27 czerwca 2018

Wspomnienia

12 stycznia 2018 r. zmarł śp. Andrzej Piróg

lekarz neurolog

Życzliwych Jego pamięci prosi o wspomnienie

żona.

Czas jest najlepszym lekarstwem na smutek, a wspomnień nikt nam nie odbierze, zawsze będą z nami.

 

Wyrazy głębokiego współczucia oraz słowa wsparcia i otuchy dla dr. Jerzego Brzozowskiego z powodu śmierci Mamy

składają pracownicy Centrum Operacji Zaćmy w Warszawie

 

Ci, których kochamy, nie umierają nigdy, bo miłość to nieśmiertelność.

Wyrazy szczerego współczucia i głębokiego żalu naszemu Koledze dr. Jerzemu Brzozowskiemu z powodu śmierci Mamy

składają koleżanki i koledzy z Ursynowskiego Centrum Zabiegowego w Warszawie.

 

Dr Hannie Wieczorek-Remisiewicz wyrazy głębokiego współczucia z powodu śmierci Mamy

składają Basia, Bożenka i Krzysia

 

Naszej Koleżance redaktor Anetcie Chęcińskiej wyrazy szczerego współczucia z powodu śmierci Ojca

składa redakcja „Pulsu”

 

Jerzy Szczerbań

(1930–2018)

Umarłych wieczność dotąd trwa, dokąd pamięcią się im płaci

Wisława Szymborska

Pana Profesora poznaliśmy osobiście jeszcze w czasie studiów, pod koniec lat 70., na zajęciach koła chirurgicznego przy I Klinice Chirurgii prowadzonej przez prof. Jana Nielubowicza. Ja słyszałem opowiadania o zagranicznych stypendiach Profesora wiele lat wcześniej od Jego syna Andrzeja, z którym chodziliśmy do równoległych klas liceum na Saskiej Kępie. Były to jednak raczej relacje interesujące młodzież, związane z motoryzacją i zakupami dżinsów dla synów Profesora, niż sprawozdania zawodowo–naukowe.

Rozpoczęliśmy pracę w klinice tuż po studiach, w roku 1979. W tym czasie, jeszcze jako docent, Jerzy Szczerbań kierował jednym z oddziałów kliniki zajmującej dwa piętra gmachu przy ul. Banacha. Jego zainteresowania naukowe i zawodowe już wówczas koncentrowały się wokół chirurgii wątroby i problemów nadciśnienia wrotnego, a zrodziły się podczas stypendialnego pobytu w Stanach Zjednoczonych, w słynnym bostońskim Massachusetts General Hospital Uniwersytetu Harvarda. Profesor powołał w klinice tzw. liver group, nieformalny zespół złożony z asystentów, którego celem były badania i wdrażanie nowoczesnych metod leczenia chorych z marskością wątroby. W tym gronie, do którego z dumą i nadzieją przystąpiliśmy (obok Bogdana Michałowicza, Jacka Rózgi, Marka Stobnickiego, Rafała Paluszkiewicza, Jacka Pawlaka, Henryka Baraniewskiego), zaczęła kiełkować, zrealizowana 14 lat później, idea transplantacji wątroby. W 1980 r., po licznych zmianach administracyjnych w ówczesnym Instytucie Chirurgii Akademii Medycznej w Warszawie, Jerzy Szczerbań powołał do życia Klinikę Chirurgii Ogólnej i Chorób Wątroby, zlokalizowaną w budynku B Centralnego Szpitala Klinicznego przy ul. Banacha 1 A.

Krzysztof został etatowym pracownikiem kliniki, ja początkowo pracowałem jako wolontariusz, zatrudniony w Zakładzie Anatomii Akademii Medycznej. Od razu wiedzieliśmy, że to jest właściwe miejsce, jak mawiał Profesor: „klinika z ambicjami europejskimi”. Byliśmy wdrażani do pracy naukowej i dzięki decyzjom Szefa mieliśmy możliwość pełnego rozwoju zawodowego, oczywiście pod czujnym okiem starszych kolegów. Profesor motywował nas, młodych, do rozwoju naukowego i zawodowego, poszerzając naszą samodzielność, zmuszając do czytania aktualnego piśmiennictwa i umożliwiając prezentację dokonań kliniki podczas zjazdów chirurgicznych, m.in. w Amsterdamie, Kopenhadze, Berlinie Zachodnim. W tamtych czasach wyjazd na kongres zagraniczny był wielkim wydarzeniem i przedsięwzięciem logistycznym. Przykładowo paszport służbowy należało odebrać w specjalnej komórce Ministerstwa Zdrowia przy ul. Miodowej i natychmiast po powrocie zwrócić. O problemach wynikających z siły nabywczej młodego doktora z PRL za żelazną kurtyną nawet nie wspomnę.

Prof. Szczerbań bardzo aktywnie pomagał nam w pokonaniu tych przeszkód, zachęcał do wyjazdów na stypendia zagraniczne młodych asystentów. Część z nich do kraju nie wracała, a czasy nie były łatwe…

Profesor uczył nas szacunku do chorych, twierdził, że tylko zdobywając kompetencje zawodowe, możemy stać się dobrymi lekarzami. Był dobrym, sprawiedliwym i wymagającym szefem. Zwykł mawiać, że do asystowania Mu przy stole operacyjnym potrzebuje takich, którzy mają troje rąk, bo takich z dwiema ma nadmiar. Sam był wybornym, sprawnym operatorem, nawiasem mówiąc leworęcznym, w związku z tym asystowanie Mu wymagało specjalnej koncentracji. Gdy nie zawsze terminowo wywiązywaliśmy się z naukowych zobowiązań, żartobliwie groził wysłaniem na stanowiska ordynatorskie „do Radzymina”, bo tam rzemiosło chirurgiczne było w cenie, a prac naukowych nie trzeba było pisać.

W skład zespołu kliniki kierowanej przez Profesora wchodzili asystenci z kliniki prof. J. Nielubowicza i kliniki prof. Z. Łapińskiego. Prof. Szczerbań potrafił pogodzić odmienne temperamenty oraz nieco różniące się dwie szkoły chirurgiczne. Podczas „kominków” radiologicznych i cyklicznych zebrań naukowych często dochodziło do burzliwych dyskusji, ale zawsze wygrywały argumenty, a nie tylko racja kierownika. Co roku organizowaliśmy dla całego zespołu spotkania kliniczne, których pierwsza część była poświęcona problemom naukowym, druga zaś miała zdecydowanie towarzyski charakter. Profesor, dusza towarzystwa, obdarzony był talentami muzycznymi, pięknie śpiewał, tańczył, a żartami i anegdotami sypał jak z rękawa. To integrowało zespół. W klinice czuliśmy się jak w rodzinie.

Nie zaniedbywaliśmy obowiązków naukowych i rozwoju zawodowego. W tym czasie postała pierwsza polska monografia „Nadciśnienie wrotne”, pionierskie prace dotyczące patofizjologii nadciśnienia wrotnego, chirurgii dróg żółciowych, leczenia żylaków przełyku, zespoleń wrotno-systemowych, leczenia krwawień do przewodu pokarmowego, encefalopatii wątrobowej oraz chirurgii onkologicznej przełyku, żołądka, trzustki, jelita grubego. Klinika stała się zdecydowanie rozpoznawalna w Polsce, nawiązywaliśmy i rozszerzaliśmy kontakty zagraniczne.

Pan Profesor wyjechał do Genewy, do WHO, w roku 1989, ale przez cały czas utrzymywał kontakt z pracownikami kliniki, interesował się ich rozwojem, ułatwiał kontakty z zagranicznymi ośrodkami. Cieszył się z osiągnięć i sukcesów kliniki. Kibicował pracom naukowym przygotowującym zespół do przeszczepienia wątroby.

Po powrocie do kraju w roku 2001 został kierownikiem Zakładu Zdrowia Publicznego nowo powołanego Wydziału Nauki o Zdrowiu. Dzięki ogromnemu doświadczeniu, zdobytemu na stanowisku dyrektora Biura Rozwoju i Promocji Badań Naukowych w WHO w Genewie oraz kierownika projektu WHO ds. Centrum Zdrowia Publicznego w Kobe, zainicjował powstanie na naszej uczelni nowego kierunku studiów – zdrowie publiczne. Współtworzył i prowadził szkolenia podyplomowe w tym zakresie dla kadr menedżerskich służby zdrowia i ówczesnych kas chorych.

Prof. Jerzy Szczerbań był osobowością absolutnie wyjątkową. Osiągnął, dzięki swoim wybitnym zdolnościom, konsekwencji i ciężkiej pracy, w życiu zawodowym niemal wszystko: prestiż zawodowy, głęboki szacunek kolegów i współpracowników i, co najważniejsze – pacjentów. Im z wielkim poświęceniem ratował zdrowie i życie. I to najbardziej będzie się liczyć tam, gdzie jest teraz.

Żegnamy naszego Drogiego Szefa. Pozostanie na zawsze w naszej pamięci. Nie zapomnimy wielkiej życzliwości, przyjaźni, troski o nasz rozwój nie tylko zawodowy, naukowy, ale i intelektualny. Nie zapomnimy wybitnej erudycji, talentów artystycznych, celnych point i bon motów, wyjątkowego poczucia humoru…

Piotr Małkowski, Krzysztof Zieniewicz

 

Maestro – prof. Jerzy Szczerbań

Rektor prof. Wielgoś z całym Senatem Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego w nekrologu poświęconym prof. Szczerbaniowi napisał m.in.: „Będzie nam brakowało rad i opowieści Pana Rektora, Jego niezwykłego poczucia humoru i wielkiej dobroci (…)”.

Działalność naukowa Profesora jest powszechnie znana. Bliscy i przyjaciele pamiętają zaś Jego ogromne poczucie humoru. Opowiadał dowcipy, których znał setki, w sposób wyrafinowany i kulturalny, starając się nikogo nie urazić, a słuchacz zwijał się po prostu ze śmiechu. Żałuję tylko, że wielu z nich nie zapamiętałem.

Nigdy nie zapomnę za to zdarzenia, które miało miejsce na moim weselu. W pewnym momencie ustał gwar gości i z sąsiedniego pokoju dała się słyszeć melodia z musicalu „Skrzypek na dachu”. Ktoś cudownie intonował i wykonał arię Tewego Mleczarza. Tym kimś był Jerzy. Innym razem na proszonej kolacji z redaktorem „Polityki” Stanisławem Podemskim licytowali się, który ma lepszego parkinsona. Wygrał Stanisław Podemski, który nie mógł nalać wódki do kieliszka.

Przebywanie z Jerzym, a szczególnie przyjaźń z Jego strony, to był wyraz zaszczytu. Ja uważałem się za obdarowanego tą przyjaźnią i gdy po raz pierwszy, dawno temu, Jerzy odezwał się do mnie „na ty”, zaczęła rozpierać mnie wielka duma. W chwilach zawodowych zwątpień zawsze mogłem liczyć na Jego pomoc.

Żegnaj Jurku, nigdy nie będziesz wymazany z mojej pamięci.

Jerzy Borowicz

Łukasz Kulczycki

(1911–2018)

Urodził się 19 sierpnia 1911 r. w Borszczowie na Podolu. Szkołę średnią rozpoczął w Krakowie, a ukończył w Czortkowie. Studiował we Lwowie – w Akademii Medycyny Weterynaryjnej (1928–1936) i prawo na Uniwersytecie Jana Kazimierza. W 1939 r. został zmobilizowany do Szkoły Sanitarnej w Warszawie, w grudniu przez Węgry dotarł do Francji, by służyć w armii gen. Sikorskiego. Po upadku Francji z portu Le Verdon został ewakuowany do Liverpoolu i przewieziony do obozu wojskowego w Szkocji. W lutym 1941 przyjęto Go na Polski Wydział Lekarski na Uniwersytecie w Edynburgu, po ukończeniu którego pracował jako lekarz w polskich obozach wojskowych.

Po demobilizacji w 1947 r. studiował na Uniwersytecie Londyńskim zdrowie publiczne i pediatrię. Obie specjalizacje uzyskał w 1950 r. Następnie przez dwa lata pracował w Kanadzie i w USA (w Bostonie), gdzie wspólnie z prof. Harrym Schwachmanem rozpoczął prace nad mukowiscydozą. Miały one ogromne znaczenie dla diagnostyki i leczenia poznawanej dopiero choroby. Dorobek prof. Kulczyckiego zaowocował powierzeniem Mu w 1962 r. stanowiska profesora nadzwyczajnego w Georgetown University w Waszyngtonie oraz dyrektora ośrodka mukowiscydozy. Łukasz Kulczycki nie ustawał w wysiłkach w celu integracji polonijnego środowiska medycznego w Ameryce z ojczyzną. Jak nikt inny pełen wrażliwości i wyrozumiałości, pomagał i służył radą w każdej sytuacji. Potrafił dzielić się swoją wiedzą.

Należy podkreślić wkład prof. Kulczyckiego w rozwój polskiej pediatrii. Od 1959 r. wielokrotnie przyjeżdżał z wykładami do Krakowa, Warszawy, Poznania, Lublina, Białegostoku, a w roku 1973 na zjeździe w Gdańsku został honorowym członkiem Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego. Uczestniczył w tworzeniu Szpitala Pediatrycznego w Krakowie i jego rozbudowie, jako członek Polish American Congress, oraz w otwarciu Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Doświadczenia z działalności studenckiej w Akademickim Kole Towarzystwa Szkoły Ludowej wykorzystał w Edynburgu (w Szkocji) dla integracji wychowanków elitarnej Polish Medical School oraz w Londynie, w latach 1946–1950, w pracy członka zarządu Polskiego Towarzystwa Medycznego.

Prof. Kulczycki od 1952 r. współpracował ze Związkiem Lekarzy Polskich w Chicago (w 1996 na uroczystości 50-lecia ZPL został odznaczony Medalem Gloria Medicinae PTL). W Nowym Jorku aktywnie uczestniczył w działalności sekcji medycznej Polish Institute of Arts and Science, która była kontynuatorką Polskiej Akademii Umiejętności w Ameryce, a w 1990 r. założył Polish American Health Association. Od początku uczestniczył w planowaniu kongresów Polonii medycznej i był ich aktywnym uczestnikiem, a w roku 2000 na IV KPM został odznaczony przez NRL Medalem Hipokratesa. W 2000 r. przewodniczył sekcji medycznej na 58. Zjeździe PIASA, który po raz pierwszy odbył się w Polsce (w Krakowie). Szczególnie ważny był udział prof. Kulczyckiego w V Zjeździe Nauki Polskiej w Wilnie oraz w jubileuszu X-lecia Polskiego Towarzystwa Lekarskiego we Lwowie.

Prof. Łukasz Kulczycki odszedł na wieczny lekarski dyżur 3 maja 2018 r. Za kilka miesięcy ukończyłby 107 lat. Odszedł wspaniały lekarz, naukowiec i dydaktyk, żołnierz, patriota, Wielki Polak. Dla tych, którzy mieli szczęście Go poznać, niezawodny Przyjaciel. Miałem zaszczyt być jednym z nich, korzystać z Jego pomocy, autorytetu, ciepła i niezwykłej pracowitości. Nasze spotkania w Waszyngtonie, Chicago, na zjazdach PIASA (w Nowym Jorku i Krakowie), kongresach Polonii medycznej w Częstochowie, Krakowie, Katowicach i Warszawie, na zjeździe wychowanków PMS z Edynburga, na inauguracji roku akademickiego w Poznaniu i polonijnych zjazdach we Lwowie oraz Wilnie pozostaną na zawsze w mej pamięci. Będzie brakowało Jego listów podsumowujących każdy rok, budujących rozmów telefonicznych. Żegnaj Łukaszu! Na zawsze pozostaniesz w naszej pamięci.

Krzysztof Makuch

Witold Bartnik

(1944–2018)

Ze smutkiem dowiedzieliśmy się o śmierci naszego Kolegi, wybitnego lekarza gastroenterologa, profesora, członka Rady Naukowej Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego, który 16 kwietnia 2018 r. pożegnał nas, odchodząc na wieczny dyżur. Nie mogąc uczestniczyć w uroczystościach pogrzebowych, pragniemy w tym wspomnieniu wyrazić żal i współczucie Rodzinie Zmarłego i licznym Jego przyjaciołom i współpracownikom. Przez wiele lat pracowaliśmy razem w Klinice Chorób Wewnętrznych, kierowanej przez prof. Edwarda Rużyłłę, i później, na tej samej uczelni, w której otrzymywał kolejne awanse naukowe.

Był uznanym autorytetem w Polsce i zagranicą w zakresie gastroenterologii, pionierem badań kolonoskopowych, autorem wielu znaczących publikacji naukowych, także dociekliwym i sumiennym lekarzem praktykiem. Oszczędny w słowach i gestach, w kontaktach z otoczeniem zachowywał rezerwę, która chroniła Go przed światem odległym od Jego zainteresowań naukowych i intelektualnych.

Żegnaj Witku, pozostaniesz we wdzięcznej pamięci licznych pacjentów, których uzdrowiłeś albo którym pomogłeś w uciążliwej, przewlekłej chorobie, lekarzy gastroenterologów, których wykształciłeś na specjalistów w tej rzadkiej wówczas specjalności, oraz współpracowników i przyjaciół, którzy doceniali Twoją wiedzę i zaangażowanie w rozwój medycyny.

Hanna i Janusz Wasylukowie

 

Olgierd Jerzy Chmielewski

(1928–2017)

Urodził się 7 kwietnia 1928 r. w Warszawie, w rodzinie inteligenckiej. Naukę rozpoczął w Szkole Powszechnej im. Zamoyskiego. W czasie wojny kontynuował edukację na tajnych kompletach, ukończył Liceum im. płk Leopolda Lisa-Kuli. Od maja 1943 r. był żołnierzem zgrupowania Praga 6-26 obwodu AK. W 1946 r. rozpoczął studia w stołecznej AM, w 1952 uzyskał dyplom i otrzymał nakaz pracy w jednostkach ZSW. Jako lekarz pułku specjalizował się w Cywilnej Służbie Zdrowia, w dziedzinie chirurgii i ginekologii. Po 1956 r. został przydzielony do pracy w Centralnym Szpitalu MON. Na własną prośbę przeszedł do rezerwy w stopniu podpułkownika. Od 1958 r. nieprzerwanie do emerytury pracował w Szpitalu Ginekologiczno-Położniczym w Warszawie przy ul. Inflanckiej. W 1972 r. został ordynatorem i naczelnym lekarzem, a placówka pod Jego kierownictwem zyskała miano jednej z najlepiej funkcjonujących w Warszawie. Na emeryturę przeszedł w 1996, ale pracował jeszcze na pół etatu do 2001 r. Czasy się zmieniały, a On był niezależny, nieuwikłany w politykę i robił to, co kochał – leczył. Medycyna była Jego pasją, pacjentki leczył z oddaniem i zaangażowaniem. Był świetnym chirurgiem i diagnostą, lekarzem szanowanym nie tylko za duże umiejętności, ale za skromność, wspaniały stosunek do pacjentek, rzetelność i kulturę. Szpital prowadził wzorowo, był wymagający w stosunku do pracowników, ale przede wszystkim wobec siebie. Nie znosił bylejakości, głupoty i bierności. Miał duże poczucie humoru i dystans do siebie. Oprócz medycyny Jego pasją były historia, muzyka i sport.

Wykształcił ponad 100 lekarzy. Współpracował z Akademią Medyczną w Warszawie. Był wspaniałym nauczycielem i mistrzem dla uczących się zawodu lekarzy. Pomagał potrzebującym – taktownie i bez rozgłosu. My, byli asystenci, kochaliśmy Go za cierpliwość, kulturę, takt, za to, że mogliśmy na Niego liczyć w każdej sytuacji, za to, że szpital, w którym pracowaliśmy, mogliśmy traktować jak drugi dom. Do wszystkiego doszedł sam, ciężką pracą, kompetencjami.

Za tę wspaniałą pracę został odznaczony: Warszawskim Krzyżem Powstańczym, Krzyżem Armii Krajowej, Krzyżem Walecznych, Medalem za Warszawę, Krzyżem Oficerskim i Kawalerskim Orderu Polonia Restituta, Srebrnym Krzyżem Zasługi, Medalem KEN, dwukrotnie Złotą Odznaką „Zasłużony dla Warszawy”, Złotym Odznaczeniem PCK.

Odszedł na wieczny dyżur 12 października 2017 r. Będzie nam Go brakowało. Jego uśmiechu, radości życia, rozmów. Ale będziemy też pamiętać Jego rady i wskazówki.

Koledzy lekarze, przyjaciele i znajomi

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum