21 sierpnia 2010

Serce Muzyki pozostało w Warszawie

Dalsze losy serca Chopina, po zabraniu urny z kościoła św. Krzyża, nie są powszechnie znane. Można je poznać za pośrednictwem internetowej strony Towarzystwa Miłośników Milanówka, gdzie przedstawia je redaktor Andrzej Pettyn.
Oto fragmenty relacji świadków zdarzeń.

Ks. wikariusz Alojzy Niedziela opowiada, jak Niem cy zjawili się w kościele św. Krzyża wraz z ks. Schulze, wyjęli urnę i zawieźli do siedziby swojego sztabu. Chcąc wygrać propagandowo fakt przekazania urny polskim władzom kościelnym, Niemcy nawiązali kontakt z biskupem Antonim Szlagowskim. Heinz Reinefarth, osławiony „kat Warszawy”, w wywiadzie udzielonym Krzysztofowi Kąkolewskiemu mówi: „Dostałem ataku czerwonki. Leżałem w swojej kwaterze. Zameldował się oficer, komunikując, że jego oddział po wielogodzinnych walkach zajął kościół, gdzie znalazł jakąś relikwię, i postawił przed moim łóżkiem skórzany futerał. Na futerale na małej plakietce było napisane nazwisko. Na pytanie von dem Bacha o nie arcybiskup odpowiedział, że nie ma świętego o tym nazwisku. Wtedy otworzyłem futerał, w środku było naczynie. Okazało się, że nazwisko na futerale należało do jego fabrykanta i było reklamą firmy. Nazwisko na naczyniu brzmiało: **Chopin**. W mgnieniu oka przypomniał mi się, bo zawsze pasjonowałem się muzyką i sam gram, testament Chopina: **ciało w Paryżu, serce w Warszawie**. Chopin w sercu został Polakiem”.
Andrzej Pettyn wyjaśnia, iż dowódca wojsk niemieckich tłumiących Powstanie Warszawskie, generał SS Erich von dem Bach, miał świadomość tego, że klęska III Rzeszy jest nieunikniona i że przyjdzie mu ponieść osobistą odpowiedzialność za zbrodnie wojenne popełnione w czasie Powstania. Pisze: „Dowiedziawszy się o odkryciu urny (można przypuszczać, że pośrednikiem był w tym wszystkim wspomniany ks. Schulze – przyp. autor), von dem Bach decyduje się na zupełnie nieoczekiwany gest mający na celu pomniejszenie własnej winy i pokazanie się światu w korzystniejszym świetle. Podczas gdy jego żołnierze barbarzyńsko mordują powstańców i ludność cywilną Warszawy oraz zamieniają w ruiny zabytkowe budynki, świątynie, muzea i biblioteki, zdobywa się na niezwykłą w owym czasie kurtuazję. Postanawia zręcznie wykorzystać nieoczekiwaną zdobycz wojenną”.
Kolejna relacja pochodzi od ks. infułata Stanisława Markowskiego, sekretarza arcybiskupa Szlagowskiego. Przytacza on słowa niemieckich oficerów, którzy poinformowali go, że w murach zburzonego kościoła w Warszawie żołnierze znaleźli urnę z sercem Chopina. Podkreślali, iż mając świadomość, jak ważna jest to pamiątka dla Polaków, postanowili ją uratować.
Dalej cytowany jest Stanisław Podlewski: „Wraz z ks. biskupem jadą ks. Jan Michalski i ks. dr Jerzy Modzelewski. (…) Podczas drogi wszystkich dręczy pytanie, czy aby hitlerowcy nie szykują jakiejś niespodzianki. (…) Księża dojeżdżają na Wolę. Samochody zatrzymują się przy nowoczesnym domu przy szosie wolskiej. (…) Przed domem stoją honorowe posterunki z bronią, ze ścian zwisają czerwone flagi z czarną swastyką. Oficerowie prowadzą księży do sali na pierwszym piętrze. Jupitery zalewają salę potokami oślepiającego światła, trzaskają aparaty filmowe. Temu wydarzeniu Niemcy pragną nadać szeroki rozgłos.
W chwili, gdy ma nastąpić moment przekazania urny z sercem, nagle wszystkie jupitery gasną, żarzą się tylko słabo żarówki. Monterzy nie mogą usunąć awarii. Ks. biskup zwraca się do księży: – Dzięki Panu Bogu. Tym razem tym barbarzyńcom nie uda się chwyt propagandowy.
Po długich chwilach oczekiwania jeden z wyższych oficerów sztabu von dem Bacha zbliża się do ks. biskupa i mówi: – W tej wojnie Wielka Rzesza czyniła zawsze wszystko, co było w jej mocy, aby uchronić przed zagładą i zniszczeniem najcenniejsze dobra kultury ogólnoludzkiej dla przyszłych pokoleń. Żołnierz niemiecki na Wschodzie broni starej kultury chrześcijańskiej przed zagładą i barbarzyństwem. Wypełniając rozkaz Obergruppenfuhrera i generała policji von dem Bacha przekazuję Jego Ekscelencji ks. biskupowi urnę z sercem świętego Chopina, znalezioną przez naszych żołnierzy.
Po tych słowach wręcza ks. biskupowi dębową urnę w kształcie graniastosłupa i salutuje po hitlerowsku. Ks. biskup głęboko oburzony cynicznym kłamstwem i bezczelnością tych barbarzyńców dla dobra sprawy wypowiada tylko jedno słowo po polsku: – Dziękuję”.

hw

Archiwum