14 listopada 2014

Choroby przyzębia

Z prof. dr hab. n. med. Renatą Górską, kierownikiem Zakładu Chorób Błony Śluzowej i Przyzębia, krajowym konsultantem ds. periodontologii, rozmawia Małgorzata Skarbek.

Dlaczego choroby przyzębia są groźne dla naszego organizmu?
Choroby przyzębia są przewlekłymi chorobami infekcyjnymi tkanek otaczających ząb i utrzymujących go w zębodole. Fakt, że są przewlekłe, ma istotne znaczenie, ponieważ proces zapalny może nie tylko oddziaływać miejscowo, ale także wpływać na zdrowie ogólne pacjenta. Bakterie występujące w kieszonce przyzębnej mają możliwość przedostawania się poza nią, do krwiobiegu, co uruchamia różne niepożądane mechanizmy biologiczne.
Pacjenci najczęściej zakładają, że nieleczona choroba przyzębia skutkuje powikłaniami miejscowymi, w postaci ropni, ruchomości zęba, w końcu jego utraty. Traktują to jako przykrość, bo upośledza funkcje, pogarsza estetykę, ale nie zdają sobie sprawy, że konsekwencje są dużo poważniejsze.
W związku z tym profilaktyka i leczenie chorób przyzębia odgrywają istotną rolę. Niestety, dotychczasowe działania profilaktyczne nie spełniają swojego zadania. Być może dlatego właśnie, że pacjenci nie znają skutków chorób przyzębia. Nie są świadomi, że mogą one stanowić czynnik ryzyka zawału serca, udaru mózgu, przedwczesnego porodu, niskiej wagi urodzeniowej noworodka lub wpływać na przebieg cukrzycy. Bagatelizują swoje dolegliwości. Mam nadzieję, że dzięki szeroko zakrojonym działaniom medialnym zwiększy się wiedza naszego społeczeństwa w tym zakresie.

Jaki jest mechanizm tego procesu?
Oddziaływanie stanu zapalnego jest procesem złożonym i nie do końca wyjaśnionym. Może to być działanie bezpośrednie – bakterie z kieszonki przyzębnej dostają się do krwiobiegu (bezpośrednie oddziaływanie bakterii na śródbłonek naczyniowy), a z niego – do poszczególnych organów, lub działanie pośrednie, polegające na przedostawaniu się powstałych w kieszonce mediatorów zapalnych (interakcje mediatorów zapalnych ze śródbłonkiem). Mogą także wpływać na destabilizację płytki miażdżycowej, co prowadzi do zawału mięśnia sercowego.

Czy mamy dane epidemiologiczne określające rozpowszechnienie tej choroby?
W 2011 i na przełomie 2013/2014 r. na zlecenie Ministerstwa Zdrowia były prowadzone badania epidemiologiczne na próbie losowej wybranej przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. Udział w badaniu zaproponowano 20 tys. osób w wieku 35-44 i 65-74 lat, w czterech dużych ośrodkach: Białymstoku, Szczecinie, Wrocławiu, Warszawie, i w czterech mniejszych: Toruniu, Oławie, Łobezie i Ełku. Niestety, zgłosiło się mniej niż 10 proc. zaproszonych, udało nam się zbadać 1750 osób. Choć w zaproszeniu była informacja, że w przypadku wykrycia patologii w jamie ustnej zapewniamy leczenie w ramach NFZ, większość adresatów zlekceważyła badanie.
Wyniki są zatrważające. W grupie młodszych badanych tylko 1,7 proc. nie wymagało poprawy stanu higieny oraz interwencji lekarza. Około 15 proc. miało zapalenie dziąseł, prawie 23 proc. – zaawansowaną chorobę przyzębia, czyli zapalenie dziąseł, głębokie kieszonki (powyżej 6 mm) i/lub patologiczną ruchomość zębów. Wszyscy wymagali leczenia, co najmniej usunięcia złogów nazębnych, a 23 proc. – leczenia specjalistycznego. W grupie osób starszych wyniki były jeszcze gorsze, bowiem zdrowe przyzębie miało jedynie 0,7 proc. badanych.
Drugi rodzaj badań epidemiologicznych prowadzimy pod wspólnym patronatem prof. Grzegorza Opolskiego i moim. Badania te miały wykazać stan tkanek przyzębia u osób po świeżym zawale mięśnia sercowego (do 72 godz.), były prowadzone w pięciu ośrodkach akademickich, klinikach periodontologicznych i kardiologicznych w Warszawie, Białymstoku, Wrocławiu, Szczecinie oraz Lublinie. Zbadaliśmy około 600 osób. Średnia wieku pacjentów to 55 lat.
Blisko 40 proc. badanych wymagało leczenia specjalistycznego, nie było ani jednej osoby ze zdrowym przyzębiem. Stan przyzębia badanych odpowiadał mniej więcej wiekowi 68 lat, czyli ludzi o 13 lat starszych. Wyniki są więc dramatycznie złe. Bardzo dużo osób przebywających w szpitalu odmówiło zbadania jamy ustnej (pacjent musi wyrazić zgodę na badanie), mimo argumentu, że intensywny stan zapalny w jamie ustnej może wpływać na cały proces leczenia ich choroby (zawału lub udaru).
Zbadanych zapraszaliśmy po wyjściu ze szpitala do Kliniki Periodontologicznej, aby ich leczyć. Zgłosiła się tylko 1/4. Niektórzy przyszli na pierwszą wizytę, aby skorzystać z oczyszczenia zębów, otrzymać płyn do płukania, szczoteczkę, i więcej się nie pojawili.
Gdyby udało nam się u wszystkich pacjentów w tych ośrodkach zbadać poziom fibrynogenu, białka CRP, interleukin – tak jak było planowane, a następnie usunąć stan zapalny, to oni odnieśliby korzyści zdrowotne, a my mielibyśmy jedno z większych badań na świecie. Niestety, brak dyscypliny ze strony pacjentów to uniemożliwił.

A badania w innych krajach?
W kwietniu 2012 r. odbyło się w Segowii, w Hiszpanii, spotkanie periodontologów pod auspicjami Europejskiego Towarzystwa Periodontologii i Amerykańskiego Towarzystwa Periodontologicznego, na którym omawiano dokładne badania w tej dziedzinie wykonane nowoczesnymi metodami w ciągu ostatnich 15 lat. Ciągle nie znamy mechanizmu oddziaływania stanu zapalnego na zdrowie ogólne. Brakuje badań epidemiologicznych, które wskazywałyby, że leczenie interwencyjne choroby przyzębia powoduje obniżenie poziomu białka CRP, fibrynogenu i innych parametrów, będących czynnikiem ryzyka np. zawału mięśnia sercowego. Do tej pory badania na wielotysięcznej populacji nie zostały wykonane. Stany Zjednoczone są najbliżej przeprowadzenia takich badań.
Niemniej jednak konkluzja kongresu w Segowii byłą następująca: nawet bez wyników szerokich badań epidemiologicznych, wskazujących, że leczenie zapalenia przyzębia zmniejsza ryzyko występowania zawału mięśnia sercowego, niewątpliwie mamy przesłanki, aby mówić, iż zapalenie przyzębia może być czynnikiem ryzyka udaru, zawału serca, choroby miażdżycowej. Częstość występowania chorób serca u osób z zapaleniem przyzębia jest wielokrotnie większa niż u osób ze zdrową jamą ustną. Dysponujemy wieloma badaniami, które to dokumentują. Niewiedza nie usprawiedliwia. Nie znamy do końca zależności przyczynowo-skutkowej, ale mamy wiele przesłanek potwierdzających jej istnienie.

Jaka jest właściwa profilaktyka?
Po pierwsze pacjenci powinni zgłaszać się do periodontologa wcześniej, z mniej zaawansowanym stanem zapalnym. Łatwiej zlikwidować zapalenie dziąseł, bo jest to proces odwracalny, niż leczyć pacjenta z głębokimi kieszonkami, ubytkami kości wyrostka zębodołowego, który kwalifikuje się do leczenia specjalistycznego, opartego na farmakoterapii i zabiegach chirurgicznych, które są zresztą kosztowne i nierefundowane przez NFZ.
Profilaktyka dotyczy przede wszystkim higieny jamy ustnej – starannego, skutecznego, regularnego oczyszczania powierzchni zębów i przestrzeni międzyzębowych przez pacjenta. Do oczyszczenia powierzchni międzyzębowych służą szczoteczki międzyzębowe lub nitka dentystyczna. Z ostatnich badań epidemiologicznych wynika jednak, że tylko 20 proc. osób oczyszcza przestrzenie międzyzębowe. Tylko około 50-60 proc. czyści zęby dwa razy dziennie, a około 10 proc. w ogóle tego nie robi. Trzeba również w gabinecie regularnie usuwać złogi nazębne.
Opierając się na własnym doświadczeniu, mogę powiedzieć, że jeśli pacjent nie radzi sobie z higieną jamy ustnej, można zasugerować zastosowanie szczoteczki elektrycznej. Z badań wiemy, że jest skuteczniejsza w usuwaniu płytki nazębnej niż szczoteczka manualna.
Mechanoterapia (oczyszczanie zębów) może być wspomagana przez pasty do zębów, płukanki, irygacje kieszonek przyzębnych. Pacjent powinien zgłaszać się do lekarza dentysty minimum dwa razy w roku lub wcześniej, jeśli zaobserwuje pierwsze objawy stanu zapalnego – krwawienie podczas szczotkowania lub spożywania posiłków, zaczerwienienie dziąseł itd. Trudniej bowiem leczyć pacjenta, gdy choroba jest zaawansowana.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum