12 czerwca 2009

Z polisą na zdrowie

Ministerstwo Zdrowia ujawniło założenia ustawy o dodatkowych ubezpieczeniach zdrowotnych. Czy kiedykolwiek doczekamy się nie założeń, ale prawa, dzięki któremu szpitale będą mogły zarobić dodatkowe pieniądze poza kontraktem z NFZ, a pacjenci – których stać na wykupienie prywatnej polisy – skrócą kolejki w publicznej ochronie zdrowia? Prywatne ubezpieczalnie wykupią im bowiem świadczenia w prywatnych placówkach, a tam gdzie to niemożliwe – „dostaną drugie życie po godzinach” i w ten sposób zwolni się miejsce dla chorych objętych systemem publicznym.
Ale nie wierzę, by w najbliższym czasie taka ustawa w polskim parlamencie została przyjęta i by podpisał ją obecny prezydent. Politycy wolą nas karmić iluzją, że korzystanie z opieki medycznej jest darmowe, a otwarcie furtki dla majętniejszych pacjentów oznaczałoby wprowadzenie selekcji według kryterium zamożności. Nie da się tego pogodzić z dodatkowymi ubezpieczeniami, które z samej nazwy są czymś elitarnym (za co trzeba zapłacić). Stać na to bogatych i lepiej wykształconych, którzy nie tylko pojmują ideę ubezpieczania się w ogóle, ale są w stanie wyłożyć z kieszeni co miesiąc kilkaset złotych, nawet jeśli rzadko korzystają z opieki medycznej. Minister Ewa Kopacz chciałaby, by na zachętę koszt dodatkowej polisy można było odliczyć od dochodu w rocznych PIT-ach. Czy zgodzi się na to resort finansów w czasach, kiedy trzeba pięć razy oglądać każdą złotówkę?
Bo już na pewno nie prezydent, który wetując poprzednie ustawy zdrowotne, udowodnił, że nie zależy mu na zmianach status quo.
Dlatego z planów PO na razie nici; kolejny projekt zapewne trafi do kosza. Nie rozumiem tylko, dlaczego w najbliższym czasie będziemy się zajmować sprawą, która nie ma szansy na pozytywne zakończenie.
W mediach już pojawiły się artykuły z tytułami:
„Nie chcesz stać w kolejce do lekarza? To zapłać!”. Tak najłatwiej sprawę uprościć i sprowadzić właśnie do omijania kolejek. A przy okazji wytwarza się wrażenie, że to niemoralne. Jakbyśmy mieli wyważać otwarte drzwi, jakby nie było w Europie krajów, w których dodatkowe ubezpieczenia prywatne od dawna zostały usankcjonowane, nikt się im nie sprzeciwia, każdy przyjmuje je z dobrodziejstwem inwentarza. Oczywiście, także w Polsce można ubezpieczyć się prywatnie i korzystać z prywatnej ścieżki opieki medycznej, ale nadal jest to wąski zakres usług i oferta mało kusząca. Bo przecież – grzmią przeciwnicy prywatnych polis – w zdrowiu musi być sprawiedliwie. Ale skoro nie da się, by wszystkim pacjentom było jednakowo dobrze, dlaczego godzimy się na to, by wszystkim było jednakowo źle? Albo – jak to dziś jest w praktyce – by tylko niektórym było lepiej, ale nieoficjalnie?

Paweł WALEWSKI
Autor jest publicystą „Polityki”

Archiwum