28 października 2022

Jak zadawać trudne pytania

Czy znasz lekarza, który próbował odebrać sobie życie? Czy zdarzyło się, że lekarz, z którym pracujesz lub pracowałeś, targnął się na swoje życie? Czy znałeś lekarza, który zginął śmiercią samobójczą? Czy zetknąłeś się z sytuacją niewyjaśnionej śmierci lekarza, co do której istniało podejrzenie, że mogło to być samobójstwo?

tekst Magdalena Flaga-Łuczkiewicz

Zapewne niejednego i niejedną z nas w czasie czytania tych pytań przeszedł dreszcz. A może w umyśle otworzyła się szuflada z dawnym wspomnieniem? Biorąc pod uwagę statystyki, zakładam, że większość z nas odpowiedziało „tak” na przynajmniej jedno z tych pytań. Bo problem umieralności lekarzy z powodu samobójstw jest powszechny. Znajdujemy się wśród zawodów o największym zagrożeniu samobójstwem (z weterynarzami i rolnikami). Szacuje się, że ryzyko śmierci samobójczej lekarza jest o 1,4 wyższe niż mężczyzny z populacji ogólnej, a lekarki aż o 2,4 wyższe niż kobiety z populacji ogólnej.

Zanim zaczniemy tak bardzo potrzebną rozmowę o zagrożeniu śmiercią samobójczą w naszych szeregach, sięgnijmy do podstaw.

Co o samobójstwie powinien wiedzieć każdy lekarz?

Samobójstwo nie jest jednorazowym wydarzeniem. Jest procesem, w którym cierpienie psychiczne urasta do takich rozmiarów, że staje się nie do zniesienia. To nie dzieje się z dnia na dzień. Istnieją czynniki zwiększające ryzyko, okoliczności wzmacniające działanie tych czynników i sytuacje wyzwalające zachowania suicydalne.

Znajomość czynników ryzyka pomaga je oszacować. To wiedza potrzebna każdemu lekarzowi w codziennej pracy z pacjentami i w ogóle każdemu człowiekowi, bo wszyscy mamy wokół siebie ludzi, z których części grozi samobójstwo.

Oto główne czynniki i okoliczności zwiększające ryzyko samobójstwa:

– podeszły wiek, płeć męska (ale uwaga, w niektórych środowiskach, także wśród lekarzy, wysokie ryzyko występuje też w grupie młodych kobiet)

– nieuleczalna choroba somatyczna, szczególnie powodująca ból

– zachorowanie na poważną chorobę, utrata zdrowia i sprawności, utrata możliwości pełnienia dotychczasowych ról

– zaburzenia psychiczne (depresja, choroba dwubiegunowa, psychozy)

– bezsenność

– nadużywanie alkoholu i innych substancji psychoaktywnych

– wykonywanie określonych zawodów (lekarza, weterynarza, policjanta, rolnika itd.)

– trudna sytuacja materialna i/lub życiowa

– samotność

– problemy prawne

– śmierć bliskiej osoby

– wcześniejsze zachowania samobójcze i autoagresywne u danej osoby

– śmierci samobójcze w rodzinie

– samobójcza śmierć osoby będącej dla kogoś ważną postacią, mentorem, wzorem

Nie wszystkie te czynniki mają taką samą wagę. Za szczególnie istotne uznaje się wcześniejsze zachowania samobójcze, występowanie objawów zaburzeń psychicznych (np. depresji) i nadużywanie substancji psychoaktywnych.

Co robić, jeśli podejrzewamy, że u kogoś w naszym otoczeniu, niezależnie czy jest to pacjent, czy kolega, może wystąpić wysokie ryzyko suicydalne? Przede wszystkim działać. Nie udawać, że nic się nie dzieje. Nie bagatelizować. Osoba w kryzysie samobójczym cierpi, a my możemy jej cierpienie zmniejszyć.

Jak zachować się, gdy podejrzewamy, że ktoś może mieć myśli samobójcze? Zacząć od rozmowy. Jako psychiatra przeprowadzam dziesiątki, a może i setki takich rozmów. Myślę, że każdemu przyda się przykładowy zestaw pytań, które można po kolei zadawać (wg zaleceń Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego).

Widzę, że coś się z tobą dzieje, martwi mnie to i niepokoi. Istnieje błędne przekonanie, że próba rozmowy wprost o myślach samobójczych skłoni kogokolwiek do targnięcia się na swoje życie. Jest zupełnie na odwrót: rozmowa, a nie milczenie, może uratować życie. Kiedy zagajenie mamy już za sobą, udało nam się nawiązać kontakt i nadal czujemy, że potrzebne jest oszacowanie ryzyka, przechodzimy do sedna: Martwię się o ciebie, jesteś dla mnie ważny, dlatego muszę zapytać cię wprost: czy nie masz ostatnio takich myśli, że życie jest bez sensu? Albo takich, by zasnąć i się nie obudzić? Jeśli odpowiedź jest twierdząca, idziemy dalej: Czy ostatnio myślałeś o śmierci? Czy myślałeś o tym, by coś sobie zrobić? Co konkretnie? Jeśli odpowiedź jest twierdząca, musimy dowiedzieć się więcej: Na ile realne jest, że zrealizujesz te myśli?

UWAGA: jeśli nasz rozmówca ma myśli i plany samobójcze oraz jest choć częściowo prawdopodobne, że może je zrealizować, najlepsze rozwiązanie stanowi doprowadzenie do natychmiastowej konsultacji z psychiatrą. Jeśli nie mamy możliwości zawieźć lub zaprowadzić takiej osoby do lekarza (lub z jakichś względów nie chcemy tego robić), pozostaje telefon 112, ponieważ wystąpiło bezpośrednie zagrożenie życia. Z numeru awaryjnego możemy skorzystać także w sytuacji, gdy nasza rozmowa odbywa się zdalnie.

Jeśli po rozmowie mamy przekonanie, że obecnie nie istnieje ryzyko bezpośredniego zagrożenia życia, staramy się mimo wszystko pomóc znajomemu trafić do specjalisty. Można np. umówić wizytę, a nawet zaproponować pomoc w dotarciu na nią. Warto też skontaktować się z osobą bliską zagrożonego.

Język ma znaczenie!

Suicydolodzy postulują, by zrezygnować ze sformułowania „popełnił samobójstwo”, ponieważ przywodzi skojarzenia z czynami zabronionymi: popełnia się morderstwo, zbrodnię itd. Mówienie w ten sposób podtrzymuje narrację obwiniającą osobę podejmującą czyn samobójczy, jakby był czymś nagannym, karygodnym. Także w tradycji chrześcijańskiej samobójstwo jest traktowane jako grzech.

Jak zatem powinniśmy mówić? Lepiej używać sformułowania „zginąć śmiercią samobójczą”, bo jest neutralne, zdejmuje odium moralnej naganności.

To, jakiego języka używamy, wpływa na ładunek emocjonalny naszego przekazu. Język kreuje rzeczywistość.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum