29 kwietnia 2014

Język nasz giętki – Totum pro parte

Prof. Piotr Müldner-Nieckowski

Gdyby Wojciech Oczko (1537-1599) napisał dzieło o kile pt. „Przymiot” (Kraków, 1581) po łacinie, to jest w języku obowiązującym w całym XVI-wiecznym świecie, prawdopodobnie zostałby nazwany największym syfilidologiem w historii. Być może świat nie musiałby czekać dwustu lat na prace szkockiego lekarza Beniamina Bella (1749-1806), który wysunął tezę, że kiła (choroba francuska, franca, przymiot) i rzeżączka (wiewiór) to dwie różne choroby. Inny Szkot, John Hunter (1728-1793), nie wykonałby ryzykownego doświadczenia (1786), polegającego na podaniu sobie ropy pobranej z cewki moczowej chorego, który miał objawy klasycznej (w dzisiejszym rozumieniu) rzeżączki.
Hunter zachorował na obie choroby jednocześnie i nabrał przekonania, że jest to ostateczny argument za prawdziwością wielowiekowego sądu, iż kiła i rzeżączka są wywoływane przez ten sam patogen. Opisał chorobę jako zespół o bardzo bujnej symptomatologii i niezwykle zróżnicowanym przebiegu. Choroby weneryczne potraktował scalająco, popełniając błąd logiczny totum pro parte (całe zamiast części), tą samą charakterystyką ogólną obdarzył każdą z osobna.
Oczko jednak opisał kiłę w taki sposób, że inteligentny czytelnik z powodzeniem mógłby odróżnić francę, wiewiór i wrzód miękki, ale ta wiadomość do Szkocji nie dotarła. Sebastian Patrycy z Pilzna (1554-1626) kilkanaście lat po Oczce napisał wprawdzie już po łacinie dzieło o kile „De natura, causis, symptomatis morbi gallici eiusque curatione quaestio” (Kraków, 1591), podsumowujące ówczesną wiedzę, ale zagubił szczegóły diagnostyczne starszego kolegi. Zapewne niedokładnie czytając, uznał je za mało ważne, a od siebie nie dodał niczego istotnego. Trzeba było dopiero XIX-wiecznej bakteriologii, żeby nozologia tych jednostek chorobowych została ustalona ostatecznie.
Uderzający jest błąd Huntera. Zastosował rozumowanie, które często postrzegamy w języku ludzi kierujących się przesłankami naiwnymi. W jednej z dzisiejszych gazet czytamy:„Pałac b. prezydenta Janukowycza kosztował niewątpliwie miliony, wszystko w tym domostwie ocieka złotem i ma dużą wartość materialną”. Tymczasem to niezupełnie prawda. Znaleziono tam mnóstwo tandety, taniochy, bez gustu gromadzonej i zestawianej w żałosne konfiguracje. Dla (jak się okazało chwilowego) właściciela nie cena miała znaczenie – miał je wygląd przedmiotów. Bogacz nie liczy każdego grosza, a władca zapomina, na czym polega zwyczajność. Dziennikarz rozumował metodą totum pro parte: „Jeśli obiekt jest znacząco droższy niż inne obiekty danej kategorii, to i jego części muszą być odpowiednio kosztowniejsze”. Jak to, każdy gwóźdź wbity w ścianę?
Można rozumować i odwrotnie, pars pro toto (część zamiast całości): „Jeśli jestem młody, to i moja rodzina jest młoda”. „U zdrowego pacjenta nie da się stwierdzić żadnej patologii”. Czasem mogą to być zdania zachęcające, ale niekoniecznie mądre.

Archiwum