23 marca 2013

Na marginesie Kodeksu Etyki Lekarskiej

Tadeusz Maria Zielonka, Katedra i Zakład Medycyny Rodzinnej WUM

Artykuł 78
Lekarze, którzy nauczają studentów lub szkolą lekarzy, powinni swoim postępowaniem stanowić przykład godny naśladowania dla studentów i młodych lekarzy będących pod ich opieką.

Etycznego postępowania nie można się nauczyć w jeden wieczór przed egzaminem. Składa się nań wiele elementów, które nie zawsze można znaleźć w Internecie, w książce czy usłyszeć na wykładzie. Postaw etycznych uczymy się, nie tyle czytając czy słuchając, ile przede wszystkim obserwując. Dlatego tak ważny jest postulat, aby nauczyciele uczyli etyki głównie swoim własnym przykładem. Studenci i młodzi lekarze uczą się zawodu nie tylko na podstawie wiedzy teoretycznej, ale obserwując swych nauczycieli i starszych kolegów w działaniu. Zwykle czynią to nieświadomie, przyswajając wiedzę w tej dziedzinie na podstawie istniejących realiów. Ta pozawerbalna edukacja wbrew pozorom jest bardzo ważna w kształtowaniu postaw przyszłych lekarzy. Dlatego tak istotne, aby postawy osób uczących były nienaganne, gdyż są powielane przez następne pokolenia lekarzy. Szkoda, że bardzo niewielu profesorów prowadzi zajęcia ze studentami, powierzając często ten obowiązek młodym asystentom. Trudno wówczas uczyć się od mistrza i mamy do czynienia raczej z przysposobieniem do zawodu, a nie ze studiami z prawdziwego zdarzenia. Młodzi medycy naśladują podpatrzone podczas studiów obyczaje. Jeśli starzy mistrzowie nie podają pacjentom ręki na powitanie, nie czynią tego później wykształceni przez nich lekarze. Mimo że w życiu prywatnym uważają to za odruch bardzo naturalny i podają rękę na powitanie sąsiadowi, dozorcy czy agentowi ubezpieczeniowemu, to jednak nie czynią tak przy spotkaniu z pacjentem, nawet jeśli znają go dobrze od wielu lat. Pokazuje to, jak silny wpływ ma obserwacja nauczycieli na kształtowanie zachowań, gestów, sposobu wyrażania się czy nawet ubierania lekarzy przez nich wykształconych. Tym pewnie należy tłumaczyć tak rzadkie mycie rąk przez polskich lekarzy przed i po kontakcie z chorym. Widocznie nie byli tego nauczeni za młodu przez swoich nauczycieli. Ciekawe jest to, że amerykańscy studenci medycyny studiujący w Polsce sami wyposażają się w indywidualne dozowniki z płynem do dezynfekcji rąk i stale ich używają, choć nie obserwują takich zachowań u swych nauczycieli. Obserwowanie od dziecka realiów obowiązujących w medycynie w rodzinnym kraju okazuje się silniejsze od wzorów prezentowanych przez polskich lekarzy. Swoją drogą musi to być dla nich zaskakujące, że w innych krajach lekarze nie myją rąk po kontakcie z chorym. Przeprowadzone badania wykazały, że mniej niż 30 proc. lekarzy myje ręce po zbadaniu chorego.

Czy izba lekarska nie powinna baczniej obserwować postępowania osób kształcących studentów i młodych lekarzy? Nauczycielom należy stawiać znacznie wyższe wymagania i więcej od nich oczekiwać, także w zakresie odpowiednich postaw. Niestety brak chyba zrozumienia tak oczywistych spraw, gdyż nie ocenia się, czy postawy nauczycieli godne są naśladowania ani nie weryfikuje ich. Wiedza i umiejętności zawodowe nie mogą być jedynym kryterium kwalifikującym do bycia nauczycielem. Bez stworzenia odpowiedniego systemu kształcenia, selekcji i oceny nauczycieli akademickich nie tylko pod kątem ich dorobku naukowego, ale również od strony umiejętności pedagogicznych i prezentowanych zachowań, trudno oczekiwać właściwych postaw u wykształconych przez nich lekarzy. W ostatnich latach wzrastały społeczne oczekiwania względem lekarzy. Zmusza to do zmiany systemu kształcenia realizowanego przez określonych ludzi.

W ostatnim artykule autorzy Kodeksu Etyki Lekarskiej znów zwracają się do nauczycieli biorących udział w szkoleniu przed- i podyplomowym z nakazem godnego postępowania. Lektura tego artykułu rodzi gorzką refleksję, jak bardzo realia odbiegają od tego zapisu. Studenci nie są nawet świadomi, że uczelnie medyczne przez postawy swoich nauczyciel uczą ich działań nie tylko nieetycznych, ale co gorsza niezgodnych z prawem. To bardzo niebezpieczne zjawisko, gdyż w dobie coraz bardziej rygorystycznego egzekwowania prawa w naszym kraju lekarze coraz gorzej są przygotowani do wykonywania zawodu. Taki stan rzeczy jest bardzo krzywdzący dla młodych ludzi, którzy w dobrej wierze uczą się od swoich nauczycieli postaw, za które mogą w przyszłości ponieść konsekwencje karne. Znakomitym przykładem tego są realia dotyczące przestrzegania tajemnicy lekarskiej. Studenci są przyzwyczajeni, że historie chorób, wyniki badań laboratoryjnych to powszechnie dostępne dokumenty, które leżą na stołach, półkach lub w pudełkach. Nie zdają sobie sprawy, że naśladowanie obyczajów, jakie obserwują podczas studiów, może poskutkować karą pozbawienia wolności od sześciu miesięcy do dwóch lat. Na uczelniach w sposób karygodny nie są respektowane przepisy dotyczące ochrony danych osobowych, a brak reakcji ze strony władz uczelni, samorządu lekarskiego, Głównego Urzędu Ochrony Danych Osobowych czy organów ścigania jest niezrozumiały. Istniejące w polskiej medycynie obyczaje stanowią jawne naruszenie obowiązującego prawa. Grozi to poważnymi konsekwencjami dla młodych lekarzy, którzy przyswoją sobie te obyczaje jako obowiązującą normę. Identycznie jest z wymogami uzyskania świadomej zgody na wszelkie, nie tylko bardzo inwazyjne, działania. Podpis pacjenta na odpowiednich dokumentach potwierdzających jego akceptację działań medycznych uważa się za zbędną biurokrację. Niestety, studenci bardzo często uczą się niewłaściwych postaw w tym względzie od swoich nauczycieli. Podobnie jest z obowiązkiem zgłaszania chorób zakaźnych czy nowotworowych, niepożądanych działań leków i odczynów poszczepiennych. Niewykonanie tego obowiązku w wyznaczonym czasie grozi karą grzywny. Mimo to polscy lekarze nagminnie ignorują ten obowiązek, a środowiska akademickie nie świecą dobrym przykładem w tym względzie. Inna sprawa, że odpowiednie organa nie wyciągają żadnych konsekwencji w przypadku naruszania przepisów, co pogłębia istniejącą patologię. Prawo trzeba respektować, a gdy jest złe, należy je zmieniać, a nie omijać.

Niestety, lekarze, skupiając się na nauczaniu studentów, czasem traktują pacjentów zbyt instrumentalnie, jako ciekawe przypadki warte pokazania i omówienia. Nie zawsze znajdują czas na wyjaśnienie chorym potrzeby tej edukacji i nie podejmują próby uzyskania na to ich zgody. W ten sposób od najmłodszych lat uczy się studentów medycyny przedmiotowego traktowania pacjentów. Czy studenci znajdują w szpitalach wzorce godnego traktowania chorego, czy dowiadują się, jak zapewnić im godną śmierć, czy obserwując postawy swych nauczycieli, uczą się, w jaki sposób szanować intymność chorego? Czy mają okazję zobaczyć, jak należy się zachowywać w trudnych rozmowach z pacjentami lub ich rodzinami? Czy potrafią zawiadomić rodzinę o śmierci najbliższej osoby, poinformować chorego o rozpoznaniu śmiertelnej choroby i złym rokowaniu? Ważne jest, by studenci i młodzi lekarze mieli okazję zobaczyć, jak w praktyce rozwiązywać rodzące się problemy, a równocześnie, aby te przykłady były godne naśladownictwa. Student medycyny uczy się akceptować brud w polskich placówkach służby zdrowia, przyzwyczaja się do zatłoczonych korytarzy, do pacjentów leżących na kozetkach lub nawet na materacach. Uczy się niemożności zaspokajania najprostszych i oczywistych potrzeb chorego lub lekarza. Musimy mieć świadomość wagi starego powiedzenia – „czym skorupka za młodu nasiąknie…”. Niełatwo zmienić nawyki, jakie młodzi lekarze nabędą podczas studiów. Dlatego tak ważne jest odpowiednie przygotowanie nauczycieli akademickich i monitorowanie, jaki przykład dają swoim uczniom, i tworzenie odpowiednich warunków pracy w szpitalach uniwersyteckich. Wymaga to wprowadzenia nieistniejącego w Polsce sprawnego i rzetelnego systemu wewnętrznej kontroli. Uczelnie powinny wyodrębnić organy odpowiedzialne za monitorowanie jakości kształcenia. Ostatnio Ministerstwo Szkolnictwa Wyższego zobligowało wszystkie uczelnie do stworzenia odpowiednich komisji. Rzecz w tym, na ile będą to tylko formalnie istniejące organy, a na ile realizujące postawione przed nimi zadania. Samorząd lekarski powinien włączyć się w ten proces, gdyż jest odpowiedzialny za postawy lekarzy i musi interesować się procesem ich kształtowania.

Archiwum