30 kwietnia 2020

Epidemia – narodowy program pilotażowy

Hasło: „potrzeba matką wynalazku” w okresie epidemii COVID-19 powtarzane jest wielokrotnie. Wśród wielu dramatycznych dla pacjentów i lekarzy zdarzeń do użycia wchodzą zarówno nowe urządzenia, jak i praktyki, dotąd – przynajmniej w Polsce – stanowiące niszę. I wszystko wskazuje na to, że już w ochronie zdrowia zostaną.

 Największych odkryć dotyczących prawa grawitacji Izaak Newton dokonał, siedząc w domu z powodu kwarantanny związanej z epidemią dżumy. Genialny fizyk podawany jest często jako przykład tego, że mimo niesprzyjających okoliczności można wykorzystać czas konstruktywnie. Osób i instytucji idących jego tropem można dziś znaleźć bez liku. Efektem są m.in. kolejne sposoby  przygotowywania maseczek ochronnych, drukowane w 3D przyłbice, maski dla nurków przerabiane na środki ochrony osobistej dla pracowników ochrony zdrowia, a także wynalazek zaproponowany przez naukowców z Instytutu Biocybernetyki i Inżynierii Biomedycznej PAN – pojedynczy respirator pozwalający wentylować równocześnie dwóch pacjentów, oraz rozwiązanie zaprezentowane przez inżynierów jednej z firm motoryzacyjnych, którzy respiratory budują z części wykorzystywanych do budowy samochodów. To oczywiście rozwiązania zbawienne dla systemów dotkniętych niedoborem środków ochrony osobistej i innego sprzętu w dobie epidemii, tyle że ich rola skończy się z ustaniem zagrożenia wirusem SARS–CoV-2. Natomiast braki sprzętowe pozostaną w umysłach menedżerów ochrony zdrowa na długo. Według dr Małgorzaty Gałązki-Sobotki, dyrektor Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego, obecny kryzys powinien nas zmusić do zredefiniowania potrzeb w zakresie zasobów krytycznych.
Sytuacje kryzysowe w każdym przedsiębiorstwie i instytucji ukazują jak w soczewce zjawiska patologiczne, np. złą organizację pracy, nieprzestrzeganie procedur. Ale uwalniają także zachowania i postawy, których w normalnych warunkach nie można by było ukształtować – mówi dr Gałązka-Sobotka.

Roboty do roboty

Do takich nowych postaw należy jej zdaniem stosunek do innowacji organizacyjnych i technologicznych. – Jesteśmy zmuszeni do zaznajomienia się z nowymi technologiami i oswojenia się z nimi, do zmiany utartego schematu pracy, co zwiększy naszą tolerancję na kolejne nowinki – twierdzi.

Konieczność ochrony osób przebywających w placówkach medycznych przed infekcjami wymusza stosowanie rozwiązań dotąd rzadkich, takich jak cedowanie prostych i powtarzalnych zadań na maszyny. Dlatego w Chinach po wybuchu epidemii powstał robot do pobierania wymazów, a jedna z firm medycznych na Florydzie używa autonomicznych pojazdów do dostarczania próbek do laboratorium pobranych od osób z podejrzeniem koronawirusa.

Według Adama Centkowskiego, specjalisty ds. nowych technologii medycznych firmy MED & CARE, zachwyt nad działaniem urządzeń autonomicznych nie jest chwilowy. – Takie urządzenia wykonują zadania w sposób powtarzalny, a zatem możliwy do każdorazowej, sprawnej walidacji. Od lat były na rynku, ale wykorzystywano je w znacznie mniejszym stopniu, z reguły ze względu na cenę – wyjaśnia. Jego zdaniem w sytuacji, kiedy priorytetem staje się ochrona personelu, urządzenia autonomiczne mają szerzej otwarte wrota ekspansji. Jako przykład podaje działania dezynfekcyjne. Firma, dla której pracuje, ma w ofercie robota oczyszczającego pomieszczenia z patogenów za pomocą promieniowania UV. Dzieje się to bez udziału człowieka.

Roboty do dezynfekcji stosuje też wiele innych przedsiębiorstw, bo to rozwiązanie perspektywiczne w kontekście walki z infekcjami szpitalnymi, której trudy i koszty są wyzwaniem dla każdego systemu opieki zdrowotnej, nawet kiedy nie szaleje pandemia. Wzrasta bowiem liczba lekoopornych bakterii i problem ten będzie się nasilać – przekonuje Centkowski.

Wśród urządzeń autonomicznych przydatnych w dobie koronawirusa, których zakup może przynieść korzyści również w dalszej perspektywie, ekspert wymienia roboty do obsługi pacjenta, szczególnie popularne w wysoko rozwiniętych krajach Dalekiego Wschodu. – Zastępują pracowników recepcji, a nawet przemieszczają się po oddziałach między łóżkami, umożliwiając lekarzom przeprowadzanie telekonferencji z poszczególnymi pacjentami – mówi.

Telefon do przyjaciela

W polskich warunkach pewnie trudno sobie jeszcze wyobrazić roboty sunące między łóżkami niedoinwestowanych szpitali, ale i u nas w wyniku epidemii pewne rozwiązania oparte na technologii teleinformatycznej zyskały na popularności. Konieczność ograniczenia kontaktu bezpośredniego wzmogła bowiem zapotrzebowanie na świadczenia telemedyczne.

Dr Małgorzata Gałązka-Sobotka podkreśliła w rozmowie z „Pulsem”, że jako innowację można je traktować jedynie na polskim poletku, bo w niektórych krajach zachodnich funkcjonują sprawnie już od wielu lat. Pozwalają likwidować problemy systemów ochrony zdrowia niezwiązane z zagrożeniem epidemią, takie jak ograniczony dostęp do specjalistów w konkretnych regionach, zaspokajają potrzebę monitoringu chorych przewlekle, wspierają rehabilitację. Ekspertka Uczelni Łazarskiego zwróciła uwagę, że względnie sprawne wejście w telemedycynę w Polsce doby kryzysu epidemicznego okazało się możliwe dzięki wcześniejszemu wprowadzeniu elektronicznych recept i zwolnień. – Bez tego dziś sytuacja byłaby niewspółmiernie trudna, a terapia w niektórych miejscach wręcz niemożliwa. Do integracji tradycyjnej i telemedycznej opieki brakuje jednak jeszcze e-skierowań i dostępu do dokumentacji medycznej pacjenta dla poszczególnych ośrodków – twierdzi dr Gałązka-Sobotka.

Jej zdaniem jednym z obszarów, które na upowszechnieniu się telemedycyny bardzo zyskają, jest opieka onkologiczna. Niewykluczone, że usługi medyczne oparte na wywiadzie, kwalifikujące do pogłębionej diagnostyki, np. pierwsza wizyta w ramach szybkiej ścieżki onkologicznej, mogłyby być w wielu przypadkach wykonywane zdalnie. – Teleporada ma szanse odegrać rolę także w monitorowaniu pacjenta po zakończonym leczeniu. Przynajmniej część badań diagnostycznych można by bowiem wykonać blisko jego miejsca zamieszkania, np. w szpitalu powiatowym, i udostępnić lekarzowi prowadzącemu do wykorzystania podczas wizyty kontrolnej pacjenta – wyjaśnia specjalistka.

Zastosowanie w większym zakresie rozwiązań teleinformatycznych przynosi korzyść nie tylko ze względu na to, że podnosi standard i jakość opieki medycznej. Ogranicza także koszty leczenia ponoszone przez system i samego pacjenta. Według Małgorzaty Gałązki-Sobotki dzięki cyfrowej integracji danych medycznych zostanie wyeliminowane pożerające czas przeglądanie i wypełnianie papierowych dokumentów. – Taki zintegrowany system może zawierać algorytmy wskazujące np. kolizje leków, przyporządkowujące do grupy ryzyka. Zatem charakterystyka pacjenta jest bez porównania lepsza. Nietrudno wyobrazić sobie, że w oparciu o podobne rozwiązania niektórych wstępnych porad telemedycznych udziela personel pielęgniarski. Wizyta u lekarza jest wówczas krótsza, lekarz skupia się wyłącznie na chorobie i wytłumaczeniu pacjentowi metod terapii. To szansa na zdjęcie z lekarzy obciążeń biurokratycznych – zapewnia ekspertka. Dodaje, że po wybuchu epidemii zauważyła wzrost zainteresowania menedżerów placówek medycznych stosowaniem teleporad w ochronie zdrowia i liczy na utrzymanie tego trendu na stałe.

Zrób to sam

Walka z koronawirusem jest więc poligonem doświadczalnym rozwiązań mających na celu zaoszczędzenie cennego czasu personelu medycznego. W obliczu długofalowych problemów ochrony zdrowia to korzystne doświadczenie. Także dlatego, że Polacy przechodzą obecnie wielką szkołę samoopieki. Utrudniony dostęp do placówek medycznych powoduje, że muszą uważniej monitorować własne zdrowie, a także, np. pozostając w kwarantannie domowej, zdawać się na wsparcie najbliższego otoczenia. To namiastka systemu, do którego dążą państwa Zachodu borykające się z podobnymi problemami jak my.

Wyzwania demograficzne, w szczególności wysokie tempo starzenia się europejskich społeczeństw, zmusza do rozwijania zintegrowanego modelu opieki świadczonej lokalnym społecznościom, który ma wykorzystywać potencjał opieki zdeinstytucjonalizowanej, polegającej na świadczeniu wysokiej jakości usług medycznych dostosowanych do indywidualnych potrzeb pacjenta. Ważnymi podmiotami w tym systemie, oprócz dostawców usług medycznych, są środowiska sąsiedzkie i rodzinne oraz lokalne służby opieki społecznej, organizacje pozarządowe, ale przede wszystkim wyedukowani i odpowiedzialni pacjenci. Nasza postawa wobec zdrowia i choroby odgrywa ogromną rolę, ale bez pomocy drugiego człowieka często trudno unieść ciężar choroby. Epidemia pozwala nam dostrzec potencjał samoopieki i wzajemnego solidarnego wsparcia, bo przecież żaden system opieki zdrowotnej nie zabezpieczy nas przed koronawirusem tak, jak my sami siebie. Dlatego epidemia COVID-19 to swojego rodzaju narodowy test systemu ochrony zdrowia, w którym sprawdzamy partnerstwo obywateli i personelu medycznego, efektywność zarządzania zarówno całym systemem, jak i pojedynczą placówką oraz otwartość jego uczestników na zmiany – podsumowuje dr Małgorzata Gałązka-Sobotka. 

Michał Niepytalski

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum