28 marca 2015

Bez znieczulenia

Marek Balicki

Otrzymaliśmy znowu ważny sygnał ostrzegawczy dotyczący funkcjonowania naszego systemu opieki zdrowotnej. W ogłoszonych niedawno wynikach kolejnej edycji Europejskiego Konsumenckiego Indeksu Zdrowia Polska zajęła 32. miejsce na 37 krajów europejskich objętych badaniem. Kilka miesięcy wcześniej w raporcie o sprawiedliwości społecznej Fundacji Bertelsmanna w ocenie służby zdrowia Polska znalazła się na 26. miejscu i wyprzedziła jedynie dwa kraje: Łotwę i Rumunię. Nieco lepiej wypadliśmy w Raporcie Bloomberga porównującym efektywność systemów opieki zdrowotnej. W 2014 r. zajęliśmy w nim 22. miejsce wśród 51 krajów świata.
Niezależnie od uwag i zastrzeżeń do przyjętych metod i kryteriów oceny, które moglibyśmy kierować pod adresem autorów wszystkich rankingów, ich wyniki nie odbiegają od powszechnych odczuć. Z jednej strony mamy opinie chorych, codziennych odbiorców usług zdrowotnych. Są druzgoczące. Formułowane z innej perspektywy oceny pracowników służby zdrowia niewiele się od nich różnią. Z kolei eksperci i urzędnicy wskazują na fakt, że przy tak niskich nakładach publicznych na ochronę zdrowia oraz małej liczbie lekarzy i pielęgniarek uzyskujemy w sumie niezłe efekty.
Dla prognozowania przyszłości i podejmowania ewentualnych działań zaradczych dużo ważniejsza od aktualnej pozycji w rankingach jest dynamika zmian. Z jakim trendem mamy do czynienia? Czy w stosunku do innych krajów nasza pozycja poprawia się, czy też dystans się zwiększa? I tu wszystkie trzy wspomniane raporty są zgodne. W porównaniach międzynarodowych pozycja Polski pogarsza się.
Wprawdzie w Europejskim Konsumenckim Indeksie Zdrowia zajęliśmy tę samą pozycję co rok wcześniej, ale punktów uzyskaliśmy mniej, a w ciągu trzech lat spadliśmy o cztery miejsca. W raporcie Fundacji Bertelsmanna też pogorszyła się nasza pozycja i zmniejszyła liczba punktów. Ciekawe, że ogarnięta kryzysem Grecja potrafiła w tym samym czasie poprawić swoją punktację i w efekcie nas wyprzedzić. Również w rankingu efektywności Bloomberga w stosunku do wyników z 2013 r. spadliśmy o jedną pozycję, podczas gdy Niemcy zdołały poprawić się o siedem miejsc. Wynika z tego jedno: sprawy ochrony zdrowia idą w Polsce w złym kierunku. I coś z tym trzeba zrobić, zwłaszcza że w najbliższych latach czekają nas wielkie wyzwania związane ze starzeniem się społeczeństwa.
Obwinianie za obecny stan spraw wyłącznie rządzącej od siedmiu lat koalicji byłoby zbytnim uproszczeniem.
W zeszłym roku minęło wszak 15 lat od przeprowadzenia radykalnej reformy opieki zdrowotnej, która otworzyła drogę do komercjalizacji i prywatyzacji tej sfery usług publicznych. Zatem trudno nie stawiać hipotezy, że dzisiaj mamy do czynienia z długofalowymi skutkami ówczesnych decyzji. Pewne jest jedynie, że potrzebujemy pogłębionej diagnozy, aby sformułować nową strategię. Przed wyborami tego już się chyba zrobić nie da. Od głównych kandydatów i ugrupowań możemy jednak oczekiwać zobowiązania, że zabiorą się za to zaraz po zwycięskich wyborach.>

Archiwum