Lekarze są oburzeni działaniem portali, w których internauci mogą ich oceniać. Warto wiedzieć, że toczy się postępowanie przed Głównym Inspektorem Danych Osobowych, o które wnioskował jeden z nich; dotyczy ono legalności przetwarzania danych lekarzy przez jeden z portali. Jeśli chodzi o obraźliwe wpisy, wygląda na to, że medykom pozostaje na razie droga procesowa w sądzie cywilnym.
Chyba, że zmieni się prawo.
– W tych sprawach dochodzi do konfliktu między prawem do swobody wypowiedzi i krytyki a ochroną dóbr osobistych jednostki. Pytanie, której z tych wartości damy prymat – zauważa adwokat Monika Gąsiorowska.
Kwestię komplikuje fakt, że zawody takie jak: lekarz, adwokat, radca prawny to zawody zaufania publicznego wypełniające ważne społeczne funkcje, nad którymi społeczeństwo powinno móc sprawować pewną kontrolę. Przyjmuje się zatem, że krytyka ich wykonywania jest uprawniona.
Zresztą, tego typu argumentacja pojawiła się w odpowiedzi GIODO na skargę lekarza, który wnosił o:
- spowodowanie zaprzestania przetwarzania jego danych osobowych i usunięcia wynikłych z tego skutków przez jeden z portali,
- wszczęcie z urzędu postępowania wobec spółki prowadzącej portal ze względu na masowość tego zjawiska wobec ludzi pracujących w służbie zdrowia,
- przekazanie sprawy w razie podejrzenia naruszenia prawa karnego i/lub handlowego do rozpatrzenia przez inne właściwe organy,
- zabezpieczenia dla celów dowodowych zgromadzonych danych osobowych oraz korespondencji z systemu informatycznego tej spółki.
Podkreślić należy, iż zawód lekarza uznawany jest za zawód zaufania publicznego, którego wykonywanie jest istotne z punktu widzenia interesu publicznego. Ze względu na specyfikę wykonywanego zawodu lekarza udzielający świadczeń medycznych musi liczyć się z tym, iż jego dane osobowe – w zakresie dotyczącym wykonywanego przez niego zawodu – podlegają słabszej ochronie. Nie ulega bowiem wątpliwości, iż świadczona przez lekarza praca, w szczególności sposób jej wykonywania i uzyskane efekty, podlegają społecznej kontroli. Natomiast serwis internetowy umożliwiający użytkownikom zamieszczanie opinii i komentarzy dotyczących lekarza jest jednym z narzędzi, za pomocą którego pacjenci mogą wykonywać tę społeczną kontrolę – czytamy w odpowiedzi GIODO na skargę lekarza.
– Wszystko to prawda, ale są pewne granice – mówi Monika Gąsiorowska.
Spójrzmy bowiem, jaką formę może przybrać ta społeczna kontrola? BADA PACJĘTKI NA ODWAL I MÓWI…….NASTĘPNA NASTĘPNA!!!!OKRUTNY BABSZTYL!!! – to opinia o pewnej pani doktor zamieszczona anonimowo na jednym z portali (pisownia oryginalna).
– Co innego, kiedy osoba, którą mogę zidentyfikować, napisze, że nie jest zadowolona z mojej pomocy, a ja mogę się do tego odnieść. Co innego natomiast, kiedy ktoś anonimowo używa wobec mnie inwektyw nie podając nawet okoliczności naszego spotkania, którego w ogóle mogło przecież nie być albo okoliczności tego spotkania wyglądały inaczej niż przedstawiono. Powinnam mieć możliwość odniesienia się do opinii na mój temat – mówi adwokat.
Dodaje, że internet, w imię zasady swobody wypowiedzi, nie może być miejscem, w którym wolno naruszać bezkarnie czyjeś dobra osobiste czy wręcz niszczyć osoby fizyczne czy podmioty gospodarcze. Byłoby to wtedy doskonałe narzędzie dla podmiotów stosujących nieuczciwą konkurencję.
Adwokat zaznacza jednak, że każda sprawa będzie rozpatrywana indywidualnie przez sąd. Tylko pozornie są to kwestie proste.
Co na to sądy
Dotyczące konfliktu między swobodą wypowiedzi a ochroną dóbr osobistych orzecznictwo, zarówno krajowe, jak i to kształtowane przez Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu, jest coraz obszerniejsze i wynika z niego podstawowa zasada: swoboda wypowiedzi jest filarem demokratycznego państwa.
Ponadto, zdaniem sądów, ochrona dóbr osobistych nie jest jednakowa dla wszystkich, a zróżnicowanie głębokości tej ochrony zależy od funkcji sprawowanej przez daną osobę. ETPCz uznał na przykład, że granice dopuszczalnej krytyki są odpowiednio szersze wobec polityków niż wobec osób prywatnych. W przeciwieństwie do tych ostatnich, ci pierwsi świadomie wystawiają każde swoje słowo i działanie na krytykę ze strony dziennikarzy i opinii publicznej i dlatego muszą w konsekwencji wykazywać się większym poziomem tolerancji.
Jest też orzecznictwo dotyczące funkcjonariuszy lub urzędników państwowych, których dobra osobiste – zdaniem Trybunału – podlegają mniejszej ochronie niż osób prywatnych, ale większej niż polityków.
W artykule Łukasza Ptaka Wolność wypowiedzi a naruszenie dóbr osobistych opublikowanego w portalu lex.pl czytamy: Poza wypowiedziami politycznymi, Trybunał strasburski przyznaje szeroki zakres ochrony opiniom bądź stwierdzeniom, które padają podczas debaty „o sprawach publicznych” czy „mających znaczenie dla ogółu”.
Jednak Łukasz Ptak zauważa, że z czasem linia orzecznicza Trybunału ewoluuje i widać już tendencję do traktowania reputacji jako prawa o równorzędnym dla prawa swobody wypowiedzi.
Jeśli chodzi o podejście do obraźliwości wypowiedzi, kwestia również nie jest prosta, co ilustruje sprawa z powództwa Agory przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu, który w jednym z wywiadów przyrównał Gazetę Wyborczą do Trybuny Ludu z 1953 roku. Sąd I instancji uznał tę wypowiedź za dozwoloną, a dopiero Sąd Najwyższy uchylił wyrok.
W uzasadnieniu tego wyroku czytamy: Nie ma podstaw do podzielenia poglądu, że swoboda wypowiedzi, jako filar demokratycznego życia społecznego, usprawiedliwia naruszenie dóbr osobistych przez przekazywanie informacji niezgodnych rzeczywistością, czy też bezpodstawnie krzywdzących ocen, nawet gdyby istniał spór pomiędzy podmiotem wypowiadającym się i wymienianym przez niego.
Lekarz zatem, który zostanie obrażony w internecie czy prasie, ma dużo argumentów w sądzie, by bronić swojego imienia, choć należy pamiętać, że każda sprawa będzie rozpatrywana indywidualnie. W uzasadnieniu wyroku z dnia 18 lutego 2005 roku podjętego przez siedmiu sędziów Sądu Najwyższego zawarta jest wskazówka, że zarówno prawo do wolności wypowiedzi może w określonych sytuacjach podlegać ograniczeniom ze względu na inne prawa, jak i w konkretnych okolicznościach prawo do ochrony czci będzie musiało ustąpić przed innymi prawami.
Sprawa w GIODO
Tymczasem przed GIODO toczy się wspomniane postępowanie, które będzie miało doniosłe znaczenie dla środowiska lekarskiego. Istota tej sprawy polega na tym, że GIODO musi zbadać, czy portal może w celach komercyjnych przetwarzać dane osobowe lekarzy i lekarzy dentystów bez ich zgody.
W pierwszej instancji GIODO wydał decyzję, którą odmówił uwzględnienia wniosku. Ustawa o ochronie danych osobowych w art. 23 ust. 1 pkt 5 wymaga, aby przetwarzanie danych osobowych przez administratora nie naruszało praw i wolności, której dane dotyczą, to w ocenie Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych w analizowanej sprawie do takiego naruszenia nie doszło – ocenił Inspektor.
Jego decyzja została uchylona przez Wojewódzki Sąd Administracyjny, a wyrok WSA podtrzymany przez Naczelny Sąd Administracyjny. WSA nakazał GIODO ponowne zbadanie sprawy ze względu na istotne naruszenie zasad postępowania administracyjnego.
GIODO – zdaniem obu instancji – nie ustalił, czy właściciel portalu zapewnia należytą ochronę danych osobowych lekarzy jako administrator, nie wziął również pod uwagę, że jakakolwiek możliwość ingerencji lekarza w kwestii przetwarzania jego danych osobowych jest możliwa wyłącznie po jego zarejestrowaniu na portalu, w sytuacji gdy jego profil już istnieje. Wobec tego organ nie ustalił w istocie, czy w odniesieniu do skarżącego – lekarza rzeczywiście istnieje ww. przesłanka legalizacyjna, skoro dla zapewnienia ochrony swoich danych osobowych musi on spełnić dodatkowe, i to pozaustawowe obowiązki, w postaci zawarcia z administratorem (właścicielem portalu) stosownej umowy cywilnoprawnej. Do tego zaś czasu uprawnień takich w ogóle nie posiada.
Sądy zarzuciły GIODO, że nie zbadał dokładnie sprawy i nie zebrał całości materiału dowodowego. Orzeczenie NSA zapadło w kwietniu tego roku, na razie nie ma ponownej decyzji GIODO.
Justyna Wojteczek
Tagi: dobra osobiste lekarzy, GIODO, NSA, portale oceniające lekarzy, sądy, WSA