20 marca 2006

Korespondencja z Berlina – Sami się operujcie!

21 tysięcy lekarzy w białych kitlach na ulicach Berlina z transparentami, grzechotkami i gwizdkami trelowymi, ochranianych przez policję i strajkujących o pieniądze – tego jeszcze w Niemczech nie widziano. Także w Monachium, Kolonii i Moguncji lekarze wyszli na ulicę. „Minister zdrowia traktuje nas jak ostatnich idiotów”, „Sami się operujcie”, „Bez lekarzy ani rusz”, „Ulla, już wystarczy” – głosiły hasła na plakatach i nalepkach. „Lekarze
w Niemczech mają dosyć nieludzkich warunków pracy. Trzeba skończyć z tą manią oszczędzania na zdrowiu. Oddajcie nam 12 miliardów euro za nadgodziny i pracę dodatkową” – domagał się prof. Jörg-Dietrich Hoppe, prezes Niemieckiej Federalnej Izby Lekarskiej.

(…) To dopiero preludium fali protestu, jaka przetoczy się wkrótce przez Niemcy. 81% ankietowanych wykazuje zrozumienie dla desperacji medyków. – Honoraria dla lekarzy kasy chorych wyliczają według systemu punktowego. Co kwartał trzeba się szczegółowo rozliczyć, a cennik zmieniają nam w trakcie nawet dwa razy. Kiedyś za 1 punkt płacono 5,11 centa, dziś tylko 3 – skarży się Helga Bockel z Siegen (Hesja). – Tylko dzięki prywatnym pacjentom mogę w miarę normalnie egzystować i planować wydatki – mówi Marek Winiarski, okulista z Gelsenkirchen (Nadrenia-Westfalia). Lekarzom niemieckim nie chodzi o podwyżki, chcą chociaż wrócić do tego, co mieli kiedyś. W ciągu 5 lat ich dochody spadły o 30 proc. Co trzeciej praktyce grozi bankructwo. Wielu lekarzy ucieka za granicę. W Szwajcarii zarabiają dwa razy tyle, w Norwegii trzy, w Emiratach krocie. Lekarze skarżą się, że mnóstwo czasu poświęcają na sprawozdawczość.
Kasy kradną nam czas przeznaczony dla pacjentów – irytuje się Wolf-gang Kreischer, lekarz rodzinny z Brandenburgii. We wschodnich landach lekarze chcą zrównania honorariów z lekarzami znad Renu. Trwa przepychanka o liczbę wypisanych recept. „Jak długo mamy tolerować niemoralny wybór między zdrowiem a jakimiś algorytmami wymyślanymi przez urzędników?” – pytają protestujący niemal chórem. – Chcę po prostu, aby moją pracę uznawano – mówi bez zbytniego patosu młody lekarz w zielonym kitlu. (…)
Tylko minister zdrowia, socjaldemokratka i była komunistka Ulla Schmidt, z wykształcenia pedagog specjalny z Akwizgranu, twierdzi, że lekarze jak zwykle przesadzają, a więcej od nich zarabiają tylko aptekarze i dentyści. Z miejsca, na każdym kroku wyśmiewa nasze żądania – żalą się lekarze. Skąd my to znamy? Czy protest niemieckich lekarzy przyniesie im w podzięce jeszcze ściślejsze przykręcenie śruby przez władze? Ci, co stali na mrozie w Berlinie, mówią, że nie ustąpią. Ü

Tekst i zdjęcia
Marek Stankiewicz

„Medicus” nr 1-2/2006

Archiwum