2 listopada 2020

Co z tą strategią?

Małgorzata Solecka

3 września. Minister zdrowia ogłasza strategię walki z pandemią na jesień.– Zmieniamy podejście do zagrożenia wirusem. W pierwszym etapie chcieliśmy COVID-19 zatrzymać, nie dopuścić do jego rozprzestrzeniania. Teraz będziemy koncentrować się na podejściu „smart”, tak zarządzać ryzykiem, by brać pod uwagę inne koszty – mówi Adam Niedzielski, powołany kilkanaście dni wcześniej na stanowisko ministra zdrowia. I podaje przykład nowego podejścia do życia w pandemii – otwarcie szkół. – Wiąże się to z ryzykiem większej liczby zakażeń, ale jednocześnie zamknięcie szkół powoduje ogromne straty gospodarcze, społeczne i nie tylko. Eksperci wskazują również zagrożenia dla zdrowia psychicznego młodych ludzi, którzy do prawidłowego rozwoju potrzebują kontaktu z grupą rówieśniczą – podkreśla. Strategia Niedzielskiego wchodzi w życie w połowie września.

Podejście „smart”, czyli wszystko, o czym mówił minister: trzy poziomy zabezpieczenia szpitalnego z wielospecjalistycznymi szpitalami gotowymi na przyjęcie pacjentów z COVID-19, ale otwartymi też dla innych chorych, celowane testowanie (z wyraźnym naciskiem na ograniczanie liczby testów), umiejscowienie pacjentów z lekkim przebiegiem zakażenia między lekarzami POZ a oddziałami zakaźnymi, nie przetrwa próby czasu i zdezaktualizuje się już za kilkanaście dni, gdy liczba zakażeń spektakularnie wzrośnie. Bo w pierwszej połowie września dzienna liczba nowych zachorowań waha się między 600 i 650, a w drugiej – po raz pierwszy przekracza psychologiczną granicę 1 tys.

Na początku października Ministerstwo Zdrowia po raz pierwszy dostrzega, że idziemy z koronawirusem na zderzenie czołowe: 2, 3 tys. Gdy Adam Niedzielski ogłasza Strategię 2.0, jest już około 5 tys. nowych przypadków dziennie. – Zmieniamy strategię postępowania z infrastrukturą szpitalną. Zapewniamy więcej łóżek i respiratorów, a także będziemy pracować nad tym, aby zwiększyć liczebność personelu zajmującego się pacjentami covidowymi – mówi Niedzielski. W każdym województwie powstanie szpital koordynacyjny, a w nim dodatkowe stanowiska intensywnej terapii dla pacjentów zarażonych koronawirusem. „Szpital koordynacyjny będzie pełnił rolę głównego szpitala w danym województwie i będzie ukierunkowany na opiekę nad pacjentami z COVID-19. Dyrektorzy tych placówek zostaną włączeni do wojewódzkich zespołów zarządzania kryzysowego” – przekazują media pomysły ministra.

Dyrektorzy części wspomnianych szpitali nie kryją przerażenia. Placówki takie jak warszawski Szpital MSWiA i krakowski Szpital Uniwersytecki dopiero zaczęły się przecież przygotowywać do pełnienia funkcji szpitali wielospecjalistycznych dla zarażonych COVID-19 i jednocześnie placówek otwartych dla innych pacjentów. Nikt nie zaprzecza, że koordynacja w czasie epidemii jest niezwykle istotna, ale to zadanie powinno, tłumaczą, spoczywać na wojewodach. Szpitale widzą, co się dzieje, jak lawinowo rośnie liczba zgłaszających się i przywożonych karetkami pacjentów. – Mamy dość swoich zadań – apelują o rozsądek.

Dlaczego na początku października resort zdrowia zdawał się kręcić kierownicą, która straciła łączność z resztą pojazdu? Skąd te nerwowe ruchy? Błąd pierworodny to brak strategii, która powinna być opracowana podczas wakacji. Prace zespołu powołanego przez ministra Łukasza Szumowskiego były – można to usłyszeć również od członków tegoż ciała – farsą. – Raczej komunikowano nam rozwiązania, które wymyślano gdzieś, pewnie w zaciszu gabinetów. Może z udziałem jednego, dwóch ekspertów, niekoniecznie członków zespołu. Nie było dyskusji, nie było wymiany myśli – słyszymy relację. Ale efekty prac minister Adam Niedzielski 3 września komunikuje jako dzieło kolegialne, za które odpowiedzialność ponoszą wszys-cy członkowie zespołu.

Strategia dla systemu ochrony zdrowia na półroczny okres infekcyjny powinna zawierać realistycznie ocenioną skalę zakażeń SARS-CoV-2 w kilku wariantach przebiegu COVID-19 (przy czym przygotowania powinny uwzględniać wariant realistyczno-pesymistyczny). – Zarówno minister, jak i główny inspektor sanitarny w październiku mówili, że nie spodziewali się takiej skali zakażeń i żaden z modeli matematycznych, z których resort korzystał, nie przewidywał takiego przebiegu wydarzeń. To dziwne, bo pod koniec wakacji były przedstawiane symulacje, z których wynikało, że niekontrolowane i jednoczesne otwarcie wszystkich szkół doprowadzi w ciągu kilku tygodni do minimum kilku tysięcy potwierdzonych zakażeń dziennie – komentował w nieoficjalnej rozmowie jeden z ekspertów.

Wydaje się, że – zupełnie nieracjonalnie – decydenci postanowili przyjąć za pewnik realizację najbardziej optymistycznych scenariuszy. Widać to choćby na przywołanym przez ministra Niedzielskiego przykładzie otwarcia szkół: przygotowań na ich działanie w czasie pandemii niemal nie przeprowadzono (niemal, bo pewne prace wykonały jednak szkoły i samorządy, ale w bardzo ograniczonym zakresie). Rząd słyszał tylko tych ekspertów, którzy twierdzili, że dzieci nie transmitują wirusa. Co prawda mogą się zakażać, ale dorosłych na ogół nie zakażają. W takiej sytuacji może byłby problem z frekwencją w szkołach, ale nie stałyby się one, jak to teraz (po 20 października) mówi minister zdrowia, rozsadnikami epidemii. A stały się. Rząd jest tym faktem szczerze zaskoczony, choć nie powinien.

Podobnie, uważają moi rozmówcy, rzecz się ma z funkcjonowaniem szpitali. Założono już w maju, że szpitale od końca maja, najpóźniej od czerwca, pełną parą zaczną nadrabiać marcowo-majowe niepełne wykonania kontraktów. Gdy dyrektorzy szpitali alarmowali, że to praktycznie niemożliwe, bo przecież trwa pandemia, a szpitale mają ograniczone możliwości przyjęć, resort ustami wiceministra Sławomira Gadomskiego radził pracę na trzy zmiany. Gdy lekarze mówili, że priorytetem powinno być przygotowanie się do jesieni i zimy, bo problem koronawirusa wróci, słyszeli, że system nie może być nastawiony wyłącznie na pacjentów z COVID-19. I to jest oczywiste, tyle że Ministerstwo Zdrowia i NFZ same doprowadziły do sytuacji, kiedy wielu innych pacjentów nie ma szans na pomoc medyczną, bo system przestał być sterowny. Dlaczego? Prawdopodobnie błędnie założono, że wśród nas, Polaków, koronawirus nie będzie siać takiego spustoszenia. Bo geny, bo szczepionka przeciw gruźlicy, bo mniejsza mobilność i kulturowe zamknięcie seniorów w domach. Te kalkulacje w październiku runęły jak domek z kart.

Ale błędy w strategii (czy raczej brak strategii, bo osławionych sześć kartek, które Ministerstwo Zdrowia prezentuje jako Strategię 2.0, niezupełnie uzasadnia tak wzniosły tytuł) bynajmniej nie obciążają wyłącznie Ministerstwa Zdrowia, zwłaszcza zaś jego nowego szefa. To raczej rząd i – szerzej – rządząca koalicja straciły z radaru kwestię pandemii, zajmując się na przestrzeni ostatnich miesięcy wszystkim, tylko nie tym, co istotne. W dużym skrócie ujął to jeden z satyryków: – Pomyliliśmy meble. Mieliśmy się zajmować łóżkami, nie stołkami.

Trudno o trafniejsze podsumowanie, choć problemem jak wiadomo nie są łóżka. A strategia nie zaowocuje zwycięstwem, nawet jeśli w każdym mieście wojewódzkim powstaną szpitale z setkami łóżek. Nie łóżka leczą i nie łóżka niosą pomoc, a wątek „kapitału ludzkiego” w strategii – zarówno w wersji 2.0, jak i wcześniejszych, był i jest marginalizowany.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum