7 grudnia 2005

Epitafium

Odszedł Zbyszek ŻAK

Polska stomatologia utraciła 13 listopada 2005 r. jednego ze swoich najwybitniejszych przedstawicieli. Odszedł doktor nauk medycznych, specjalista protetyk, lekarz z powołania – Zbigniew Żak.

Od restytucji lekarskiego samorządu w 1989 r. (był w jego Komitecie Organizacyjnym) niemal do ostatnich dni życia stanowił swoisty pomost spinający Kraków, a właściwie całą „terenową” Polskę ze stolicą nie tylko jako urzędujący wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej.
Z kim Żak nie był na „ty”? chciałoby się zapytać. W którym środowisku lekarskim był nieznany? Tryskający energią, pomysłami, społecznikowską pasją, a zarazem ujmujący skromnością, życzliwością dla otoczenia, poszanowaniem drugiej osoby, niezależnie od stanowiska, pozycji, funkcji. Organizator dziesiątków ogólnopolskich sympozjów, seminariów, warsztatów. Potrafił równocześnie dźwignąć opiekę stomatologiczną w Małopolsce na najwyższy poziom, organizując sieć powiatowych przychodni specjalistycznych i obejmując w szczytowym okresie 93 procent młodzieży szkolnej stałym monitoringiem prowadzonym w ponad 500 gabinetach. Przeszło 1200 lekarzy uzyskało w jego przychodni specjalizację. Był to prawdziwy tytan pracy, nieszczędzący życia ani zdrowia, oddany swojemu zawodowi i pacjentom bezgranicznie.
Urodził się w 1944 r. w Makowie Podhalańskim. Od trzeciego roku życia mieszkał w Krakowie. Dyplom AM uzyskał w 1967 r., dając się równocześnie poznać jako wybitny działacz Zrzeszenia Studentów Polskich. Był przy założeniu Piwnicy pod Baranami, która pokochała go z wzajemnością na całe życie (o czym pisze Joanna Ronikier na pierwszej stronie swojej pięknej „piwnicznej” monografii: promienny stomatolog, ratujący nas w potrzebie). Działał w „Jaszczurach”, w Almaturze, towarzyszył powstawaniu Teatru STU. Po uzyskaniu dyplomu przez dwa lata był asystentem w Katedrze Protetyki Stomatologicznej krakowskiej AM, po czym ruszył w Polskę „B”, do Bochni, by sprawdzić się w życiu. Od 1974 r. kierował Wojewódzką Przychodnią Stomatologiczną w Krakowie – przez 31 lat. Ukochany przez pacjentów i załogę. Słowo „ukochany” to rzeczywiście określenie właściwe – gdy w 1998 r. usiłowano „eks-komucha” zweryfikować, na 81 osób załogi 79 podpisało list protestacyjny, a miejscowa organizacja „Solidarności” zagroziła samorozwiązaniem.
Zbyszek był też cudownym kompanem, gitarzystą niejednego ogniska, człowiekiem żywiołowo manifestującym swoją radość życia, zniewalającym wręcz życzliwością dla otoczenia, gotowością służenia pomocą, emanującym serdecznością, której tak ogromnie wszystkim nam dzisiaj zaczyna brakować.
Przez sześć ostatnich lat walczył bohatersko z najkoszmarniejszą chorobą współczesnej cywilizacji. Profesorowi Andrzejowi Borówce z Kliniki Urologii CMKP w Warszawie zawdzięcza pierwsze zwycięskie epizody. Nie poddawał się, walczył na paru frontach, m.in. toczył ciężki bój o uznawanie dyplomów polskich stomatologów w krajach Unii Europejskiej. Bój z nieudolną administracją resortową, winną wszystkich znanych komplikacji. Mimo że przez ostatnie miesiące tego roku żył już tylko siłą woli, nadal był obecny dwa razy w tygodniu w ekspresie Kraków-Warszawa, a potem godzinami w siedzibie NIL. Uważał to za swoją powinność, bo przecież został wybrany na całą kadencję. Nie było mu dane dotrwać do jej ostatnich dni. Ale w liście skierowanym jeszcze w październiku 2005 r. do Okręgowego Zjazdu Sprawozdawczego w Krakowie napisał: „… do jednego byłem przekonany zawsze: że samorząd lekarski to wielka wartość dla naszego zawodu; że bez swojej korporacji bylibyśmy dalece słabsi; że jest ona cennym instrumentem decydującym o naszym prestiżu, o naszej randze i znaczeniu. I temu przekonaniu, że służę dobrej sprawie, byłem wierny”.
Dziękujemy Ci, Zbyszku. Byłeś wierny. I my będziemy wierni Twojej pamięci.

Przewodniczący ORL w Warszawie
i Komisja Stomatologiczna ORL w Warszawie

Janusz LEWCZUK (1954-2005)

2 października 2005 r. Janusz Lewczuk został bestialsko zamordowany nad jeziorem Konty, gdzie od lat oddawał się swojej drugiej po chirurgii pasji – wędkarstwu.

Urodzony 21 lutego 1954 r. w Radzyniu Podlaskim. Absolwent Akademii Medycznej w Lublinie (1979). Po studiach podejmuje pracę w Specjalistycznym Szpitalu w Brzozowie, gdzie uzyskuje I stopień specjalizacji z chirurgii ogólnej.
W 1986 r. rozpoczyna pracę w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Ciechanowie – rok później otrzymuje II stopień specjalizacji. Od 1991 r. jest specjalistą chirurgii onkologicznej i kierownikiem Wojewódzkiej Poradni Onkologicznej. Od listopada 1993 r. – ordynator Oddziału Chirurgii Ogólnej Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Ciechanowie.
W latach 1993-1997 delegat izb lekarskich, członek Prezydium ORL w Warszawie.
Obdarzony niezwykłą charyzmą, niekwestionowany filar
i lider zespołu.
Samokrytyczny i surowy w stosunku do swojej osoby, nieustannie dążący do perfekcji w zawodzie. Ofiarny i sumienny lekarz, niedościgniony wzór dla młodych adeptów chirurgii. Przeprowadzał operacje z niebywałym talentem i kunsztem.
Życzliwy i uczynny, zaskarbił sobie sympatię kolegów i pacjentów.
Nie znamy słów, którymi potrafilibyśmy opowiedzieć, co czujemy. Nie ma takich słów. Jest tylko ból, są łzy i poczucie bezsilności…
Był naszym kolegą, przyjacielem, nauczycielem i mistrzem. Taki na zawsze pozostanie w naszych sercach i pamięci.
Dziękujemy, że byłeś z nami.

koleżanki i koledzy
ze Specjalistycznego Szpitala Wojewódzkiego
w Ciechanowie

Wspomnienie o Irence GŁOWACZEWSKIEJ

– Tadeuszu, przyłącz się do nas – powiedziała dr Ewa Wolak. Piliśmy herbatę, kawy nie było, był mroźny styczeń 1982 r. Za oknami przejeżdżały samochody z zomowcami. – Przyjdź, musimy coś robić, nie pozostaniemy bezczynni. Poznasz wspaniałych ludzi.
Po tej rozmowie zacząłem mój sześcioletni staż na Piwnej, w Prymasowskim Komitecie Opieki nad osobami aresztowanymi i internowanymi. I istotnie poznałem wielu wspaniałych, ofiarnych ludzi, patriotów, zwolenników wolności i demokracji, gotowych na wszelkie poświęcenia dla piastowanych ideałów.
Jednym z tych ludzi była Irenka. Bardzo szybko przywykliśmy tak nazywać dr Irenę Głowaczewską z warszawskiego sanepidu. Była przyjacielska, nienarzucająca się, bezpośrednia i pogodna. Włączyła się do małej grupy lekarzy. Zadania, jakie narzucał nam stan wojenny, przyjmowała bez szemrania i dyskusji. Naszym zadaniem była segregacja leków i materiałów medycznych napływających z Francji, Norwegii, Włoch – w tym bezpośrednio od Ojca Świętego z Watykanu i innych ofiarodawców. Przygotowywaliśmy paczki wywożone potem do więzień i obozów internowania, służyliśmy lekami wszystkim potrzebującym. Dusząca klamra stanu wojennego stawała się dla wielu ofiar reżimu lżejsza.
Irenka brała udział we wszystkich pracach Komitetu. Należało też do nich zbieranie wywiadu od osób pobitych w śledztwie lub obozie, prowadzenie kartoteki osób poszkodowanych, pomoc dla rodzin. Komitet organizował również pobyty zdrowotne dla dzieci rodzin poszkodowanych i uczestniczył w pracach mediacyjnych Prymasa. Przez cały czas Irenka pracowała zawodowo, ale wszystkie wieczory oddawała działalności w naszym zespole lekarskim.
Respektowaliśmy jej wiedzę zawodową. Wielokrotnie pomagała w formułowaniu oświadczeń i petycji. Gdy nie było już potrzeby działania Komitetu, Irenka dalej pracowała społecznie. Zajmowała się m.in. chorymi na AIDS. Była czynna zarówno w odrodzonych izbach lekarskich (to ona zaproponowała moją kandydaturę przy pierwszych wyborach do Izby), jak i w Ministerstwie Zdrowia i Opieki Społecznej, gdzie wkrótce dostrzeżono jej zalety i zaproponowano stanowisko wiceministra zdrowia. Jej domeną stały się przede wszystkim problemy sanitarne i epidemiologiczne.
Ciężka choroba zabrała nam przyjaciółkę ludzi i wartościowego działacza społecznego. Niech dobry Pan Bóg wyznaczy Jej odpowiednia nagrodę.
Tadeusz Chruściel

Wspomnienie o doktorze Witoldzie ŚWIERCZEWSKIM (1924-2005)

22 września 2005 r. po ciężkiej chorobie zmarł dr Witold Świerczewski, specjalista w zakresie położnictwa i ginekologii.

Urodził się w 1924 r. w Warszawie. W czasie wojny był żołnierzem Armii Krajowej, ps. „Vinci”. Uczestnik Powstania Warszawskiego, w czasie którego został ranny – z odłamkiem nie rozstawał się przez całe życie, nosząc go pod łopatką jako dowód tamtych tragicznych wydarzeń.
Akademię Medyczną w Warszawie ukończył w 1961 r.
W 1966 r. uzyskał I st., a w 1977 – II st. specjalizacji ginekolog położnik. W latach 1962-1971 był kierownikiem Powiatowego Wydziału Zdrowia w Tarnobrzegu. Równocześnie pracował jako ginekolog położnik w tamtejszym szpitalu.
W 1972 r. powrócił do Warszawy. Początkowo pracował
w pogotowiu ratunkowym, a następnie w Przychodni Rejonowej przy ul. Malczewskiego. W latach 1975-1978 był kierownikiem Przychodni Przyszpitalnej oraz zastępcą dyrektora Szpitala przy ul. Madalińskiego, w latach 1978-1987
– kierownikiem Przychodni Rejonowej przy ul. Malczewskiego. W Szpitalu Sióstr Elżbietanek w Warszawie przy ul. Goszczyńskiego pracował na stanowisku konsultanta w zakresie położnictwa i ginekologii (1987-2000).
W czasie całego życia zawodowego był sumienny, stale też pogłębiał wiedzę fachową. Bez reszty oddany pacjentom, zjednywał sobie ich życzliwość i szacunek. Cieszył się również wielkim uznaniem w środowisku lekarskim.
Odznaczony wieloma medalami i orderami, w tym Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Odszedł od nas na zawsze szlachetny i wspaniały człowiek. Lekarz, który swoimi wielkimi umiejętnościami i zaangażowaniem pomógł wielu kobietom niemającym nadziei na posiadanie potomstwa.
Zostawił po sobie ogromną pustkę i miejsce bardzo trudne do zapełnienia.
Na zawsze pozostanie w naszej pamięci i w sercach.

przyjaciele i rodzina

W dniu 7 listopada 2005 r. zmarła, przeżywszy lat 73

śp.
Dr Iza Gąssowska

o czym zawiadamia pogrążona w głębokim smutku

córka z mężem

Koledze Krzysztofowi Dziubińskiemu
wyrazy głębokiego współczucia z powodu śmierci

OJCA
składają
przewodniczący ORL, Okręgowa Rada Lekarska w Warszawie i redakcja „Pulsu”

Archiwum