11 lutego 2005

Okiem Adama Galewskiego (rewizora)

Trzeba się modlić, aby do końca urzędnicy nie zniszczyli chociaż tych marnych resztek chorego systemu

Módlmy się za dygnitarzy i urzędników, aby nie zniszczyli ochrony zdrowia, aby nie przeszkadzali lekarzom – to słowa, które usłyszałem 7 stycznia 2005 r., podczas uroczystej Mszy Świętej w kościele Mariackim przy Rynku Głównym w Krakowie. Mszę celebrował JE Ksiądz Kardynał Franciszek Macharski. Tak się rozpoczęły uroczystości jubileuszowe XV-lecia odrodzonego samorządu lekarskiego. Właśnie w Krakowie. Kościół piękny, odnowiony. Modlić też się trzeba za nasz samorząd. Aby nasi koledzy nie zapomnieli badać chorych i pisać recept.
Przepisy zabraniają pracownikom Narodowego Funduszu wykonywania zawodu lekarza. Nawet dla siebie nie mogą wypisać leku. Mój przyjaciel, specjalista, właśnie w Krakowie, zrezygnował z funkcji dyrektora medycznego Małopolskiego Funduszu. Jego szef, znany krakowski chirurg, ordynator, nie może tego odżałować. – Namów go. Biurko czeka. Niech wraca. – Ale przecież nie mogę przestać przyjmować chorych. Dopóki do mnie przychodzą, to wiem, że jestem dobrym lekarzem – mówi mój kolega. Dyrektorzy szpitali i ZOZ-ów też nie mogą prowadzić indywidualnych praktyk. To zmierza w złym kierunku. Fundusz opanują urzędnicy niemający pojęcia o pracy z pacjentem. Dyrektorami zostaną pseudomenedżerowie. Zamęczą nas i chorych. Dlatego – w myśl słów Kardynała – trzeba się modlić, aby do końca urzędnicy nie zniszczyli chociaż tych marnych resztek chorego systemu.
W Teatrze im. Słowackiego odbyła się oficjalna gala. Z prominentów przybyli minister Labuda z Kancelarii Prezydenta i nasz kolega, minister Marek Balicki. Wręczyli wysokie odznaczenia państwowe. Już od dawna niechlebowe, nawet ordery kawalerskie czy oficerskie. Przybyli zasłużeni działacze. Sam kwiat. Choć nie wszyscy. Obecny gabinet prawie w komplecie.
Stałem się też posiadaczem wybitego z tej okazji pamiątkowego medalu.
Brylowali jak zwykle stomatolodzy. Jestem zwolennikiem pełnej autonomii dentystów. W ramach naszej izby czy nawet oddzielnej. I tu jesteśmy zgodni z prezesem Radziwiłłem. Mało już zostało publicznych, czyli państwowych dentystów. Byli znacznie sprawniejsi i dawno się sprywatyzowali.
My też pomału zaczynamy zmierzać do prywatyzacji lecznictwa otwartego. Choć są tacy, którzy chcą starą, jedynie słuszną metodą wchłonąć do publicznych molochów małe zakłady prywatne. To kontynuatorzy i uczniowie systemu, który na nasze nieszczęście trwał w Polsce o 45 lat za długo. Rozpoczęła się próba naprawy gospodarki związanej z lekami. Osobiście pogratulowałem koledze ministrowi. Odparł, że to dopiero początek.
Na spotkaniu w podziemnej sali w Wieliczce wyczuwało się pierwsze przymiarki do kampanii wyborczej. Choć zjazd krajowy dopiero za rok. Jak mnie zapewniono, większość wydatków pokryli sponsorzy.
Nie potrafię przewidzieć, co będzie
z siedzibą naszej, okręgowej, największej izby. Podobno są dwa wyjścia. Budować nową na Służewcu, koło Wyścigów Konnych, co jest wielką zaletą, ale z kolei pas startowy odrzutowców obok, co jest dużą wadą. Batalia o lokalizację przy szpitalu MSW przy ul. Wołoskiej skończyła się niepowodzeniem. Będzie tam akurat burzonych kilka pięter z gmachu, wybudowanego dawno „czynem milicyjnym”. Może gruz się przyda. Tuż obok jest Dom Lekarza Seniora i wolny plac.
Czas nagli. Na Grójeckiej już się nie mieścimy. Komisja Bioetyki ma siedzibę w lokalu wynajętym na Baśniowej, a Ośrodek Doskonalenia Zawodowego – przy Nowogrodzkiej. To nieszczęśliwa konieczność rozczłonkowania struktur izbowych. Komisja Rewizyjna też nigdy nie miała swojego lokalu. Obradujemy w gabinecie przewodniczącego ORL (dziękujemy), a ja przeglądam papiery w gabinecie dyrektora biura, przy stoliku gościnnym. Kiedy przychodzę, nudzę: Robert, nie dałeś lokalu, to urzęduję u ciebie. Nie masz wyjścia. Mgr Gortat jest moim starym znajomym. Zresztą komisja bez lokalu i tak działa, wytrzymamy.
Zakończyliśmy kontrolę Komisji Bioetyki, dziś już znacznie uboższej finansowo ze względu na ustawę. Znowu ktoś nie dopilnował. Co robią nasi koledzy w Sejmie? Dlaczego przedstawiciele Naczelnej Rady, chadzający na komisje sejmowe nie alarmują, kiedy zabiera się nam uprawnienia
i pieniądze? Te pytania padną w kampanii wyborczej, a dziś warszawska Rada walczy o nowelizację przepisów. Mądry Polak po szkodzie. Najważniejsze ustalenia kontroli podam pewnie już w sprawozdaniu przygotowywanym na najbliższy zjazd budżetowy
9 kwietnia, bowiem raport komisja przyjmie w połowie stycznia. Ale już dziś mogę napisać, że przewodniczący – po zapoznaniu się z naszymi wstępnymi ustaleniami – zarządził wykonanie audytu. Łączy się to nieco z Medbrokerem. Spółka – córka izby działa coraz lepiej i przynosi zyski. Ponownie namawiam do ubezpieczenia się w izbie. To konieczne do zawierania tzw. kontraktów, np. na dyżury, i innych metod przyjmowania pacjentów, aby ZOZ-y ominęło płacenie haraczy ZUS-owsko-podatkowych. A Medbroker jest najtańszy. Ubezpieczał i doradzał też
Komisji Bioetyki. Oczywiście,
nie za darmo.
Były uchybienia w prowadzeniu księgowości Zakładu Wydawniczo-Kolportażowego. Stwierdzone nieprawidłowości zostały już usunięte, a odpowiedzialna za nie osoba (główna księgowa izby)
– zwolniona z pracy.

Ponownie apeluję o czynne uczestnictwo w wyborach do władz izby. Duże szpitale czy przychodnie, zatrudniające ponad 50 lekarzy, samodzielnie stworzą rejony wyborcze. I dopiszą do listy wszystkich, którzy kiedyś w ZOZ-ach pracowali, szczególnie w przychodniach. Nawet tych prywatnych. I będzie tak: lista np. 176 lekarzy, z tego ze szpitala 20-30%, reszta to martwe dusze. Dlatego trzeba się pilnie zorganizować. Utworzyć swoje rejony wyborcze wspólne dla kilku zakładów niepublicznych. Albo zaktywizować się w starych ośrodkach.
A przede wszystkim przyjść na zebranie wyborcze. Rozliczyć dotychczasowych delegatów, wybrać nowych.
A więc także piękne koleżanki – na start, więcej was potrzeba w izbie. Może złagodzicie obyczaje. Głosować na młodych i na tych, którzy będą przychodzić na zebrania
i wnosić swoją wiedzę oraz świeże pomysły. Ü

Archiwum