądamy jak przez sen, ale rzeczywistość, że jest wojna i my też nakładamy sankcje. Rządy – te wielkie, energetyczne, a my – swoje ludzkie, towarzyskie. Nie dajemy zarabiać rosyjskim koncernom i ignorujemy Rosjan, którzy żyją na Zachodzie – także w Warszawie – i mówią „to nie nasza wojna”, „nas to nie dotyczy”. To najczęściej przedstawiciele rosyjskiej klasy średniej, nie żadni oligarchowie. Mają dzieci w szkołach na Zachodzie, zarabiają. Szukają u nas komfortu. Znajdą go jednak tylko wtedy, jeśli jasno powiedzą wojnie Putina – nie! Inaczej musimy uznać, że ich komfort na naszym Zachodzie jest jednak znacznie mniej wart niż życie Ukraińców w Mariupolu i innych miastach oraz los milionów uchodźców.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum