4 marca 2020

Polki w medycynie

Z lekarką Małgorzatą Osmolą, pomysłodawczynią i organizatorką przedsięwzięcia, rozmawia Renata Jeziółkowska

Rozwój kariery, tworzenie profesjonalnej sieci kontaktów, wyzwania związane z godzeniem obowiązków domowych z zawodowymi oraz problemy i formy wsparcia – wokół takich tematów skupi się konferencja „Polki w medycynie”. Pierwsze w historii polskiej medycyny tego typu wydarzenie będzie miało miejsce dzięki wsparciu naszej izby. Fakt, że dosłownie chwilę po rozpoczęciu zapisów wszystkie miejsca zostały zajęte, świadczy o sensowności pomysłu. Konferencja zaplanowana jest na 28 marca, ma służyć dzieleniu się doświadczeniami, współpracy, wymianie pomysłów, próbie ulepszenia środowiska pracy kobiet. Przewidziane są bloki: „Polki w nauce”, „Polki w klinice”, „Matki lekarki”, „Wsparcie kobiet”. Uczestniczki mogą zabrać ze sobą dzieci.

Skąd pomysł zorganizowania takiej konferencji?

Pomysł ewoluuje, jest bardzo dynamiczny. Miałam też bardziej osobiste doświadczenia, które mogę uznać za źródło inspiracji. Po studiach, po przeprowadzce z Krakowa do Warszawy, zaczęłam zajmować się pracą naukową i nie miałam tu czegoś w rodzaju własnego zaplecza naukowego. Bardzo trudno było mi znaleźć mentora lub mentorkę, kogoś, kto by mnie poprowadził i wsparł w tej drodze. W końcu udało się, ale wiele osób nie wie, jak się do tego zabrać, wstydzi się pytać, szukać. I stąd myśl, by wyjść z inicjatywą i pokazać kobietom, że powinnyśmy się wspierać, że są różne ścieżki kariery do wyboru, że możemy się dzielić własnymi doświadczeniami, pytać. Uważam, że powinnyśmy naprawdę skupić się na tym, żeby budować poczucie więzi między kobietami.

Uważa pani, że w medycynie, w nauce, w wielu dziedzinach, choć kobiet wcale nie jest mniej niż mężczyzn, w mniejszym stopniu i z mniejszą przebojowością wychodzą na zewnątrz, mniej chwalą się osiągnięciami, są skromniejsze, mniej pewne siebie?

Trafiłam nawet na badania dowodzące, że kobietom trudniej przychodzi mówienie o sukcesach. To bardzo zastanawiające. Ja sama mam z tym duży problem. Przykładowo o opublikowaniu mojego artykułu, wyjeździe na ważną konferencję czy zdobyciu stypendium mówię w bardzo zachowawczy sposób, zamiast wykrzyczeć: – Jestem dumna! Dokonałam tego! Udało mi się! Niektórym osobom jest jeszcze trudniej, bo żyją w przeświadczeniu, że chwalenie się jest źle widziane. Obserwuję taką postawę szczególnie u kobiet. Nagminnie spotykam się z tym, że koleżanki mają fantastyczne pomysły, naprawdę rewolucyjne wyniki badań, a nikt o tym nie wie. Zaczęłam zmuszać samą siebie, by bardziej chwalić się tym, co robię, dzielić się, bo w ten sposób pokazuję innym kobietom, że można fajnie i prężnie działać. Nawet podczas przygotowań do konferencji „Polki w medycynie”, gdy zbierałam notki biograficzne, zauważyłam jak bardzo oszczędne teksty o sobie przygotowały wykładowczynie. Ja je znam, współpracujemy, wiem jak wiele mają przeróżnych osiągnięć, a informacje o sobie ograniczyły do minimum. Tym bardziej więc należy szukać odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak się dzieje. Apeluję do wszystkich kobiet: nie bójmy się mówić o czymś, co wypracowałyśmy, co zawdzięczamy sobie, to powód jedynie do dumy.

Skuteczność przekazania idei zależy także od doboru mówiących. Jakie kobiety zaprosiła pani do wygłoszenia prelekcji w ramach „Polek w medycynie”? 

Chcemy pokazać, że można tak sterować swoją karierą, by zmieniała tory. Jeżeli mamy wątpliwości, czy idziemy w dobrym kierunku, zawsze możemy zmienić kurs, nie jesteśmy na nic skazane, mamy bardzo dużo szans, które warto dostrzegać. Nasze prowadzące to w większości matki, kobiety, którym macierzyństwo nie przeszkadza, ale które muszą wykazać się większymi zdolnościami organizacyjnymi. Choć jest ciężko, nie rezygnują z marzeń, dążą do celu.

Program dotyka wielu różnych obszarów, nie ogranicza się do stricte medycznych dziedzin.

Bo kariera medyczna nie zawsze jest związana z pracą w szpitalu. Często przechodzi w działania prospołeczne, aktywność dziennikarską, zahacza o aspekty psychologiczne, styka się z zagadnieniami prawnymi. Wśród prowadzących mamy kobiety, które kierują klinikami, zakładami, katedrami na uniwersytetach, ale też trudniące się zupełnie innymi działaniami. Będzie podział na panele z różnych sfer życia, więc każdy znajdzie coś dla siebie.

Okręgowa Izba Lekarska w Warszawie podchwyciła pani pomysł, bo chętnie wspiera ciekawe inicjatywy swych członków. Zwrócenie się do izby było czymś naturalnym, czy rozważała pani inną drogę realizacji swojej koncepcji?

 Gdy pojawiła się pierwsza myśl o konferencji, od razu podzieliłam się nią z koleżankami z pracy, które przyklasnęły projektowi. Widziałam potrzebę wprowadzenia go w życie, przeprowadziłam więc, można powiedzieć, konsultacje społeczne. Pytałam o opinie kobiety pracujące w różnych dziedzinach, chciałam wiedzieć, co dla nich byłoby ciekawe. Skontaktowałam się także z Zespołem ds. Matek Lekarek Okręgowej Rady Lekarskiej w Warszawie. Projekt spotkał się z bardzo dużym zainteresowaniem. Celem jest wspieranie lekarek, dlatego współpraca z izbą lekarską była dla mnie kluczowa. Prośba do izby o pomoc w organizacji konferencji rozumiała się sama przez się. Izba działa bardzo aktywnie i w mojej ocenie jest tą właśnie instytucją, do której można się zwracać o wsparcie. Izba natychmiast bardzo się zaangażowała i tak naprawdę to dzięki niej realizacja projektu jest możliwa.

Czy pomysł będzie się rozwijał, planowane są szersze działania?

Zainteresowanie jest olbrzymie, przerosło nasze najśmielsze oczekiwania. Niespecjalnie reklamowaliśmy konferencję, a miejsc błyskawicznie zabrakło. Projekt nazywa się „Polki w medycynie”, ja jestem lekarką, więc na początku rozmawiałam głównie z lekarkami, dlatego spotkanie jest organizowane z myślą tylko o tej grupie zawodowej. Ale, jak tytuł konferencji wskazuje, chcemy dotrzeć do wszystkich grup zawodowych w medycynie i chcemy, żeby każda – i farmaceutki, i pielęgniarki, fizjoterapeutki i laborantki – podjęła taką inicjatywę w swoim środowisku. Można byłoby zorganizować jedno wielkie spotkanie dla wszystkich grup, jednak do mnie przedsięwzięcie o takim „monstrualnym” charakterze chyba nie trafia. Uważam, że kameralność daje nam większą możliwość porozumienia się, uzyskania lepszych efektów rozmów i, co najważniejsze, podjęcia konkretnych, konstruktywnych dyskusji.

Podczas pracy nad koncepcją konferencji nasunęły się pani jakieś zaskakujące refleksje?

Gdy wpadł mi do głowy pomysł nazwy „Polki w medycynie”, wpisałam to hasło w wyszukiwarkę internetową. Myślałam, że wyskoczą wyniki dotyczące kobiet naukowców itd. A wyskoczył artykuł o Polkach, które poddają się zabiegom medycyny estetycznej. Trzy pierwsze strony w wyszukiwarce to były tego typu materiały, a na którejś kolejnej, chyba czwartej, pojawił się tekst o profesor z jakiegoś ośrodka, która została prezeską dużego europejskiego towarzystwa. Poczułam, że to świetnie ilustruje, jak bardzo sukcesy osiągane przez kobiety bywają marginalizowane. 

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum