7 marca 2021

#Sprawdzam: Na co wystarczy pieniędzy?

Małgorzata Solecka

Ministerstwo Zdrowia z partnerami społecznymi – aczkolwiek tylko tymi „reprezentatywnymi”, w każdym razie tylko tacy mają prawo głosu – pracuje nad nowym rozwiązaniem problemu wynagrodzeń w ochronie zdrowia. Czym te prace się zakończą, okaże się prawdopodobnie dopiero w marcu, ale czym się nie zakończą, wiadomo już teraz: nie będzie jakościowej zmiany w wynagrodzeniach w ochronie zdrowia.

Zapowiedzi były odważne: prace zespołu, w którym resort zdrowia reprezentuje wiceminister Maciej Miłkowski, miały zakończyć się przed marcem. Jednak już po pierwszym merytorycznym spotkaniu stało się jasne, że dotrzymanie terminu będzie trudne, wręcz niemożliwe.

Również dlatego, że o ile przedstawiciele pracowników chcą rozmawiać przede wszystkim o perspektywach realnego i odczuwalnego, żeby nie powiedzieć skokowego, wzrostu płac, o tyle strona rządowa za cel podstawowy stawia sobie uporządkowanie systemu wynagrodzeń, co oznacza przede wszystkim likwidację dodatków, jakie NFZ na podstawie OWU przesyła do placówek. Te dodatkowe strumienie – zdaniem ekspertów, urzędników NFZ i dyrektorów szpitali – zaburzają proces zarządzania finansami i na poziomie płatnika, i na poziomie szpitali. Osobno wynegocjowane – przez pielęgniarki, potem przez lekarzy i ratowników – dodatki powinny być włączone do wynagrodzeń, a te powinny być dobrze ujęte w taryfikacji świadczeń. I to właśnie zamierza osiągnąć Ministerstwo Zdrowia.

Po stronie społecznej nie ma w tej sprawie jednomyślności. Pracownicy obawiają się, że „uporządkowanie” odbije się na wysokości wynagrodzeń i de facto nie tylko nie wywalczą żadnych podwyżek, ale zgadzając się na likwidację dodatków, doprowadzą do obniżenia zarobków. Pracodawcy przychylają się do tej opinii, bo choć sami wielokrotnie wskazywali wady rozwiązania opartego na wypłatach dodatków, zgadzają się, że czas pandemii – skutkujący znacznie większym obciążeniem pracą i tak przepracowanych medyków – nie jest najlepszy do „porządkowania”, a już na pewno bez gwarancji, że żaden z pracowników nie odczuje negatywnych skutków tych porządków.

A co ze wzrostem wynagrodzeń? Ministerstwo Zdrowia w swojej wstępnej propozycji założyło, że większego, niż wynikający z obecnego kształtu ustawy o wynagrodzeniach minimalnych pracowników ochrony zdrowia… nie będzie. Ani w tym, ani w przyszłym roku. Resort zaproponował bowiem zamrożenie obecnie obowiązujących wskaźników, więc jedynym „uzyskiem” dla pracowników byłoby osiągnięcie 100 proc. kwoty bazowej (w grudniu 2021 r.). Resort przedstawił również „mapę drogową” dojścia do wyższych wskaźników, rozpisaną do 2027.

Zamrożenie współczynników ma wynikać z przewidywanego spadku dochodów NFZ, powiązanego z pandemiczną obniżką PKB. Ministerstwo zakłada, że od 2023 r. sytuacja finansów w ochronie zdrowia zacznie się poprawiać i rysuje perspektywę przeznaczenia połowy prognozowanego wzrostu przychodów wynikających z ustawy 6 proc. PKB na zdrowie na wzrost wynagrodzeń. Minister zdrowia Adam Niedzielski podczas wstępnych rozmów ze stroną społeczną zasugerował również, że podejmie walkę o przyspieszenie tempa dochodzenia do 6 proc. PKB na zdrowie, a nawet podwyższenia tego progu do 7 proc. W rządzie coraz częściej mówi się również o możliwym (prawdopodobnym) wzroście składki zdrowotnej. Lub jej „uporządkowaniu”, czyli podwyżce obciążeń składkowych dla tych, którzy w tej chwili płacą minimalne, wynikające z przepisów, składki.

Dla lekarzy kluczowe informacje są dwie: po pierwsze, ministerstwo nie widzi żadnej możliwości spełnienia postulatu trzech średnich krajowych jako wynagrodzenia zasadniczego lekarza specjalisty (i tym samym adekwatnie niższych wskaźników dla pozostałych grup lekarskich). Po drugie, proponuje, by za sześć lat wskaźnik dla lekarzy specjalistów wynosił 1,75 (lub w innej wersji – 1,96) kwoty bazowej, czyli przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce za rok poprzedni. Gdyby ten wskaźnik zastosować dziś, minimalne wynagrodzenie lekarza specjalisty wynosiłoby około 9,2 tys. zł (lub 10,3 tys. zł).

A jak jest w tej chwili? Resort podczas rozmów przedstawił dane dotyczące wynagrodzeń (tylko pracowników etatowych) za styczeń 2021. Oczywiście – średnich, obliczonych na podstawie danych przekazanych przez szpitale. Wysokość wynagrodzenia brutto lekarzy specjalistów wyniosła 7,1 tys. zł, wysokość wynagrodzenia brutto z dodatkami innymi niż za dyżur – 9,6 tys. zł, a całość wynagrodzenia, łącznie z godzinami dyżurowymi – ponad 13,6 tys. zł. W przypadku specjalistów z „jedynką” było to odpowiednio: 6,8 tys. zł, 8,7 tys. zł oraz 10,8 tys. zł, a w przypadku lekarzy bez specjalizacji (ale z wyłączeniem rezydentów i stażystów, których Ministerstwo Zdrowia w ogóle nie uwzględniło w swojej prezentacji) – 5,1 tys., 6,3 tys. i 8,6 tys. zł.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum