29 kwietnia 2014

Autorytet może być wartością

Tadeusz Tołłoczko

Niemal bezpośrednio po studiach pracowałem w jednym ze szpitali w charakterze wolontariusza.
Ordynator oddziału, uznawany za lekarski autorytet, zorganizował ogólnokrajową konferencję na temat klinicznych aspektów nauki Pawłowa. Sala wykładowa była przepełniona. Wierzyłem w naukę, a także w każde słowo ludzi nauki. Skrupulatnie robiłem notatki. Podczas przerwy pielęgniarka poinformowała ordynatora, że operowana przez niego poprzedniego dnia chora (będąca żoną jakiegoś VIP-a) nagle zasłabła. Bardzo nerwowy przebieg miała dyskusja przy łóżku chorej. Jeden z doświadczonych lekarzy zwrócił ordynatorowi uwagę, że tok jego rozumowania wcale nie przebiega torami nauki Pawłowa. Zdenerwowany ordynator podniesionym głosem odpowiedział: – W nosie mam pana i pańskiego Pawłowa. W rzeczywistości bardziej dosadnie określił, w której część swego ciała chciał umieścić uczonego z jego nauką i asystentem. Wówczas dostałem intelektualnej i psychicznej zapaści.
Załamała się moja nieograniczona wiara w nieskazitelność nauki i naukowe autorytety, co mi zostało do dzisiaj, choć niegdyś ich stwierdzenia uznawałem za „prawdę objawioną”. Dziś opisane wydarzenie uważam za przestępstwo, zwłaszcza wobec wchodzącej w świat nauki i medycyny młodzieży.
Przed laty, jako docent, wielokrotnie proszony byłem przez kolegów chirurgów o podjęcie się funkcji obrońcy w uczelnianej komisji dyscyplinarnej lub odpowiedzialności zawodowej. Na uczelni przewodniczącym takiej komisji był znany wówczas profesor, powszechnie (i przeze mnie również) uważany za autorytet w zakresie swojej dyscypliny klinicznej. Z natury rzeczy nie znał odmiennych niż w czasach jego młodości warunków pracy w izbie przyjęć. Mimo to jego niesłuszne opinie, choć wydawane w dobrej wierze, o problemach tam zaistniałych, uznawane były za właściwe i ostateczne. Tak więc ja, młody docent, czasami przegrywałem z nim w różnych sprawach nie tyle merytorycznie, ile ze względu na magię autorytetu. Zrozumiałem wówczas, że są osoby, które (cytuję za Leonem Kołakowskim) „zawsze mają słuszne poglądy na wszystko” oraz, że mieć rację w odniesieniu do twierdzeń autorytetu, jest co najmniej potencjalnie niebezpieczne.
Te zdarzenia i wiele, wiele innych, których byłem świadkiem, sprawiły, że stale dręczył mnie problem istoty, znaczenia i wartości autorytetu w życiu osobistym i zawodowym każdego człowieka, a w nauce i medycynie w szczególności.
Autorytet osoby lub instytucji jest wyrazem prestiżu i uznania ich pozytywnego społecznego znaczenia w oparciu o cenione w danej wspólnocie wartości. Stałymi kryteriami oceny są: wiedza, profesjonalizm, moralność, prawdomówność, bezstronność, będące wyrazem mądrości. Autorytet (od łac. auctor) to ten, kto powiększa dobro własnym wysiłkiem twórczym. Kto nie pomnaża dobra, nie może być uznany za autorytet (augere – powiększać). Mnożenie dobra jest kryterium bezwzględnym. Jednakże autorytet, a nawet czysty profesjonalizm, nie mogą być nigdy oderwane od prawdy i dobra, a więc również od sumienia i moralności.
Osoba uznana za autorytet (łac. auctoritas – powaga, znaczenie) obdarzana jest szacunkiem, respektem, zaufaniem, posłuchem i wywiera intelektualny wpływ na bieżące problemy życiowe lub naukowe, będąc pozytywnym wzorcem uczciwego sposobu bycia i życia. Szacunek dla autorytetu jest w głównej mierze wynikiem głoszonej przez niego prawdy, sprzeciwu wobec kłamstwa i koniunkturalizmu, zgodności postępowania z głoszonymi zasadami oraz głębokiej wiedzy naukowej i życiowej mądrości. Kłamstwo i jego tolerowanie wykluczają pojęcie autorytetu.
Mądrość prawdziwego autorytetu polega na całkowitym wyzbyciu się tendencji do zajmowania pozycji autorytarnej, żądającej, czy nawet tylko oczekującej, poddaństwa, dyspozycyjności lub uwielbienia, zwłaszcza ze strony uczniów. Autorytet jest zawsze świadom swojej godności i wartości.
Moi bezpośredni nauczyciele chirurgii i życia: prof. Jan Nielubowicz oraz oksfordczycy Max Sanderson i Miles Hardie, byli dla mnie niewątpliwymi autorytetami, ale żaden z nich nie żądał akceptacji jego twierdzeń, wręcz zmuszali mnie do ich przemyślenia i krytycznej oceny. Ich zaufanie zyskiwałem nie przez potakiwanie i wychwalanie ich myśli, działań i decyzji, ale przez analityczną refleksyjność.
Współcześnie, z powodu wysokiej specjalizacji, pojęcie autorytetu, z jego wszechstronnymi umiejętnościami, stopniowo zatraca sens i znaczenie. Niektórzy superspecjaliści z bardzo wąskich dziedzin nauki czują się także superspecjalistami w zakresie etyki. Współcześnie nie ma jednak autorytetu „od wszystkiego”. Dawny autorytet ojca w rodzinie, jako źródła wiedzy, został skutecznie zniwelowany przez komputer, radio i telewizję. Jednak zdaniem prof. Kołakowskiego wychowanie całkowicie pozbawione autorytetu, tradycji i dogmatu kończy się nihilizmem.
Autorytet pracownika naukowego oceniany jest w dwóch aspektach: poznawczym i etycznym. Nie wynika ani z posiadania formalnych tytułów, ani z zajmowania wysokich stanowisk. Nie można go zadekretować ani wymusić. Trzeba nań swymi myślami i czynami zapracować.
Autorytety, nawet te najprawdziwsze, zawsze jednak w różnym stopniu uzurpowały i przyznawały sobie prawo i prerogatywy w głoszeniu prawdy. A przecież w twierdzeniach autorytetów wyraża się tylko większe prawdopodobieństwo prawdy. Przyczynia się do tego potęga ich zawodowej wiedzy. Dlatego znaczenie wypowiedzi autorytetu jest ważne nie ze względu na osobę mówiącego, lecz ze względu na wartość i zgodność z prawdą wypowiadanej myśli. Jednakże bywa i tak, że myśl wypowiedziana przez przeciętnego rozmówcę, mimo że wartościowa, jest niedoceniana lub wręcz ignorowana.
Niewątpliwie w wielu sytuacjach samodzielność myślenia wymaga nie tylko odwagi, ale i wsparcia. To rozum, a nie gazetowa reklama jakiejś osoby, powinien wskazać wybór autorytetu, który pomoże znaleźć, oparte na prawdzie i moralności, rozwiązanie ujawniających się problemów. Zadaniem gazety jest przekazywanie informacji, a nie inspirowanie wyboru autorytetu. Należy zdawać też sobie sprawę, że w odniesieniu do opinii jednego autorytetu można bardzo często znaleźć całkiem odmienne twierdzenie innego, równie szlachetnego umysłu.

Zasadnicze cechy i zadania autorytetu
Prawdziwy autorytet usiłuje doszukać się sensu i prawdy również w nieudolnie sformułowanej myśli. Nawet wypowiedziana przez adwersaża w dyskusji fałszywa teza nie dyskredytuje go w oczach prawdziwego autorytetu. Odwrotnie, autorytet pomaga dyskutantowi precyzyjniej zdefiniować myśl, aby lepiej wyrażała istotę sprawy i była łatwiej zrozumiana. Wynika to z faktu, że prawdziwy autorytet pragnie dotrzeć do prawdy, a nie odnieść tylko polemiczne zwycięstwo. Autorytet dyskredytujący oponenta jest z założenia autorytetem fałszywym.
To do autorytetów odnieść można powiedzenie starożytnych Rzymian: „Sapientia vanitatem exuit mentibus” („Mądrość potrafi wyzwolić myśl z marności”). Prawdziwa mądrość potrafi również w mowie prostych, a nawet myślowo błądzących ludzi odkryć myśl i sens, a takiej możliwości pseudoautorytety nawet nie dostrzegają. U nas znane jest stwierdzenie, że nie ma tak przeciętnego człowieka, od którego największy mędrzec nie mógłby się jeszcze czegoś nauczyć. Rola rzeczywistego autorytetu polega również na przymuszaniu do samodzielnego myślenia i nauczeniu, jak, a nie co, mamy myśleć.
Dodatkową cechą autorytetu musi być odwaga, świadome podejmowanie ryzyka mówienia prawdy, choć to bywa zwykle niebezpieczne. Jakże często, mimo oczywistego przekraczania zasad moralnych w życiu publicznym czy naukowym, nawet najwyższe autorytety milkną. „Qui tacet videtur ubi loqui potuit ac debiut”(„Ten kto milczy, wydaje się zgadzać tam, gdzie mógł i powinien był mówić”).

Archiwum