22 maja 2013

5 – 10 – 15

W 2013 r. mija 5 lat od Białego Szczytu, 10 lat od utworzenia Narodowego Funduszu Zdrowia i 15 lat od zmiany sposobu finansowania opieki zdrowotnej z budżetowego na ubezpieczeniowy. Debata pod hasłem „5-10-15”, zorganizowana 11 kwietnia z inicjatywy wicemarszałka Senatu Stanisława Karczewskiego, miała odpowiedzieć na pytania: czy zmiany wprowadzone w ciągu ostatnich 15 lat w polskiej służbie zdrowia były korzystne, czy obecnie system wymaga radykalnych reform, czy też wystarczy jedynie jego niewielka korekta?

Wicemarszałek Senatu Stanisław Karczewski, otwierając dyskusję, przypomniał spotkanie, które odbyło się w Senacie w maju 2012 r. Podjęto wtedy temat najważniejszych problemów i systemowych zagrożeń służby zdrowia w Polsce, m.in. w kontekście rekomendacji Białego Szczytu z 2008 r. Wicemarszałek zaznaczył, że 80 proc. Polaków źle postrzega służbę zdrowia, dlatego konieczna jest polityczna debata na ten temat. Oceniając ostatnie 15 lat funkcjonowania polskiej służby zdrowia i podjęte w tym czasie reformy, wyraził pogląd, że mimo społecznych oczekiwań błędem było przeprowadzenie kilku reform jednocześnie, a następnie zmniejszenie z 11 do 7 proc. wysokości składki na ubezpieczenie zdrowotne i scentralizowanie zarządzania kasami chorych przez utworzenie Narodowego Funduszu Zdrowia.
Reprezentujący resort zdrowia wiceminister Igor Radziewicz-Winnicki przedstawił zaś opinię, że zmiany dokonane w ostatnich 15 lat okazały się potrzebne, konieczne było bowiem przejście od budżetowego do ubezpieczeniowego systemu finansowania służby zdrowia w Polsce. Dzisiaj, gdy system się ustabilizował, wymaga zmian ewolucyjnych, służących przede wszystkim zwiększeniu spójności i efektywności jego funkcjonowania oraz poprawie jakości udzielanych świadczeń. Zdaniem wiceministra należy budować system nadzoru jakości i koordynacji udzielanych świadczeń. Udzielanie świadczeń powinno odbywać się przede wszystkim zgodnie ze społecznymi potrzebami. Stwierdził, że liberalne teorie w odniesieniu do systemu opieki zdrowotnej nie sprawdziły się nigdzie na świecie. Dlatego resort zdrowia stawia m.in. na propagowanie zdrowego trybu życiu i rozwój koncepcji zdrowia publicznego. Temu służyć ma przygotowywana ustawa o zdrowiu publicznym. Odpowiadając na pytanie, czy potrzebujemy kolejnej rewolucji w służbie zdrowia, podkreślił, że nic nie jest na tyle doskonałe, by nie można było tego poprawić. Tak samo żaden z systemów opieki medycznej na świecie nie jest, jego zdaniem, w pełni wydolny. Według wiceministra podnoszenie wysokości składki na ubezpieczenie nie jest panaceum na wszystko i nie poprawi radykalnie stanu zdrowia Polaków. Dzisiaj wydajemy na ochronę zdrowia ogromne kwoty, niekoniecznie w sposób skoordynowany i zintegrowany, i to także powinno się zmienić – powiedział. Przypomniał, że w marcu 2013 r. minister zdrowia przedstawił strategię zmian w systemie ochrony zdrowia i kierunki reformy Narodowego Funduszu Zdrowia – likwidację jego centrali i zastąpienie jej przez nowy Urząd Ubezpieczeń Zdrowotnych, który zajmie się m.in. wyceną świadczeń i kontrolą ich jakości. Propozycje resortu zdrowia mają być poddane szerokim konsultacjom społecznym.
W dalszej części spotkania zgodził się z prof. Bolesławem Samolińskim (który mówił wcześniej o znaczeniu polityki prozdrowotnej i profilaktyki), stwierdzając, że „jest człowiekiem zdrowia publicznego” i resort stworzył nową wizję ustawy o zdrowiu publicznym.
Niestety do tej pory nikt chyba nie zna projektu wspomnianej przez ministra ustawy, chociaż już wiele miesięcy wcześniej mówił, w czasie konferencji w Kancelarii Prezydenta RP, o trwających w resorcie pracach nad tym projektem.
Reprezentujący centralę NFZ wiceprezes ds. medycznych Marcin Pakulski przekonywał, że w ciągu ostatnich 15 lat wydatki na służbę zdrowia wzrosły nieomal dwukrotnie, ale jednocześnie coraz silniejsze jest przekonanie Polaków, że dzieje się tylko gorzej. Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że znacznie wzrosła liczba udzielanych porad medycznych, tymczasem coraz powszechniejsze są opinie o gorszej dostępności świadczeń. Wiceprezes zapewnił, że Narodowy Fundusz Zdrowia, jako publiczny płatnik, stara się przede wszystkim znaleźć optymalny sposób finansowania. Zdaniem wiceprezesa opinie o tym, że jeżeli przybędzie pieniędzy, lekarzy czy placówek służby zdrowia, to będzie lepiej, nie są do końca prawdziwe (sic!).
Bolesław Piecha, przewodniczący Sejmowej Komisji Zdrowia, były minister zdrowia, a od 23 kwietnia senator RP, uważa, że w polskiej służbie zdrowia pojawił się, jak w komputerze, „error” i potrzebny jest „reset”. Według niego brakuje powiązania między podstawową opieką zdrowotną, specjalistą, szpitalami a systemem ratownictwa medycznego.
O tym także mówiła wiceprezydent Radomia Anna Kwiecień, która podała przykłady odstępstw od pierwotnych, przyjętych przy tworzeniu modelu lekarza rodzinnego, założeń. Dzisiaj te odstępstwa skutkują m.in. problemami w nocnej i świątecznej opiece lekarskiej, którą mieli sprawować lekarze rodzinni. Kolejnym podanym przez nią przykładem jest sytuacja panująca na szpitalnych oddziałach ratunkowych, które – zwłaszcza po południu – zastępują podstawową i specjalistyczną opiekę medyczną i przynoszą szpitalom dodatkowe straty.
Bolesław Piecha, podsumowując ostatnie 15 lat, wyraził również opinię, że nie spełniło się przekonanie o sile mechanizmów rynkowych. W ochronie zdrowia jego zdaniem nie działają, ponieważ „pacjent ma potrzebę zdrowotną, a nie zachciankę”. Obecną sytuację określił przede wszystkim, jako ucieczkę rządzących przed odpowiedzialnością i przerzucanie jej, na kogo się da, np. na samorządy, a także komercjalizowanie wszystkiego, bez uwzględnienia rzeczywistych potrzeb.
Na konieczność powrotu do dialogu społecznego i określenia paradygmatu służby zdrowia zwrócił uwagę były dwukrotny minister zdrowia w rządzie SLD Marek Balicki. – Jeśli władza ma poczucie, że robi dużo, a jednocześnie rośnie niezadowolenie społeczne, do tego dochodzą alarmistyczne dane na temat stanu zdrowia Polaków i zwiększających się w tej sferze nierówności, jest to wyzwanie dla władzy publicznej, aby dokonała profesjonalnej oceny w formie rządowego raportu i przedstawiła go opinii publicznej i środowiskom medycznym, poddała debacie publicznej i, na tej podstawie, wyciągnęła wnioski – mówił. Jego zdaniem opieka zdrowotna przestała być w Polsce działalnością użyteczności publicznej, pro publico bono, zaczęła natomiast być działalnością gospodarczą. Nastąpiło także znaczące ograniczenie roli państwa. Stwierdził, że aby ocenić poziom finansowania służby zdrowia w Polsce, należy brać pod uwagę jego relację do produktu krajowego brutto, a nie realną wysokość ponoszonych nakładów. Średni europejski poziom to 7 proc. W Polsce – niecałe 5 proc.
Gośćmi senackiej debaty byli parlamentarzyści, przedstawiciele środowisk lekarskich (w tym prezesi: NRL Maciej Hamankiewicz i ORL w Warszawie Mieczysław Szatanek), związków zawodowych i pracodawców oraz eksperci. Nie zostawili suchej nitki na tym, co w „ochronie zdrowia” lub jak kto woli „służbie zdrowia” działo się przez ostatnie 15 lat. Także ustalenia Białego Szczytu, których w pewnym sensie gwarantem był premier Donald Tusk, pozostały „białą plamą”. O tym m.in. mówił prezes NRL. Podkreślił także, zaglądając do przygotowanych notatek, że żadne z ustaleń z 1998 r. nie zostało zrealizowane.
Andrzej Włodarczyk, były wiceminister zdrowia w gabinecie Ewy Kopacz, obecnej marszałek Sejmu, powiedział, że reprezentuje głos zdrowego rozsądku. Ocenił, że po 15 latach od zmiany systemu finansowania z budżetowego na ubezpieczeniowo-budżetowy należy się zastanowić nad zwiększeniem finansowania części budżetowej i przeznaczyć ją przede wszystkim dla „sieci” szpitali szkolących, tj. instytutów badawczych i szpitali klinicznych uczelni medycznych. 10 lat po zlikwidowaniu kas chorych i stworzeniu monopolisty – NFZ, czego nie przewidział chyba ówczesny minister Mariusz Łapiński, którego celem było zlikwidowanie 17 polityk zdrowotnych (tyle było kas chorych), mamy płatnika, którego można nazwać potworem. Zdaniem Włodarczyka dzisiaj płatnik zainteresowany jest wyłącznie ograniczaniem dostępności świadczeń medycznych dla chorych, a wyceny świadczeń są wzięte „z sufitu”, co powoduje przerzucanie kosztów leczenia na szpitale.
Po 5 latach od Białego Szczytu można ocenić, że żaden z czterech jego „koszyków” nie został zrealizowany. Nie ma dobrowolnych dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych, bo towarzystwa ubezpieczeniowe nie mają „towaru” do zaoferowania, w sytuacji, gdy większość procedur znajduje się w koszyku świadczeń gwarantowanych przez publicznego płatnika. To powoduje, że nie ma chętnych do wykupywania ubezpieczenia dodatkowego. Nie powstał także prawdziwy koszyk świadczeń gwarantowanych. Dla doraźnych celów politycznych zrezygnowano z jego mozolnego i czasochłonnego tworzenia. Zdecydowano się na wpisanie wszystkich świadczeń, objętych powstającym równocześnie systemem JGP, jako gwarantowanych – mimo oczywistej dysproporcji między możliwościami finansowymi płatnika a ilością należnych pacjentom świadczeń – podkreślił. Krytycznie ocenił kompetencje obecnego kierownictwa resortu.
Posłanka prof. Józefa Hrynkiewicz stwierdziła, że – według niej – rząd nie wie, jakie cele chce zrealizować, i podkreśliła, że ma zastrzeżenia do zbyt dużego udziału niepublicznego sektora służby zdrowia w finansowaniu ze środków publicznych.
Iwona Borchulska, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych, powiedziała, że ta grupa zawodowa jest niedoceniana, również finansowo. Podkreśliła, że rządzącym udało się skutecznie skłócić środowisko medyczne.
Przedstawicielka NSZZ „Solidarność” Maria Ochman bardzo negatywnie oceniła współpracę resortu zdrowia ze stroną społeczną, podzielając większość opinii przedstawionych przez wcześniejszych uczestników dyskusji.
Podsumowując dyskusję, wicemarszałek Stanisław Karczewski podkreślił, że jego zdaniem zarzut wiceministra Igora Radziewicza-Winnickiego, iż w tej dyskusji było za dużo wypowiedzi politycznych, a nie merytorycznych, jest nietrafiony, ponieważ dziś w Polsce nie da się, mówiąc o zdrowiu, odejść od uwarunkowań politycznych.
W tym numerze „Pulsu” Paweł Walewski zastanawia się, co dają polskiej ochronie zdrowia debaty, białe szczyty, okrągłe stoły. Słusznie. Nie pomogą jej także modne teraz „założenia do złożeń”. Ktoś wreszcie powinien coś zrobić dla niej konkretnego. A może wystarczy powiedzieć uczciwie, na co ją w obecnej formule stać.

Ewa Gwiazdowicz-Włodarczyk
Fotografie: archiwum Senatu RP

Archiwum