17 listopada 2009

Pozory moralne cz. III

Cz. II zamieściliśmy w „Pulsie” nr 9/2009

Bez moralności obywatelskiej społeczeństwa giną. Bez moralności osobistej nie są warte przetrwania.
Bertrand Russell

Jakość moralna naszej ochrony zdrowia zależy od
jakości moralnej całego społeczeństwa, ta zaś od
jakości moralnej naszej kultury i cywilizacji. Kultu-
ra i cywilizacja bowiem kształtują naszą mental-
ność i moralność. To właśnie współczesna kultura i cywilizacja sprawiły, że to, co dawniej było uważane za niemoralne, dziś traktowane jest jako konieczne lub co najmniej pożądane. Nowym kryteriom nadaje się pozory moralności. Jest rzeczą oczywistą, że osiągnięcia nauki zawsze wyprzedzały refleksje moralne. Sama nauka nie dysponuje metodą decydowania o tym, co jest, a co nie jest moralne, dlatego zarówno myśl, jak i sumienie szukają rozwiązań ujawniających się wraz z odkrywaniem problemów.
Współcześnie kryteria moralne dopasowuje się jednak do aktualnych potrzeb utylitarnych: konsumpcji, zysku, biznesu, ambicji, wizji naukowego czy komercyjnego sukcesu. Dlatego opracowuje się i wykorzystuje pozory prawdy i odpowiedzialności, nadając im miano zasad etycznych. I tak rozwija się „etyka” pozorów, tworząca następnie swoiste szablony moralności.
Np. zwolennicy aborcji lub/i klonowania definiują osobę ludzką w zależności od potrzeby, począwszy od dowolnie, arbitralnie obranego przez siebie okresu życia zarodka. Definicja musi pasować do własnych założeń i celów – nie tylko badawczych. Postępując zgodnie z opracowanymi przez siebie definicjami i kryteriami moralności, ogłaszają się moralnie nieskazitelnymi, i ustalonych przez siebie norm rzeczywiście nie przekraczają. A zatem poprzez zmianę definicji możemy zmieniać ocenę wartości moralnej czynu.
Pod pozorem niezależności intelektualnej, w myśl zasady relatywizmu moralnego, może być również stosowana intelektualna, prawna, a nawet administracyjna przemoc. Taki woluntaryzm i relatywizm moralny, posługujący się formułą wolności, dowolnie zmieniający zasady, kryteria i definicje moralności, prowadzi jednak wprost do „moralnej dżungli”. Usprawiedliwia ona wszelkie formy konsumpcji i metody wypracowywania zysku, niezależnie od „moralnej ceny”, jaką trzeba za to zapłacić.
Dużo łatwiej jest zmienić definicję prawdy i moralności niż sprostać jej kryteriom. A zatem definicja człowieka w obecnej dobie staje się niepewna, może być dopasowywana do aktualnej ambicji czy potrzeby, a człowiek może być potraktowany nawet jako towar fabryczny. Tak rodzi się amoralna obyczajowość. Dla lekarza jednak embrion zawsze pozostaje wymagającym opieki pacjentem.
Jakże często wzorce moralne czerpane są ze świata mediów i polityki, i wspierane przez nie jako najbardziej nowoczesne i postępowe, bo najbardziej skuteczne w osiąganiu sukcesu lub/i zaspokajaniu ambicji. Dodatkowe zagrożenie jest związane z możliwością upolityczniania kwestii moralnych w ramach zapotrzebowania politycznego, jako argumentu wyborczego. Zasadniczym motywem takiego działania nie jest jednak rozwiązanie problemów, z jakimi boryka się społeczeństwo w życiu codziennym. Cel stanowią wyłącznie głosy wyborcze. Najbardziej niszczycielskie konflikty społeczne są następstwem upolityczniania i wykorzystywania problemów moralnych. W rękach i głowach polityków problemy moralne bywają tylko elementem politycznego kupczenia lub populistycznego działania, odnoszącego się do masowej wyobraźni, a nie do rozumu.
Istotą nauki nie są poglądy pracowników nauki, lecz wiedza połączona z odpowiedzialnością. Na tym polega uczciwość intelektualna. Natomiast interpretacja badań biologicznych zupełnie nie powinna podlegać kryteriom politycznym i ideologicznym, których ukrytym celem nie jest rozwiązanie ani problemu moralnego, ani naukowego, lecz wprost polityczna lub/i ekonomiczna supremacja. Korupcyjne kupowanie umysłów do wymyślania nowych definicji jest stanowczo groźniejsze niż korumpowanie urzędników.

Władza i jej pozory
Gajus Juliusz Cezar, pomimo że był faktycznym władcą Rzymu, to jednak utrzymywał pozory prawa, demokracji i republikańskiego ustroju państwa. Aczkolwiek republiki nie było, to egzystowała ona jako idea. Pomimo posiadania pełni władzy: wojskowej, cywilnej i religijnej ani Cezar, ani później Oktawian nie zdecydowali się na proklamowanie monarchii, dbając o zachowanie pozorów republiki. Społeczeństwo otrzymało od jedynowładców tylko pozory możliwości dokonywania wyboru, a równocześnie pozory prawa, sprawiedliwości (chociaż Cezar nie ukrywał pogardy dla instytucji republikańskich). Formalnie sprawowali oni władzę z woli senatu i ludu rzymskiego. Podporządkowali sobie jednak nie tylko struktury państwa, ale i naród. To senat i lud rzymski nadały Oktawianowi tytuł: boski. Formalnie istniała więc republika, pomimo że republiki nie było. Cezar chciał zerwać z pozorami i ustanowić królestwo. Został zasztyletowany. Dlatego Oktawian wolał pozostać przy pozorach. Pozory bywają zatem nie tylko potrzebne, ale i życiowo konieczne.
Okazuje się, że takie społeczno-polityczne uwarunkowania dotyczyły nie tylko ówczesnego Rzymu. Współcześnie fasada demokracji staje się technologią zdobywania i utrzymywania władzy wykorzystującej fikcję, że decyzja wyborcy jest w pełni autonomicznym, świadomym i logicznie przemyślanym aktem. To pod osłoną tej fikcji na decyzje wyborcy przemożny wpływ wywierają metody, takie jak informacyjne ogłuszanie, zagłuszanie, ogłupianie, psychiczny terror. Chodzi tylko o to, by każdy jako „wolny człowiek” – bo bez kajdanek – własnoręcznie wrzucił kartę wyborczą do urny. Wiemy aż nadto dobrze, że demokracja pozwala na mechaniczne przegłosowywanie praw niemoralnych, a więc praw niezgodnych z interesem ogółu.
Komunizm – sami mogliśmy się o tym przekonać – był systemem zbudowanym na pozorach, uzbrojonych w chwytliwe hasła sprawiedliwości społecznej, wolności, równouprawnienia. Stworzono pozory sensu i naukowo uzasadnionej doktryny. Niektórzy tym pozornym dowodom głoszonej „prawdy” zawierzyli. Siła pozorów bywa zatem większa niż siła prawdy. Dość powszechnie jednak niegodne postępowanie, a nawet zbrodniczą działalność w owym czasie tłumaczy się „uwiedzeniem” przez głoszone teorie
i hasła.
Nasza transformacja z 1989 roku miała polegać właśnie na wyjściu ze świata pozorów do rzeczywistości opartej na prawdzie. Hasła te uzyskały poparcie prawie całego społeczeństwa. No i co? Dla wielu były tylko kamuflażem odmiennych intencji, bowiem praktyka okazała się mało spójna z głoszonymi uprzednio hasłami sprawiedliwości społecznej.
W mechanizm działania demokracji wplatają się dwa bardzo istotne czynniki: prawo i natura ludzka. Oba są ułomne. Prawo może być niesprawiedliwe i pod hasłem państwa prawa może funkcjonować tylko pozorowana sprawiedliwość, a więc niesprawiedliwość. Ułomność natury ludzkiej zaś dobrze oddaje sentencja: „Video, meliora proboque, deteriora sequor” („Widzę i pochwalam, co dobre, ale idę za tym, co gorsze”). Współcześnie sens tego zwrotu bardzo dobrze odzwierciedla powiedzenie: „Jestem przeciwko korupcji albo za zwiększonym w niej udziałem”.
Od zarania swego istnienia ludzkość jest zorganizowana bardzo hierarchicznie i nie ma kraju, w którym pod hasłami i pozorami demokracji nie rządziłyby wąskie grupy zwące się elitami. Ten tytuł dodaje im pozorów wartości. Rzeczywista demokracja natomiast musiałaby być zbudowana na moralnym fundamencie. Demokracja bez moralności może być wręcz zagrożeniem. Jednakże współczesna sztuka rządzenia to wielkie tajemnicze „mysterium iniquitatis” („misterium nieprawości”) – sprawnie wykorzystuje pozory moralności, demokracji i prawa jako wyraz sprawiedliwości.
Na szczęście jednak liczą się nie tylko elity, a życie nie sprowadza się jedynie do biurokratycznych procedur. Ambicje
i ideały społeczne można realizować również poza współczesną polityką. W tych dziedzinach ludzie uczciwi mogą być skuteczni. I to napawa optymizmem.

Zorganizowane pozory prawdy
Największym kamuflażem prawdy są pozory i kłamstwa zorganizowane. W praktyce największe możliwości karmienia społeczeństwa pozorami prawdy mają z natury rzeczy mass media. Czynią to oczywiście pod pozorem obiektywizmu i pluralizmu, dramatyzując opisywane fakty, manipulując statystyką i „dowodami”, bez szacunku dla prawdy. Nie stwarzają podstaw do uczciwego i zgodnego z prawdą myślenia. Dlatego ja sam przestałem już oceniać media w aspekcie moralnym.
Najpierw okrzykuje się kogoś obiektywnym ekspertem,
a następnie nawet tylko wątpliwości co do jego nieomylności budzą chóralne potępienie. Jakoś nikt nie dostrzega kolizji takiego stanowiska z deklaracjami wolności myśli, nauki i poglądów.
Jakże ważnym motywem ludzkiego postępowania jest strach. Dlatego też stwarzanie pozorów zagrożenia stanowi element ważny, skuteczny i bardzo często wykorzystywany w walce politycznej. Sama możliwość zaistnienia jakiegoś, nawet wyimaginowanego, zagrożenia, o znikomym prawdopodobieństwie, potrafi być przekonującym argumentem. Nikt nie jest w stanie wykluczyć co najmniej teoretycznej możliwości zaistnienia jakiegoś niebezpieczeństwa.
Sztukę manipulacji pozornym strachem w sposób perfekcyjny posiedli niektórzy dziennikarze. Potrafią przedstawiać pozory w sposób przekonujący. Cieszą się wówczas z rozpowszechnienia nieprawdziwej informacji, a więc osiągnięcia – pozornego, bo niezgodnego z prawdą – sukcesu.
Masowe i rutynowe rozpowszechnianie i mnożenie prawd pozornych, pozornego obiektywizmu, pozornego dokumentaryzmu – bywa bardzo skuteczną metodą zorganizowanego kłamstwa stosowaną przez potężne media, które preparują społeczeństwo uległych obywateli.
A zatem – inaczej niż w nauce – jest zupełnie obojętne, czy będzie to informacja prawdziwa, czy też fałszywa, bowiem niezależnie od społecznych kosztów cel polityczny ma być osiągnięty. Ponieważ kłamstwo bardzo nam spowszedniało, stało się ono skuteczną metodą działania.

Jestem przeciwko
korupcji albo
za zwiększonym
w niej udziałem.

Tadeusz Tołłoczko

Archiwum