4 października 2013

Na marginesie

Kto nie słyszał o Kabarecie Starszych Panów? Wspaniały duet autorski Jerzego Wasowskiego i Jeremiego Przybory, wsparty plejadą młodych wtedy, często wręcz odkrytych przez ten kabaret, gwiazd polskiej sceny, z takimi aktorami jak Barbara Krafftówna, Kalina Jędrusik, Irena Kwiatkowska czy Jan Kobuszewski, Wiesławami: Michnikowskim i Gołasem, Edwardem Dziewońskim i wieloma innymi, bawił elitę intelektualną kraju. Piosenki Wasowskiego i Przybory stały się kanonem satyry. Potem były: Dudek, STS, Owca, Pod Egidą. Jedna z piosenek utrzymanych w klimacie czarnego humoru z tego ostatniego kabaretu, w wykonaniu Barbary Krafftówny, wyjątkowo utkwiła mi w pamięci. Opisuje różne dramatyczne wydarzenia w ogródkach działkowych. Wciąż brzmi mi w uszach słynna fraza refrenu: „A poza tym nic na działkach się nie dzieje”…
Co mają tamte kabarety wspólnego z naszymi problemami? Otóż, wbrew pozorom, bardzo duźo. Wielu autorów tekstów kabaretowych z tamtych lat zgodnie twierdzi, że w czasach socrealizmu i codziennych nonsensów ówczesnej rzeczywistości, produkowanych przez komunistyczną władzę, znacznie łatwiej pisało się teksty satyryczne niż w początkach III Rzeczypospolitej. Dzisiaj zaczyna, przynajmniej w ochronie zdrowia, dziać się tak, jakby ktoś na siłę chciał renesansu polskiego kabaretu. Jak w piosence Krafftówny, w polskiej ochronie zdrowia dzieje się bardzo dużo złego.
Media opisują, jeżeli się o nich dowiedzą, dramaty chorych, w tym często, niestety, dzieci. Również jak w piosence, ci, którzy za to odpowiadają – nasi drodzy decydenci: premier, minister zdrowia i jego zastępcy oraz senatorowie i posłowie koalicji – udają, że nic złego się nie dzieje, że wszystko – jak to się kiedyś mówiło – jest OK! Teraz modniej brzmi: cool.
Że dzieje się źle, mówią zwykli ludzie, których dotknęło nieszczęście czekania na pomoc coraz bardziej chorej polskiej służby zdrowia. Mówili też związkowcy, którzy tłumnie przyjechali we wrześniu protestować na ulicach Warszawy, również ci reprezentujący polskich lekarzy i pielęgniarki, których racji rządzący nie chcą wysłuchać. Mówiła także część ekspertów na Forum Ekonomicznym w Krynicy. Polecam czytelnikom „Pulsu” felieton lekarza – marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego.
O specyficznym pojmowaniu zasady „punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia” przez wiceministra zdrowia pisze Paweł Walewski. A Maciej Murkowski, w artykule „Recepta na stare lata”, stawia diagnozę stanu przygotowań Polski na przewidywany, nieuchronny wyż geriatryczny w najbliższych latach. Trudno oprzeć się chęci zadedykowania, w związku z tym artykułem, naszym decydentom Pieśni 5. Jana Kochanowskiego: „Cieszy mnie ten rym Polak mądry po szkodzie, lecz jeśli prawda i z tego nas zbodzie, nową przypowieść Polak sobie kupi, że i przed szkodą i po szkodzie głupi”.
Wreszcie, jak zwykle kierując się z jednej strony doświadczeniem, a z drugiej intuicją polityczną, były minister zdrowia Marek Balicki przewiduje „gorącą polityczną jesień” również w ochronie zdrowia.
Teksty te łączy subtelna nić – „dramat w ogródkach” i ta fraza-puenta: „nic na działkach się nie dzieje…”, co oznacza ni mniej, ni więcej, że tak jak w czasach realnego socjalizmu rządzący oderwali się od rzeczywistości i nie widzą tego, co z polską służbą zdrowia lub, jak kto woli, ochroną zdrowia się dzieje.

Ewa Gwiazdowicz-Włodarczyk

Archiwum