22 stycznia 2004

Wokół zawirowań

Wywołany do tablicy, ba, nawet zacytowany, i to dwukrotnie, przez Autora tekstu „Zawirowania” („Puls” nr 9 (101) z września 2003 r., str. 23), szanownego Kolegę, dr. med. Jerzego Moskwę, długo się zastanawiałem, czy prostować kilka błędnych sformułowań, niepełnych informacji i wniosków zawartych w tym artykule – zapewne bez złej woli Autora – czy też, jak przysłowiowa karawana, iść dalej… Jednak z uwagi na fakt, że Polskiemu Towarzystwu Lekarskiemu poświęciłem prawie całe swoje lekarskie życie, pozwalam sobie przekazać kilka dodatkowych uwag.

1. Wśród 177 członków Komitetu Organizacyjnego większość stanowili członkowie PTL. Na przykład prof. Tadeusz Chruściel, któremu miałem honor osobiście zaproponować stanowisko sekretarza Komitetu Organizacyjnego. Niektórzy, jak prof. Stanisław Leszczyński, pełnili funkcje w Naczelnej Radzie bądź, jak dr Wanda Terlecka z Częstochowy czy dr Bednorz z Wrocławia, byli przewodniczącymi okręgowych izb lekarskich. Prof. Jacek Żochowski został zatwierdzony na stanowisko przewodniczącego Komitetu Organizacyjnego przez ówczesnego ministra zdrowia (kandydatem Prezydium ZG PTL na to stanowisko był dr med. Adam Czarnecki, wiceprezes PTL i dyrektor Szpitala PKP).
2. Autor pyta, czy nie zastanawia fakt zlikwidowania wszystkich regionalnych towarzystw lekarskich w 1951 roku. Zlikwidowano w tym czasie zarówno izby lekarskie i przekazano ich majątek Zw. Zaw. Prac. Służby Zdrowia, jak i wszystkie ogólnolekarskie towarzystwa, których majątek zabrał skarb państwa. Światłej pamięci profesorowie Tadeusz Koszarowski i Józef Towpik oraz dr med. Irena Pronaszko-Rzepecka, „pogodzeni” z faktem likwidacji towarzystw, wyprosili u ówczesnych władz zgodę, aby stworzyć Polskie Towarzystwo Lekarskie, do którego weszli członkowie „ocalonych” od zagłady towarzystw lekarskich, notabene członkowie rozwiązanych izb lekarskich.
Oczywiście władze PRL chciały PTL podporządkować „jedynie słusznej doktrynie”, ale na szczęście pierwszy prezes PTL – prof. Eugeniusz Kodejszko, jak również jego następcy – prof. Józef Towpik, prof. Tadeusz Koszarowski, prof. Edward Rużyłło i inni – nie dopuścili do tego, by PTL został „upolityczniony” i stał się swego rodzaju „Vichy”, który byłby podporządkowany reżimowi. PTL przez całe lata czerwonego terroru było niezależne od polityki i miało odwagę mieć własne zdanie. I tak mimo nacisków odmówiono przyznania honorowego członkostwa towarzyszowi Grudniowi z Katowic (władze polityczne nawet za to groziły rozwiązaniem „za karę” PTL), jak również propozycji wejścia in extenso do PRON, czyli Patriotycznego Ruchu Odrodzenia Narodowego (zainteresowanym polecamy książkę Tadeusza Brzezińskiego „Polskie Towarzystwo Lekarskie”, Warszawa 2001).
3. Dr Moskwa wymienia tylko 5 towarzystw ogólnolekarskich działających po II wojnie światowej, które były rodowodem PTL. Tymczasem PTL zjednoczyło, a raczej ocaliło od totalnego unicestwienia 15 towarzystw, a szereg, jak Lubelskie, Tarnowskie, Płockie i inne towarzystwa regionalne, wznowiło działalność w PTL po przerwie wojennej (dane można znaleźć w monografii „Słownik Polskich Towarzystw Naukowych”, tom II, część 1, PAN, Ossolineum 1990).
I tak w 1945 r. powstało: 1. Towarzystwo Lekarskie w Bydgoszczy (prezes dr Stefan Świątecki), 2. Towarzystwo Lekarskie Częstochowskie (1945 r., prezes dr Wiktor Orzechowski), 3. Gdańskie Towarzystwo Lekarskie (1945 r., lecz formalnie od 6.05.1946 r.; pierwszy prezes – prof. Włodzimierz Mozołowski), 4. Kaliskie Towarzystwo Lekarskie (wznawia działalność w 1946 r.), 5. Towarzystwo Lekarskie Krakowskie (1945 r., prezes prof. Franciszek Walter), 6. Lubelskie Towarzystwo Lekarskie (wznowienie działalności w 1946 r.), 7. z inicjatywy dr. Stanisława Flisa powstaje w 1949 r. w Olsztynie Sekcja Lekarska (przekształcona w 1951 r. w PTL), 8. Poznańskie Towarzystwo Lekarskie (działa od 28.09.1945 r. na wniosek dr. Tadeusza Szulca), 9. Towarzystwo Naukowo-Lekarskie w Szczecinie (od 31.05.1947 r.; pierwszy prezes – dr Jan Perzyński), 10. Towarzystwo Lekarskie Warszawskie (wznawia działalność w październiku 1945 r.), 11. Wrocławskie Towarzystwo Lekarskie (od 12.02.1946 r.; pierwszy prezes – dr Wilhelm Knappe), 12. Towarzystwo Lekarskie w Toruniu (1946 r.?, pierwsza prezes – prof. Janina Hurynowicz), 13. Gorzowskie Towarzystwo Lekarskie (1950 r., pierwszy prezes – dr Ryszard Braun), 14. Koło Naukowe Lekarzy w Lesznie (działa od lutego 1947 r. pod kierunkiem dr. Ludwika Niczyperowicza), 15. Śląskie Towarzystwo Lekarskie (po przerwie – od 1945 r., pierwszy prezes po wojnie – dr Maksymilian Wilimowski), 16. Towarzystwo Lekarskie Zagłębia Dąbrowskiego (1945 r., pierwszy prezes po wojnie – dr Marian Trawiński).
4. Cytuje Pan Doktor moją wypowiedź z „Gazety Lekarskiej” (03.2003): …boli mnie zlekceważenie, jeśli nie odtrącenie oferty współdziałania, zgłoszonej u progu odrodzonego samorządu przez działaczy Polskiego Towarzystwa Lekarskiego… Sam nie mogłem aktywnie doprowadzić do współpracy PTL z samorządem, bo mimo mojej wieloletniej batalii o reaktywację izb nie dopuszczono, bym był delegatem na I Krajowy Zjazd Izb Lekarskich, który się odbył w grudniu 1989 roku.
Prezesem PTL zostałem w 1987 roku w wyniku pierwszych po wojnie tajnych wyborów. W oświadczeniu złożyłem kilka zobowiązań. Głównym z nich było to, że uczynię wszystko, by reaktywować samorząd lekarski, co zostało przyjęte śmiechem i oznakami niedowierzania. W PTL uznano, że skoro 10-letnie starania, by projekt reaktywacji samorządu był projektem wychodzącym od lekarzy, nie dawały wyniku, może włączenie do pomocy posłów-lekarzy odniesie skutek. Zaczęliśmy starania, by był to projekt poselski. W tym czasie intensywnie pracował w ZG PTL mec. Witold Preiss, późniejszy radca Naczelnej Rady Lekarskiej. Postanowiliśmy spotykać się indywidualnie z posłami-lekarzami, którzy byli reprezentowani bardzo licznie w parlamencie. Spotkania odbywały się w położonym tuż obok Sejmu Klubie Lekarza, gdzie przekonywaliśmy posłów o potrzebie reaktywacji samorządu. 17 maja 1989 roku ku naszej radości i wzruszeniu Sejm uchwalił ustawę przywracającą po 38 latach przerwy działalność samorządu lekarskiego. Wiele pomocy okazał m.in. przewodniczący Sejmowej Komisji Zdrowia, poseł prof. Zbigniew Gburek, i przewodniczący podkomisji ds. samorządu, poseł doc. Janusz Szymborski.
Zaczęły się wybory delegatów na zjazd krajowy. W miejscu pracy (Instytut Medycyny Klinicznej MSW) zostałem wybrany jednogłośnie, mimo że głosiłem pogląd, że niepotrzebna jest oddzielna izba dla pracowników tego resortu, bo jedna jest moralność i będzie jeden kodeks dla wszystkich lekarzy. Po wyborach unieważniono w szpitalu mój mandat, gdyż dyrektor, dr Ginda, odnalazł moje podanie sprzed kilku lat o zwolnienie mnie z tego szpitala i dyrektor Instytutu (z datą wsteczną), prof. Żochowski, przychylił się do mej prośby. W taki sposób straciłem mandat po raz pierwszy. W tej sytuacji zgłosiłem się do Warszawskiego Pogotowia Ratunkowego, gdzie przeprowadzano wybory w terminie dodatkowym. Wybory zgodnie z prawem przeprowadził prof. Andrzej Dyduszyński. Po trzech dniach zatelefonował do mnie sekretarz Komitetu Organizacyjnego Izb Lekarskich, prof. Tadeusz Chruściel, informując mnie, że zmuszony był unieważnić mój mandat. Profesor dopatrzył się, że wśród 21 osób głosował na mnie dr med. Andrzej Trzaskowski, który w czasie pierwszego terminu wyborów był co prawda w USA i miał prawo głosować w terminie późniejszym, ale – jak oświadczył prof. Chruściel -nie miał on prawa głosu, bo jego nazwisko było na liście lekarzy szpitala Huty Warszawa.
Będąc zaproszonym jako „gość” na otwarcie I Krajowego Zjazdu Lekarzy oświadczyłem więc, że czuję się jak maratończyk, który biegł do izby przez 30 lat. Ale mogłem dobiec tylko do progu. Do samej izby mnie nie wpuszczono, bo dwukrotnie unieważniono mój mandat. W tej sytuacji zrozumiały jest fakt, że nie miałem bezpośredniego wpływu na decyzje pierwszej Naczelnej Rady Lekarskiej w sprawie współpracy z PTL dotyczącej kształcenia ustawicznego, co jest celem statutowym tego towarzystwa.
5. Pragnąc współpracy PTL z samorządem, w 2 tygodnie po I Krajowym
Zjeździe, w poniedziałek, 2 stycznia 1990 r., wraz z dr. med. Józefem Hornowskim złożyliśmy propozycję prezesowi Chruścielowi, by doświadczenia w kształceniu ustawicznym, jakie ma PTL, były do dyspozycji samorządu lekarskiego. Przypomnieliśmy, że PTL liczy jeszcze 38 000 członków, a rocznie organizuje się blisko 2000 konferencji naukowych na terenie całego kraju. Prof. Chruściel oświadczył, że podejmie temat, gdy się upora z napływem obowiązków związanych z objęciem prezesury. Jednak pierwsze spotkanie z przedstawicielami wielu towarzystw lekarskich, w tym PTL, w siedzibie Naczelnej Rady Lekarskiej miało miejsce dopiero po przeszło 3 latach. W tej sytuacji miałem prawo wypowiedzieć się tak, jak wyżej.
6. Mimo zamierzeń władz PRL – Polskiego Towarzystwa Lekarskiego (mam na myśli stowarzyszenie, a nie pojedynczych członków) nigdy nie dało się „upolitycznić”. Wprost przeciwnie. Mimo że dr Moskwa przyznaje, że działał „czynnie i biernie” w terenowym oddziale PTL, nie ma najlepszego zdania o bezinteresownej, dobrowolnej (do PTL wstępowali lekarze tylko dobrowolnie) działalności jego członków, jak wiadomo, w pierwszym okresie byłych członków rozwiązanego samorządu lekarskiego.
Główną działalnością statutową PTL jest kształcenie podyplomowe. Jednak od rozwiązania izb lekarskich i towarzystw regionalnych oraz scalenia ich w jedno stowarzyszenie – Polskie Towarzystwo Lekarskie – czyniło niezliczone starania, by reaktywować izby lekarskie. Jednocześnie starało się krzewić wśród lekarzy pozbawionych samorządu lekarskiego zasady etyki i deontologii. Po długich przygotowaniach grupy ekspertów, składającej się z powszechnie szanowanych lekarzy, PTL wydało być może niedoskonały (w tamtych latach wszyscy żyliśmy w PRL i cenzura nie pozwalała na swobodne wypowiedzi, kodeksy czy działania), ale wielokrotnie wznawiany Zbiór Zasad Etyczno-Deontologicznych Polskiego Lekarza. Zbiór ten mieli wszyscy członkowie PTL. Wręczano go także absolwentom uczelni medycznych. Nad jego stałym doskonaleniem pracowali tak znakomici lekarze, jak profesorowie Józef Bogusz, Tadeusz Kielanowski, Kornel Gibiński, Walenty Hartwig, Tadeusz Koszarowski, dr med. Józef Hornowski i wielu, wielu innych. Łącznie „Zbiór” ukazał się w blisko 500 000 egzemplarzy.
To, co było niemożliwe przez blisko 30 lat, stawało się realne w czasie „pierwszej wolności”. Już jesienią 1980 roku w zatłoczonej nieprawdopodobnie sali warszawskich Hybryd przy ul. Mokotowskiej odbyło się organizowane przez Towarzystwo Lekarskie Warszawskie, którego wtedy byłem prezesem, posiedzenie: „Izby lekarskie – wczoraj i dziś”. Odważnie, na dziesiątki pytań dotyczących izb (władze sugerowały wtedy, by używać innej nazwy: komisje etyczno-deontologiczne), odpowiadali dr Czerwiński z GBL oraz b. członek warszawsko-białostockiej izby – dr med. Józef Hornowski. Członkowie prezydium ZG PTL odbywali niezliczone spotkanie, konferencje i konsultacje prawne (zawsze uczestniczył w nich mec. Witold Preiss), z których nie wszystkie były sympatyczne. Na przykład w czasie wizyty u ówczesnego przewodniczącego Związku Zawodowego Pracowników Służby Zdrowia (późniejszego wiceministra zdrowia), dr. Wojciecha Guglasa, spotkaliśmy się ze zdecydowanym sprzeciwem odnośnie reaktywowania samorządu oraz stwierdzeniem, że „izby byłyby burżuazyjno-mieszczańskim sposobem oddziaływania na społeczeństwo.” Otrzymywaliśmy także bardzo krytyczne listy i uwagi od niektórych późniejszych „ojców” samorządu lekarskiego.
7. Wspomniany przez dr. Moskwę jako przewodniczący Komitetu
Organizacyjnego izb prof. Żochowski (późniejszy minister zdrowia) został przeze mnie osobiście zaproszony do pracy w PTL.
Pełnił funkcję wiceprezesa Zarządu Głównego PTL, a od 1987 roku – prezesa Stołecznego Oddziału Towarzystwa Lekarskiego Warszawskiego. Profesor Żochowski bardzo wiele zrobił nie tylko dla TLW, ale dla reaktywowania samorządu lekarskiego. Jako członek PZPR potrafił dotrzeć do wielu urzędów i osób, do których ja, jako bezpartyjny, nie miałem łatwego dotarcia. Doprowadził też do poświęcenia kaplicy w Instytucie Medycyny Klinicznej MSWiA, gdzie był dyrektorem, przez Jego Eminencję Prymasa, księdza kardynała Józefa Glempa.
8. W końcu artykułu dr Moskwa przyznaje się, że nie wie, jaką nazwę nosi oddział warszawski PTL. W 1979 roku, po długich staraniach, udało mi się przywrócić historyczną nazwę: Towarzystwo Lekarskie Warszawskie, Oddział Stołeczny PTL.
TLW jest całkowicie autonomiczne i znajduje się w doskonałej formie dzięki bardzo oddanemu Towarzystwu całemu Zarządowi i jego prezesowi doc. Jerzemu Jurkiewiczowi, który też działał w samorządzie. Szanowny Panie Doktorze, serdecznie zapraszamy do współpracy. Na marginesie pozwalam sobie sprostować, że TLW działa nie sto, ale blisko 200 lat, i że przez lata aktywnie w nim pracował pierwszy prezes Naczelnej Rady prof. Tadeusz Chruściel, którego do pracy w PTL zachęciła doc. Maria Dowżenko-Rozwadowska, a który po latach pracy został honorowym prezesem TLW.
9. Dr Moskwa w swoim artykule udowadnia, że PTL ma rodziców
z PRL (wtedy się rodziło blisko pół miliona obywateli PRL rocznie), ale jednocześnie sam przyznaje, że mamy arystokratycznych przodków, jak Towarzystwo Lekarskie Wileńskie, Warszawskie czy Krakowskie.
Za to dziękujemy. Jeżeli Pan Doktor nie widzi w PTL roli ojcowskiej przy powtórnych narodzinach izb lekarskich, to mam nadzieję, że zechce przyznać, iż Polskie Towarzystwo Lekarskie było w pewnym sensie „mamką” samorządu lekarskiego, i być może choć w części chroni nas Czwarte Przykazanie.
W przeszłości, gdy Moskwa pisała, władze PRL uważały to za instrukcję. Gdy pisze dr Jerzy Moskwa, to my wszyscy zrzeszeni w Polskim Towarzystwie Lekarskim czytamy to z należytą uwagą ewentualnie uzupełniamy zgodnie z naszą wiedzą i sumieniem oraz – pracujemy dalej i idziemy cokolwiek dalej, jak pisze Autor „Zawirowań”. Tym razem – RAZEM z samorządem lekarskim -dzięki prezesowi Naczelnej Rady Lekarskim, dr. Konstantemu Radziwiłłowi i wielu wspaniałym Kolegom otwartym do partnerskiej współpracy z Polskim Towarzystwem Lekarskim, stanowiącym notabene 25 % składu naszego samorządu. Szanowny Panie Doktorze, bardzo Pana Doktora cenimy i poważamy. Był Pan Doktor nie tylko naszym prezesem, ale też byłym członkiem PTL. Prosimy więc o przekazanie Polskiemu Towarzystwu Lekarskiemu Znaku Pokoju, bez cienia goryczy, niechęci, lecz w duchu pojednania i wybaczania ludzkich błędów.

Jerzy Woy Wojciechowski

Archiwum