10 maja 2007

Uniki ministra

Czy minister zdrowia stał się zakładnikiem swojego programu i za cenę pozostania w rządzie nie zależy mu na obronie środowiska lekarskiego, które tej wiosny padło ofiarą ewidentnej nagonki?
Takie opinie słychać z wielu stron, ale tylko do pewnego stopnia są prawdziwe. Bo jakiego programu minister właściwie miałby bronić – czy tego, o którym z takim zapałem na razie tylko rozpowiada, a który pozostaje w sferze jego wielkich ambicji? Koszyk świadczeń i sieć szpitali stały się – wciąż tylko werbalnymi – znakami firmowymi obecnego kierownictwa resortu zdrowia (wiele poprzednich ekip też podchodziło do tego jeża od tej samej strony), lecz jak dotąd nie wyszły poza etap przygotowań. Plany dotyczące stworzenia szpitalnej sieci minister przez cały ubiegły rok obiecywał ogłosić tuż po wyborach samorządowych, czyli późną jesienią. Najświeższy termin zaprezentowania koszyka świadczeń to czerwiec.
Czas ucieka, minister-chirurg chciałby pochwalić się jakimiś efektami, a tu jak na złość koledzy z rządu rozpoczęli bezpardonową wojnę ze środowiskiem lekarskim tylko po to, by nie dopuścić do zapowiadanych protestów. Ministrowi zdrowia na akcji strajkowej lekarzy też oczywiście nie zależy, bo musiałby układać się ze związkami zawodowymi i samorządem, co dla urzędnika państwowego nigdy przyjemne nie jest. Ale ostatnie wydarzenia pokazują, że najważniejszą rzeczą dla prof. Religi jest dziś utrzymanie ciepłych stosunków z ministrem sprawiedliwości i premierem, od których oczekuje poparcia podczas głosowania nad swoimi autorskimi pomysłami uzdrawiającymi sytuację w ochronie zdrowia.
Niedobrze się stało, że za cenę tych politycznych serwitutów minister zapomniał o swoich powinnościach wobec środowiska, z którego się wywodzi. Zbigniew Ziobro oraz szef CBA Michał Kamiński mogą mieć na temat lekarzy jak najgorsze zdanie i prezentować je przed kamerami tak, jak przyzwyczaiły nas do tego najobrzydliwsze bulwarówki. Ale profesor medycyny powinien wiedzieć i wytłumaczyć to swoim młodszym kolegom śledczym, że antylekarska histeria godzi rykoszetem w pacjentów – a ich poczucia bezpieczeństwa należy w dzisiejszych czasach bronić jak niepodległości. Bardziej niż iluzorycznego koszyka i bardziej niż iluzorycznej sieci.
Tymczasem od połowy lutego trwa w mediach nieprzemijający festiwal oskarżeń pod adresem lekarzy, a nawet całych dyscyplin medycznych (transplantologia!), czym kierownictwo resortu co rusz wydaje się zaskakiwane. Bezradny minister musi tłumaczyć się przed odpytującymi go dziennikarzami, choć pierwszy powinien odpytać szefa prokuratorów, jakim prawem pogrążyli ochronę zdrowia w bagnie pomówień. Nie zrobił tego ze strachu, czy ze zwykłej kalkulacji, że straci stanowisko i nie dokończy niczego, co zaczął.

Paweł Walewski
Autor jest publicystą „Polityki”

Archiwum