14 stycznia 2006

Zdaniem Konsultanta – Pogorszenie sytuacji epidemiologicznej

Z dr n. med. Marią KMERA-MUSZYŃSKĄ,
wojewódzkim konsultantem w dziedzinie okulistyki na Mazowszu, rozmawia Małgorzata Skarbek

Czy, pani zdaniem, województwo mazowieckie dysponuje dostateczną liczbą lekarzy okulistów i czy ich rozmieszczenie odpowiada potrzebom mieszkańców?
Jest olbrzymia niewspółmierność w rozmieszczeniu okulistów między Warszawą i pozostałymi powiatami Mazowsza. Najnowsze dane wykazują, że w Warszawie pracuje 342 lekarzy okulistów z I i II stopniem specjalizacji, a w pozostałej części województwa – 390. Dostępność do świadczeń okulistycznych jest bardzo różna. Znaczna część poradni to zakłady niepubliczne. Mają wprawdzie kontrakty
z NFZ, ale poziom usług świadczonych przez niektóre z nich budzi wątpliwości. Wydaje się, że NFZ nie dba dostatecznie o sprawdzanie, czy zakłady ubiegające się
o kontrakty mają odpowiednio przygotowanych lekarzy i czy spełniają konieczne kryteria. W zakładach publicznych mamy lepszą możliwość kontroli.
Na dostępność świadczeń okulistycznych mają również wpływ limity, które pod koniec roku są zwykle wyczerpane w większości placówek. Oczekiwanie na wizytę u okulisty w Warszawie wynosi – w zakładach publicznych – ok. 3 miesięcy, w terenie – dłużej.
Są miejscowości, w których
w ogóle nie ma okulisty,
w innych zaś specjalista przyjeżdża na 1-2 godziny tygodniowo.
Jako specjalista z zakresu schorzeń i chirurgii ciała szklistego uważam, że
w Polsce wciąż jest za mało ośrodków zajmujących się tym problemem. Mam stały kontakt z pacjentami i obserwuję, że zgłaszają się do nas zbyt późno, mimo że leczyli się już w poradniach okulistycznych.

Jak się przedstawia sytuacja dotycząca sieci poradni okulistycznych i oddziałów szpitalnych?
Podobnie jak z lekarzami. Większość poradni skoncentrowana jest w Warszawie, w całym województwie mamy 519 poradni dla dorosłych, z tego 319 w Warszawie. Poważny problem stanowi okulistyka dziecięca
i brak profilaktyki w tym zakresie. Jest to skutek zlikwidowania medycyny szkolnej. Zwykłe poradnie nie zajmują się profilaktyką, robiły to poradnie międzyszkolne i gabinety w szkołach. Ponadto coraz mniej mamy okulistów biegłych w problemach dziecięcych. Jest to podspecjalność wymagająca nieco innego przygotowania. Z powodu braku wczesnego rozpoznania bardzo często dzieci ze schorzeniami oczu trafiają do nas zbyt późno. Dziecko nie zawsze potrafi przedstawić rodzicom swoje kłopoty ze wzrokiem i dlatego badania przesiewowe są bardzo pomocne we wczesnym wykryciu schorzenia. Zresztą to nie jedyny problem z zakresu okulistyki dziecięcej. Mamy również poważne kłopoty z zaopatrywaniem nagłych przypadków (urazów) u dzieci w trakcie ostrych dyżurów. W niektórych oddziałach brakuje łóżek dziecięcych, w innych anestezjolodzy nie mają dostatecznie dużego doświadczenia w podawaniu narkozy dzieciom. Warszawski szpital przy ul. Niekłańskiej, w którym mieści się jedyny dziecięcy oddział okulistyczny na Mazowszu, pełni ostre dyżury tylko
5 razy w miesiącu. Pozostaje CZD, bardzo pomocne i niejednokrotnie przyjmujące dzieci na leczenie, ale ma ono status instytutu naukowego i nie pełni ostrych dyżurów.
Na Mazowszu jest 6 oddziałów szpitalnych. W ich rozlokowaniu nie ma dużej dysproporcji. Poza tym i tak wszystkie poważniejsze schorzenia, które wymagają zastosowania specjalistycznych procedur chirurgicznych, takich jak transplantacja rogówki lub witrektomia, leczy się
w klinikach warszawskich.
Z tego względu niejednokrotnie dostępność do podstawowych operacji, np. zaćmy, jest lepsza w terenie niż w stolicy. W naszej klinice, jednej z nielicznych w kraju, staramy się, aby świeże przypadki odwarstwień siatkówki były leczone chirurgicznie w ciągu 24-48 godzin od momentu zgłoszenia się pacjenta do szpitala. Jak wynika z doświadczeń okulistów w krajach zachodnich i naszych, tego typu schorzenia w ponad 90 proc. mogą być skutecznie leczone metodami konwencjonalnymi (założenie plomby lub opaski) bez stosowania bardzo kosztownej chirurgii witreoretinalnej.

Kształcenie specjalistyczne okulistów…
W nowym trybie specjalizują się 33 osoby. Ciągle jeszcze mamy zarejestrowanych kolegów (ok. 100), którzy kiedyś zaczęli II stopień starym trybem i go nie ukończyli. Część z nich chyba nigdy tego nie zrobi, niektórzy być może przeszli już nawet na emeryturę. Liczbę specjalizujących się można ocenić dwojako. Jeżeli weźmiemy pod uwagę możliwości kształcenia, jest to dostateczna liczba.
Okulistyka to specjalność nie tylko zachowawcza, ale również zabiegowa. Wymaga stałego doskonalenia umiejętności manualnych. Najlepsze warunki do prowadzenia specjalizacji mają oczywiście kliniki. Nie mogą one jednak szkolić zbyt wielu osób w jednym okresie, bo przecież wszyscy muszą mieć dostęp do pacjenta.
Jeżeli natomiast weźmiemy pod uwagę starzenie się kadr, to z pewnością powinniśmy kształcić więcej okulistów. Oceniam poziom kształcenia jako dość dobry, ale na pewno wymaga jeszcze wielu zmian. Nowy tryb wszedł zaledwie parę lat temu, przyniósł ogromny postęp w stosunku do poprzedniej formy kształcenia i w miarę upływu czasu będziemy mieli coraz większe doświadczenie. Uważam, że przy prowadzeniu rozmów kwalifikacyjnych przed podjęciem specjalizacji powinny być sprawdzane predyspozycje psychiczne lekarza (testy psychologiczne) oraz zdolności manualne kandydata. Może przydałby się nawet krótki staż, gdyż w okulistyce obie te cechy odgrywają ogromną rolę. Zarówno brak wrażliwości, jak i jej nadmiar nie pomagają chirurgowi.

Czy prawdziwa jest opinia, że sytuacja epidemiologiczna schorzeń narządu wzroku uległa pogorszeniu?
W porównaniu z ubiegłymi latami zdecydowanie tak. Nie mamy jednak jednolitej rejestracji danych na ten temat. Na pogorszenie wpływa zarówno pojawienie się nowych zagrożeń środowiskowych, jak i schorzeń wzroku, które towarzyszą innym chorobom cywilizacyjnym, np. nadciśnieniu tętniczemu, otyłości i cukrzycy. Rejestrujemy wzrost schorzeń typu: degeneracja starczej plamki, związana z wiekiem (AMD), retinopatia cukrzycowa powikłana makulopatią lub odwarstwieniem trakcyjnym siatkówki oraz jaskra.
W przypadku cukrzycy sytuacja jest szczególnie trudna. Zlikwidowano wiele poradni dla diabetyków, a liczba chorych, którzy utracili wzrok z powodu retinopatii cukrzycowej, nie maleje. W efekcie pacjent nie jest leczony kompleksowo, a to schorzenie wymaga współpracy interdyscyplinarnej, m.in. diabetologa z okulistą. Nasze spostrzeżenia potwierdzają dane Związku Niewidomych. Ü

Archiwum