6 marca 2018

Kto wypadnie z sieci?

Wokół reformy służby zdrowia

Małgorzata Solecka

Szpitalom powiatowym grozi zapaść – stwierdził w połowie stycznia przedstawiciel Związku Powiatów Polskich. Rzeczywiście, akcja wypowiadania klauzuli opt-out rykoszetem uderzyła najmocniej w te placówki. A wszystko wskazuje, że to dopiero początek problemów, z jakimi będą się musiały zmierzyć samorządy.

W szpitalach powiatowych rezydentów jest jak na lekarstwo, samorządowcy zresztą chcieliby to zmienić. Dlaczego więc w pierwszych tygodniach stycznia media informowały przede wszystkim o zawieszaniu lub zamykaniu oddziałów w szpitalach powiatowych, choć opt-outy wypowiadali przede wszystkim lekarze w szpitalach specjalistycznych i klinicznych? Szpitale specjalistyczne i kliniczne, dotknięte akcją wypowiadania klauzuli, robiły wszystko, by uzupełnić grafiki, czy to oferując lekarzom (normalnie „dorabiającym” na dyżurach w szpitalach powiatowych) lepsze stawki, czy wręcz szukając chętnych do pracy w mniejszych szpitalach. Dlatego w styczniu i na początku lutego pojawiły się informacje o samorządach, przede wszystkim w powiatach i miastach, prześcigających się w „wielkim kuszeniu lekarzy”. Oferowano im nie tylko atrakcyjne wynagrodzenie, ale też mieszkania i bonusy – byle zdecydowali się na podjęcie pracy. Lekarzom takie zabieganie o ich względy może się podobać (i nie jest niczym niezwykłym, również w innych krajach), samorządowcy nie są zadowoleni i chcieliby takich regulacji, które nie będą zagrażać bytowi ich placówek.

Tymczasem wiele wskazuje, że mogą się spodziewać wyłącznie nowych problemów. Porozumienie zawarte 8 lutego między ministrem zdrowia a Porozumieniem Rezydentów przewiduje m.in., że od 1 lipca 2018 r. wynagrodzenie części specjalistów wzrośnie do 6750 zł brutto, pod dwoma warunkami: lekarz musi być zatrudniony na etacie i zrzec się dyżurowania w innych niż macierzysta placówkach.
Dla samorządów, przede wszystkim powiatów i miast (choć również województwa prowadzą mniejsze szpitale), to podwójny cios. Po pierwsze, już kilka dni po podpisaniu porozumienia część samorządowców sygnalizowała, że lekarze zaczynają usztywniać swoje stanowisko w sprawie żądań płacowych, twierdząc, że skoro podwyżki należą się im od
lipca, szpitale równie dobrze mogą je wprowadzić np. od 1 kwietnia. Po drugie, z punktu widzenia małych szpitali, bazujących w znacznym stopniu na pracy lekarzy, którzy dojeżdżają na dyżury, zdecydowanie groźniejsze jest odcięcie od części specjalistów (jak dużej – nie wiadomo, nie wie tego również minister zdrowia). Rośnie, jednym słowem, prawdopodobieństwo, że za kilka miesięcy w małych szpitalach nie będzie miał kto dyżurować. Niektórzy eksperci postrzegają wprowadzenie tego punktu do porozumienia jako… nieporozumienie. Nie przesądzając, jakie były intencje negocjatorów z Porozumienia Rezydentów, trzeba podkreślić, że ze strony resortu zdrowia nie ma raczej mowy o nieporozumieniu, przeoczeniu lub o braku świadomości konsekwencji. W wywiadzie, opublikowanym w „Dzienniku Gazecie Prawnej” kilka dni po podpisaniu porozumienia, Łukasz Szumowski przedstawił m.in. swoją koncepcję podziału dyżurów (czy też może raczej szpitali) na „ostre” i „tępe”. „Przecież nie wszystkie szpitale muszą być w pełni gotowe na przyjęcie każdego rodzaju pacjenta i pracować pełną parą. A teraz tak jest. Mogą się podzielić. Wtedy ten szpital, który pełni dyżur ostry, otrzymywałby więcej pieniędzy. A ten z tępym nie musiałby mieć tylu specjalistów w pracy, część mogłaby być na dyżurze pod telefonem. (…) Najpierw oczywiście musimy przeanalizować rozłożenie geograficzne szpitali, a także świadczenia, których udzielają. Bo na pewno nie chcemy zwiększyć kolejek na oddziałach ratunkowych i izbach przyjęć. Również pacjenci musieliby otrzymać rzetelną informację, gdzie i jaki szpital ma dyżur. To jednak odciążyłoby szczególnie powiatowe szpitale, które mają największe problemy kadrowe” – stwierdził minister.

Koncepcja godna pochwały, problem polega jednak na tym, że dla dużej części szpitali (przede wszystkim powiatowych, ale również mniejszych wojewódzkich) oznacza po prostu pocałunek śmierci. Nie od dziś wiadomo, że w Polsce jest o wiele za dużo łóżek szpitalnych, a tempo ich likwidacji  dalekie od zadowalającego. Eksperci szacują, że w tej chwili, przy racjonalizacji finansowania świadczeń ambulatoryjnych, bez żadnej szkody dla dostępności leczenia szpitalnego z dnia na dzień moglibyśmy zlikwidować 25–30 proc. łóżek szpitalnych. Co oznacza konieczność likwidacji całych placówek, nie redukcję oddziałów. Mniejsza liczba szpitali oznacza również możliwość lepszej wyceny świadczeń szpitalnych. Ale z drugiej strony – ogromne problemy (społeczne, polityczne) tam, gdzie do likwidacji szpitala miałoby dojść.

Czy jednak nie jest to nieuchronne? W połowie lutego pojawiły się pierwsze, bardzo wstępne szacunki dotyczące wykonania ryczałtów w pierwszym kwartale funkcjonowania sieci szpitali (październik – grudzień 2017 r.). Wynika z nich, że ryczałtu nie wykonała nawet jedna trzecia szpitali. Mazowsze zaś jest jednym z regionów z najsłabszym wskaźnikiem. Niewykonanie ryczałtu oznacza, że w jednym z kolejnych okresów rozliczeniowych szpital dostanie mniej pieniędzy. Czy to tylko problemy typowe dla pierwszych miesięcy po zmianie? Czy szpitalom zabrakło biegłości w klasyfikowaniu świadczeń (największe lecznice już w listopadzie i grudniu informowały, że dla poprawy rozliczeń z NFZ musiały powołać nowych specjalistów, rozbudować komórki odpowiedzialne za monitorowanie wykonania ryczałtu)? To pokażą dane za I kwartał 2018 r., ale tutaj znów czynnikiem „zakłócającym” mogą być problemy kadrowe. Wprowadzając sieć szpitali, Ministerstwo Zdrowia przekonywało o wspólnototwórczej roli szpitali, której sieć miałaby bronić, przede wszystkim przed zakusami tych, którzy chcą „prywatyzować zyski, upaństwowiając straty” w publicznej służbie zdrowia. Wiele wskazuje, że w tej chwili resort zdrowia jest gotowy do podjęcia mniej ideologicznej, odnoszącej się w większym stopniu do realiów, dyskusji o problemach ochrony zdrowia i metodach ich rozwiązywania. Taka dyskusja ma jednak swoją polityczną cenę. Czy będą chętni do jej zapłacenia? 

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum