17 stycznia 2007

Zdrowe danie dla kandydata na przyszłego decydenta

Aby przystąpić do egzaminu na prawo jazdy, trzeba przejść podstawowe badania lekarskie. Płaci za nie przyszły kierowca. Aby przystąpić do egzaminu na zawodowe prawo jazdy, należy przejść bardziej skomplikowane badania: lekarskie i psychologiczne oraz wykazać się specjalnymi zdolnościami (np. dobry refleks). Takie postępowanie jest zasadne, zrozumiałe i nikt przeciwko niemu nie protestuje. Wiadomo, że kierowca prowadzący 30-tonową ciężarówkę lub duży autobus musi być zdrowy na ciele i umyśle. Jeżeli osoba prowadząca taki pojazd będzie niezdrowa lub niezrównoważona psychicznie, może spowodować straszną w skutkach katastrofę drogową.
Podobnie jest z osobami, które mają kierować całym państwem. W razie ich niedyspozycji fizycznej lub psychicznej może dojść do katastrofy, która może objąć cały kraj. A zatem kandydatów na radnych, posłów, senatorów czy prezydentów również należałoby dokładnie przebadać.
Takie badania, identycznie jak w przypadku zawodowego prawa jazdy, powinny być wykonywane w 100% odpłatnie. Każdy kandydat odbywałby następujące konsultacje: internistyczną, specjalistyczną (kardiolog, gastrolog, neurolog), psychologiczną, a w razie potrzeby – psychiatryczną. Powinien też mieć wykonane niezbędne analizy krwi (morfologia, lipidogram, krzywa glikemii i inne podstawowe parametry biochemiczne) oraz badania obrazowe (ECHO serca, test wysiłkowy EKG, USG + Doppler tętnic szyjnych i kręgowych – a w razie potrzeby tomografię komputerową tych naczyń lub rezonans magnetyczny głowy). Dopiero na koniec lekarz-orzecznik mógłby wydać opinię, czy dana osoba może kandydować na odpowiedzialne stanowisko w administracji państwowej, czy też nie.
Jeżeli do ostatnich wyborów na posłów, senatorów i prezydenta RP startowało 11295 osób, na radnych gmin – 194387, do rad powiatów – 68131, do sejmików województw – 9341, na wójtów, burmistrzów i prezydentów miast – 8227, to daje w sumie 291381 osób do przebadania. Jeżeli średni koszt badania wyniósłby 1000 zł – to do systemu ochrony zdrowia wpłynęłoby 291381000 zł. Oczywiście, przy takich kosztach nie wszyscy byliby skłonni kandydować. Ale gdyby nawet tylko połowa z nich się na to zdecydowała, to i tak będzie to ok. 150 mln zł. A to już niebagatelna suma.

Kandydatom na przyszłych decydentów proponuję smaczny przepis, którego walory zdrowotne zapobiegają powstawaniu najczęstszych chorób cywilizacyjnych, niszczących m.in. serce, nerki i mózg, czyli: cukrzycy, nadciśnienia tętniczego i miażdżycy. Szałwia koi nerwy, czosnek obniża ciśnienie, makrela smażona na patelni w temperaturze nieprzekraczającej 130 stopni nie niszczy działających przeciwmiażdżycowo kwasów omega-3 nienasyconych. Do tego warzywa polane olejem z pestek winogron (znowu bogactwo omega-3) utrwalą kojące działanie na tętnice.

Makrela z czosnkiem i szałwią

Składniki:

– 2 makrele,
– 1/2 łyżeczki suszonej szałwii,
– 2 łyżki masła,
– 1 łyżka zielonego i białego pieprzu,
– 2 ząbki czosnku,
– 1/2 łyżeczki soli (lepiej z potasem),
– tłuszcz do smażenia (masło klarowane lub oliwa z oliwek).

Wykonanie:
Makrele wypatroszyć, odciąć płetwy i głowy, dokładnie wymyć, następnie osuszyć i natrzeć solą. Czosnek rozgnieść bokiem noża z odrobiną soli. Ciepłe (miękkie) masło wymieszać z szałwią, czosnkiem i pieprzem. Masą tą wysmarować ryby wewnątrz. Smażyć długo, na wolnym ogniu, z obu stron, do uzyskania złotego koloru.
Rybę można podać z surówką z pomidora, sałaty, cebuli, papryki, oliwek, kaparów i ziół – wszystko to suto polane olejem z pestek winogron.

Michał MULARCZYK

Archiwum