2 marca 2021

Kobiecość bez tabu

Ubóstwo menstruacyjne, niebadanie się, niska świadomość własnego ciała, brak wiedzy pozwalającej zadbać o zdrowie, opieranie się na mitach – to problemy dotyczące młodych dziewcząt, w których rozwiązaniu ma zamiar pomagać fundacja Jeszcze. Pomysłodawczynie i założycielki fundacji – ginekolog dr n. med. Agnieszka Nalewczyńska oraz dziennikarka Monika Orzechowska-Kossek, z którymi rozmawia Renata Jeziółkowska, zachęcają lekarzy do włączenia się w przedsięwzięcie. Ma ono na celu m.in. zapewnienie lekarskiego wsparcia dziewczętom z domów dziecka.

Liczą panie, że jeszcze (stąd nazwa fundacji) będzie pięknie. Co trzeba naprawić i jak? Jaka jest idea fundacji?

Agnieszka Nalewczyńska: Jesienią, gdy wszyscy mówili o prawach kobiet, do mnie i do Moniki pisało na Instagramie coraz więcej pań. Pomyślałyśmy więc, że spróbujemy pomóc. Wyodrębniłyśmy najistotniejsze problemy, jakimi mogłybyśmy się zająć. Chodzi ogólnie o edukację zdrowotną, w tym seksualną. Pytania, jakie otrzymujemy w mediach społecznościowych, świadczą o ogromnej niewiedzy. Chcemy pomagać m.in. mieszkankom domów dziecka, bo zalecenia ginekologów i położników mówią, że dziewczynka do 16. roku życia powinna odbyć wizytę ginekologiczną. A wiemy, że niestety w wieku 18 lat ruszają w świat najczęściej niedoinformowane w kwestiach dotyczących ich własnego ciała i bezpieczeństwa zdrowotnego. Istnieje też ogromny problem ubóstwa menstruacyjnego. Środki są drogie, poza tym to ubóstwo ma nie tylko finansowe oblicze, niekiedy wynika z niewiedzy. Monika w swoim artykule przytaczała przykłady: mama dała córce tampon, ale nie wytłumaczyła, jak go użyć. Córka źle go założyła, w taki sposób, że nie miał prawa zadziałać…

Monika Orzechowska-Kossek: Kiedy zaczęłam zgłębiać temat ubóstwa menstruacyjnego, okazało się, że koleżanki dziennikarki miały podobne doświadczenia w dzieciństwie, np. gdy mama nie pomogła, papier toaletowy stosowały zamiast podpasek. Zdarza się to bardzo często: dziewczynka nie ma na podpaski, nie idzie do szkoły, wagaruje, w szkole się wstydzi przyznać, jaki był powód jej nieobecności, jest więc uznawana za wagarowiczkę. Woli być niepromowana, niż przyznać się, że nie była w szkole, bo miała okres. Bardzo byśmy chciały móc dostarczać darmowe środki higieny. Nawiązałyśmy kontakt z fundacją „Akcja menstruacja”, myślimy m.in. o kartach przedpłaconych dla potrzebujących dziewczynek, żeby mogły pójść do apteki i po prostu dostać te środki. Pomysłów jest wiele. Zaczynamy dopiero naszą działalność, organizujemy się formalnie i logistycznie, więc mamy nadzieję, że niedługo będziemy robić wspaniałe rzeczy.

Skąd myśl o pomocy dziewczętom z domów dziecka?

M.O.K.: Wiem, jak trudno wychowankom domów dziecka wejść na rynek pracy, bo nie umieją robić pewnych rzeczy. Zaczęłam ten problem zgłębiać i okazało się, że zaniedbania są na każdym poziomie funkcjonowania tych placówek. Dostawałyśmy liczne sygnały, że pomoc jest potrzebna.

Jak w praktyce wygląda i będzie wyglądać realizacja założeń fundacji?

A.N.: Jesteśmy już całkiem nieźle zorganizowane, współpracujemy z wolontariuszami, którzy chcą pomagać bezinteresownie. Ale bardzo nam potrzebne wsparcie ginekologów, którzy mogliby raz czy dwa razy w miesiącu poświęcić czas dla dziewczynek z domów dziecka, najlepiej pro bono lub finansowani przez naszą fundację. Będziemy zbierać informacje, który ginekolog, w jakim mieście byłby skłonny pomagać. Potem skontaktujemy ich z domami dziecka, aby dziewczynki mogły odbyć wizytę ginekologiczną. Myślimy też o współpracy ze stomatologami. Wolontariusze pomagają nam np. w opracowywaniu materiałów edukacyjnych, które wrzucamy na YouTube. To filmy typowo edukacyjne, z animacjami, dotyczące anatomii, podstawowych chorób, tego, co badać, jak się zabezpieczać, o co pytać lekarza.

M.O.K.: Lekarz powinien być wyczulony na problemy dojrzewających dziewcząt, poruszać kwestie związane z miesiączką, dopytać, czy ma środki na podpaski. To problem jak góra lodowa. Widać wierzchołek, a na dole jest mnóstwo nieszczęścia. Dziewczyny piszą do nas o ubóstwie, o tym, że nigdy nie były u ginekologa.

A.N.: Istnieje mnóstwo mitów, z którymi należy się rozprawić, oraz tematów tabu. Edukacja to podstawa i na niej na początek się skupiamy. Najbardziej nam teraz zależy, by dotrzeć do lekarzy, nie tylko ginekologów. By dziewczynki mogły np. porozmawiać z lekarzem rodzinnym, by pewne zagadnienia im wytłumaczył, wykazał się cierpliwością i zrozumieniem. To trudne rozmowy. Lekarze mogą się do nas zgłaszać e-mailowo i telefonicznie. Zachęcamy do kontaktu, szczegóły ustalimy (kontakt@fundacjajeszcze.pl).

M.O.K.: Pytania, jakie trafiają na Instagramie do Agnieszki jako lekarza, świadczą, jak niska jest świadomość zdrowotna młodych kobiet. To pytania o podstawowe sprawy, np. czy myć się w czasie miesiączki. Fundacja chce pomagać w całej Polsce. Poza Warszawą, w małych miejscowościach, jest większy problem z dostępem do lekarzy, ale też są miejsca, gdzie już samo pójście do lekarza jest wstydliwe. A co dopiero rozmowa z nim!

A.N.: Przykładów niewiedzy mamy mnóstwo. Dziewczyny wkładają podpaski klejącą stroną nie do bielizny, tylko do ciała. Nie wiedzą, że trzeba się podcierać od przodu do tyłu, bo nikt z nimi na ten temat nie rozmawiał. Stosują gazety, notorycznie noszą wkładki higieniczne albo nie stosują wody i żelu w czasie miesiączki, bo słyszały, że to szkodzi… Pojawiały się też oczywiście pytania o stosunek przerywany jako metodę antykoncepcyjną, o… skakanie z szafy jako sposób na przerwanie ciąży. Bywa, że dziewczyny nie leczą zębów w ciąży, przekonane, że w ciąży się tego nie robi.

Wydaje się, że dzisiaj łatwo zdobyć informacje. Jest przecież Internet, media społecznościowe, mówi się i pisze niemal o wszystkim.

A.N.: Często matki nie rozmawiają z córkami, ufają, że ich pociechy dowiedziały się wszystkiego z Internetu lub w szkole. Świadomość występowania wielu problemów jest wbrew pozorom bardzo niska. Wydaje mi się, że ja byłam bardziej świadoma w wieku 18 lat niż dzisiejsze osiemnastolatki, bo mnie po prostu ktoś tę wiedzę przekazał. Im takiej wiedzy nikt nie przekazuje, są pozostawione same sobie. I nie dotyczy to tylko dziewcząt z tzw. zaniedbanych domów, często pochodzą z wykształconych rodzin. Ale w tych rodzinach z dzieckiem się nie rozmawia. Owszem, kupuje się nowego iPada, ale nikt z dziewczyną nie rozmawia – ani mama, ani tata. Dużo jest do zrobienia nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Widzimy ogromny odzew po publikacji naszych materiałów. Wiele kobiet, nie tylko młodych, ale także w średnim wieku, przyznaje, że o czymś nie wiedziało, nie zdawało sobie sprawy. Zaprosiłyśmy do współpracy autorytety z różnych dziedzin. Zależy nam, by goście bardzo prosto i ciekawie mówili o zdrowiu. Chcemy stworzyć encyklopedię „Moje ciało” na YouTube.

Spotykają się panie z hejtem?

M.O.K.: Tak, ale zdecydowanie więcej jest pozytywnych reakcji i dobrego odbioru. Problem leży w światopoglądzie. Agnieszka mówi o seksie, o miesiączkach, co czytelniczki niekiedy komentują, że jest zbereźna i mówi o brzydkich, złych rzeczach. Pytają, czy zdaje sobie sprawę, że dziewczynki ją oglądają. Okres, miesiączka – takie słowa są wypowiadane z drżeniem…

Czy lekarze już zgłaszają się do współpracy?

M.O.K.: Tak. Sporo położnych się zgłosiło, sporo lekarzy, studentów medycyny. Chciałybyśmy, by tych osób było o wiele więcej. Chciałybyśmy też, żeby pierwsza wizyta dla dziewcząt nie była traumą.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum