4 listopada 2010

Rozterki Prezesa

Kiedyś było tak. Chory człowiek szedł do lekarza, a ten go przyjmował i po prostu leczył. Jeśli sam nie był w stanie, to kierował do poradni specjalistycznej lub szpitala. Czasami chory od razu sam wiedział, że dobrze jest zasięgnąć porady specjalisty i lekarz specjalista go przyjmował. Ale wszystko trzeba było zreformować.
Zwolniono z pracy lekarza – zatrudniono świadczeniodawcę, uśmiercono pacjenta – urodzono świadczeniobiorcę. Zakończono leczenie, ale rozpoczęto udzielanie świadczeń i to nawet zdrowotnych. Zakaz przyjęcia chorego przez lekarza nazwano limitem. A NFZ – monopolista najlepiej wie, ile komu czego potrzeba. W szpitalach przestano operować – wypełnia się procedury. Wdrożono nieprzystosowane do realiów jednorodne grupy pacjentów (JGP) i głowimy się, jak zadowolić system komputerowy, by przyjął procedurę w zgodzie z odpowiednim świadczeniem. Do tego dodano trochę matematyki punktowej – i już wiemy, że przeciętny szpital zadłuży się miesięcznie na 700 tys. do 1 mln zł.
Dzięki stałemu udoskonalaniu systemu konsekwentnie dehumanizujemy lecznictwo, rozwijamy papierologię i drukomanię, odrywamy lekarza od pacjenta, mamy zamiar przystąpić do skróconego procesu produkcji geniuszy i w prezencie podarujemy wszystkim kasy fiskalne, o których każdy z nas marzył od dzieciństwa. Ja zawsze chciałem mieć taką małą, zabawną drukareczkę. Kilkakrotnie udzielałem pomocy w wypadkach drogowych i zbroczony krwią czułem się na koniec niespełniony, nie mogąc wystawić Panu Bogu paragonu fiskalnego za udzieloną usługę.
Jestem urzeczony przygotowanym pakietem ustaw, szczególnie przeniesieniem z Izb Lekarskich do wojewody rejestrów praktyk lekarskich i stworzeniem komisji rozdających zadośćuczynienia rzeszom pacjentów niezadowolonych z leczenia.
Uważałem i nadal uważam, że minister Ewa Kopacz jest najlepszym ministrem RP od zakończenia II wojny światowej, ale kto i dlaczego podsuwa jej te wszystkie pomysły – naprawdę nie wiem.
Ministerstwo razem z towarzystwami naukowymi i Izbą Lekarską powinni przede wszystkim pracować nad: zatwierdzeniem oficjalnych standardów diagnostyki i leczenia w poszczególnych jednostkach chorobowych; opracowaniem realnych standardów zatrudnienia, warunków i norm godzin pracy, adekwatnego systemu szkolenia podyplomowego i kształcenia ustawicznego – stwarzając warunki do jego realizacji; oszacowaniem kosztów procedur medycznych na podstawie tych przyjętych standardów; urealnieniem wymogów dotyczących wyposażenia oddziałów w sprzęt medyczny. A na koniec – kupić komputer, wpisać powyższe dane i wyliczyć prawdziwe koszty funkcjonowania ochrony zdrowia w Polsce.
Dopóki monopolista NFZ, który robi, co chce – będzie decydował o większości spraw – a podpowiadacze będą ronić pomysły, to nadzieja jest marna. Szkoda…

Mieczysław Szatanek

Archiwum