13 listopada 2018

Polskość zagrożona

Refleksje

Janina Jankowska

Właśnie obejrzałam film „Dywizjon 303”. Nie będę się wymądrzała na temat warsztatu filmowego, scenariusza, świetnych zdjęć walk powietrznych, pracy operatora, reżysera itp. Zostawiam to specjalistom. Wyszłam z tego filmu poruszona. A sprawiło to kilka scen, w których odczułam żywego, autentycznego ducha polskości. Byłam zaskoczona, bo raczej uciekam od martyrologii i nadmiernego epatowania heroizmem i wyjątkowością naszej historii. Jednak postawa i zachowania bohaterów filmu, polskich pilotów RAF broniących Londynu, uświadomiły mi, że polskość to jeszcze coś innego, coś, co w istocie straciliśmy. Umiejętność współpracy, poczucie, że mamy wspólny cel i bez nadmiaru słów wiemy, jak go osiągnąć. Takie zachowania nieczęsto pojawiały się w naszej historii. Jako genetyczni indywidualiści mamy problem z odnalezieniem się w pracy zespołowej. My, Polacy, działamy razem jedynie w szczególnych warunkach. To nie odkrycie, że narodowe cechy: indywidualizm, ambicja i odwaga w pokonywaniu barier oraz ułańska fantazja granicząca z ryzykanctwem, w sytuacjach ekstremalnych czynią z nas bohaterów. Jednoczymy się, kiedy mamy wspólnego, zewnętrznego wroga. Natomiast w czasach w zasadzie spokojnych, pokojowych, szukamy wroga wewnętrznego. W czasach komuny, tj. państwa uzależnionego od sąsiada, była to walka tych, którzy ten stan uzależnienia zaakceptowali, z tymi, którzy dążyli do pełnej suwerenności. Kiedy ją uzyskaliśmy, wierzyliśmy, że teraz będzie całkiem inaczej. Jak w ustrojach zachodnich demokracji. Partie polityczne w wyniku demokratycznych wyborów staną się naturalnym instrumentem wyrażania woli narodu. A jeśli ta wola wyraża różne stanowiska, trzeba się jakoś układać. Zwycięska partia musi liczyć się z głosami opozycji. U nas jest inaczej. Jeśli jedna partia zyskała w wyniku demokratycznych wyborów przewagę, jej głównym celem staje się całkowite wyeliminowanie z przestrzeni publicznej politycznego przeciwnika. Ten styl prowadzenia polityki owocuje napięciami, w dłuższym czasie prowadzi do rozkładu więzi społecznych, do atmosfery wojennej. Z takim zjawiskiem mamy, niestety, od wielu lat do czynienia.

Oczywiście nie tylko nasz narodowy charakter, na który zwykliśmy narzekać, sprawił, że dziś jesteśmy tak bardzo podzieleni, warczymy na siebie. Ostre konflikty pojawiają się w historii każdego narodu. Na skutek szybkiego rozwoju techniki cały świat się zmienia, globalizuje, nasila się rywalizacja. Zwykli ludzie, politycy, naukowcy, artyści są w tym wszystkim zagubieni. Wracając do polskich realiów: coś się z nami niedobrego stało. Człowiek o odmiennych poglądach to wróg. Dwa obozy polityczne dążą do całkowitego wzajemnego unicestwienia. Jedni nazywają przeciwników szarańczą, watahą, którą trzeba dobić, drudzy krzyczą w Sejmie
o zdradzieckich mordach. Czymże jest bowiem odmawianie opozycji prawa do bycia częścią narodu, ustawianie jej w roli wrogów Polski? Ci, którzy mimo wszystko chcieliby obydwie strony doprowadzić do społecznego dialogu, nazywani są symetrystami lub pożytecznymi idiotami przez każdą ze stron. Tym samym są wyrzucani na margines.

W takiej atmosferze tracą siłę wspólne symbole. Już nas nie łączą. Jedne są przechwytywane, inne ośmieszane.

Co zatem stanie się z polskością mądrą, rycerską, która tak mnie poruszyła w filmie „Dywizjon 303”? Kto ją zrozumie, a kto politycznie wykorzysta? 

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum