29 kwietnia 2014

Bez znieczulenia

Marek Balicki
Dotychczasowe limity finansowe przestaną być przeszkodą w leczeniu pacjentów chorych na raka – zapowiedział premier Donald Tusk w ostatni zimowy weekend. Dodał, że z jego punktu widzenia najważniejsze jest to, by żaden lekarz nie mógł powiedzieć pacjentowi choremu na raka, że nie będzie leczony, ponieważ istnieje limit finansowy i nie ma na to pieniędzy. Nic tylko przyklasnąć. Na takie słowa szefa rządu w sprawie rozwiązania problemu dostępności opieki zdrowotnej pacjenci i lekarze czekają od dawna.
Diabeł tkwi jednak w szczegółach. Dopóki ich nie poznamy, dopóty trudno ocenić realność i sensowność rządowych zapowiedzi. Ponieważ cykl wydawniczy „Pulsu” wymaga oddania tekstu zanim nastąpi publiczna prezentacja rozwiązań w sprawie kolejek, ich ocenę trzeba odłożyć do następnego numeru. Ale słowa, które już padły z ust premiera i przedstawicieli Ministerstwa Zdrowia, pozwalają przynajmniej na stawianie pytań.
Propozycje zniesienia limitów w finansowaniu świadczeń, zwłaszcza tych ratujących życie, zgłaszane są od dawna. Z linii orzeczniczej Sądu Najwyższego wynika jasno, że tam, gdzie mamy do czynienia z warunkami przymusu ustawowego, zapłata szpitalowi należy się zawsze, niezależnie od limitu. Przymus ustawowy udzielenia pomocy jest wtedy, gdy pacjent znajduje się w stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego. Obejmuje to nie tylko bezpośrednie zagrożenie życia, ale także te sytuacje, które wymagają natychmiastowego podjęcia czynności leczniczych, np. złamanie kończyny czy podejrzenie „ostrego brzucha”. Niestety, szpitale nie mają żadnych gwarancji otrzymania w kolejnych miesiącach zapłaty za te świadczenia, jeśli limit został przekroczony. NFZ płaci za nadwykonania tylko wtedy, gdy po półrocznym lub rocznym rozliczeniu pozostają jakieś wolne środki. W ostatnich latach, od czasu wybuchu kryzysu ekonomicznego, sytuacja finansowa NFZ pogorszyła się znacznie i kwota należna za niezapłacone nadwykonania rośnie. Pozostaje zawsze odwołanie się do sądu, ale postępowanie przed sądami trwa w Polsce latami.
Dlatego warto zapytać, czy zniesienie limitów będzie obejmowało również świadczenia udzielone w stanie nagłym? Czy w tym celu zostanie zwiększony budżet NFZ i w jak sposób?
Wiemy, że w wielu chorobach nowotworowych liczy się każda chwila (chociaż nie mieszczą się one w ustawowej definicji stanu nagłego). Ale przecież leczenia ostrego zapalenia wyrostka robaczkowego nie można odłożyć w żaden sposób. Nawet, gdy limit został przekroczony, bo działa tu przymus ustawowy. Kołdra już dzisiaj jest za krótka. Szpitale ogólne obawiają się, że bez dodatkowych pieniędzy i zmian w sposobie finansowania usług zniesienie limitów w onkologii może prowadzić do zwiększenia nierównowagi finansowej w innych zakresach usług, także w stanach nagłych. I trudno się im dziwić.
Wnioski nasuwają się same. Fragmentaryczne zmiany nie wystarczą, a na dodatek mogą powiększyć stare kłopoty. Potrzebne jest podejście systemowe i partycypacja głównych interesariuszy w przygotowywaniu zmian od samego początku.

Archiwum