23 stycznia 2007

Sms z Krakowa – Kabaret

Postęp medycyny powinien być tak widoczny, żeby pacjent żył dłużej od swego lekarza i był żywym dowodem tego postępu”. Skąd zaczerpnąłem ten cytat? Z tomu IV „Dzieł zebranych”, a niewydanych dotąd, Marka Pacuły.
– Kimże jest Pacuła? – zapytają Państwo. – Ano jedną z najważniejszych postaci (obok prof. Majchrowskiego) dzisiejszego Krakowa, następcą Piotra Skrzyneckiego, od jego śmierci dźwigającym na swoich barkach ciężary „Piwnicy pod Baranami”. Wcześniej – m.in. dziennikarz Polskiego Radia w Krakowie, rzeczywisty twórca (z K. Materną i M. Bobrowskim) modnych kiedyś „Spotkań z balladą”.
Piszę o Marku Pacule, bilansując osiągnięcia minionego czasu, a za najważniejsze w 2006 roku uważam nie tyle strajki czy kolejne koncepcje „uzdrowienia zdrowia”, ile namówienie Marka do współpracy z organem ORL w Krakowie – „Biuletynem Lekarskim”. Dzisiejszy lider „Piwnicy” natychmiast wyczuł, czego nam w ochronie zdrowia brak najbardziej, zgodnie z obecnymi tendencjami nawiązał do tradycji i podjął ambitną próbę reanimowania „Cyrulika”, czyli jedynego bodaj po wojnie kabaretu stricte medycznego. Młodszemu pokoleniu lekarzy przypomnimy tu, że „Cyrulik” konkurował ongiś z „Bim-Bomem”, „Stodołą”, STS-em czy „Piwnicą”. I to w nim tak naprawdę debiutowała Ewa Demarczyk, jako studentka I roku Akademii Medycznej, którą potem rzuciła dla szkoły aktorskiej. Tu urodziła się też jedna z piosenek wszech czasów „Konik na biegunach” (śpiewany potem przez Marylę Rodowicz).
„Nowy Cyrulik Krakowski” pod batutą Pacuły iskrzy się pięknie. Oto próbka cytatów, spisanych pracowicie z dokumentacji medycznej: „chory uskarża się na ból w klatce piersiowej po ośmiu miesiącach leżenia na lewym boku”; „podczas badania kolano było zaczerwienione, obrzęknięte, a na drugi dzień zniknęło”; „pacjent cierpi na depresję od czasu pierwszej wizyty u mnie w 1996 roku”; „skóra pacjenta pozostała sucha i wilgotna”; „pacjent miał na śniadanie kanapkę, a po południu anoreksję”.
By jeszcze bardziej zbliżyć Czytelników do konwencji „Nowego Cyrulika Krakowskiego” kilka dialogów:
Dentysta do pacjenta: – A teraz lojalnie pana uprzedzam, że będzie bolało. Proszę mocno zacisnąć zęby i otworzyć usta.
Anestezjolog do pacjenta przed operacją: – Dziś usypiamy za darmo…, ale budzimy za pieniądze.
– Panie doktorze, nie mogę spać. Każdej nocy śnią mi się nagie dziewczęta, jak wybiegają i wbiegają do pokoju…
– I chce pan, żeby ten sen się nie pojawiał…?
– Nie, chciałem tylko zapytać, co zrobić, żeby tak nie trzaskały drzwiami.
Może ktoś oczywiście stwierdzić, że kabaretu mamy aż nadto w dniu powszednim, a zwłaszcza w telewizji, czym innym jednak impertynencje, którymi się obrzucają wybrańcy ludu, a czym innym nasz kabaret, który jakby nieco ich przewyższa.
Wspomniałem o prof. Jacku Majchrowskim, jak już wiadomo, ulubionym prezydencie 59 procent krakowian. Otóż trzeba wspomnieć, że spotkał się on nierozważnie jeszcze przed drugą turą wyborów samorządowych ze środowiskiem medycznym, i to na temat ochrony zdrowia (pewnie dlatego go wybrano Polacy wielbią straceńców). Jak się okazało, miał wcale niemało do powiedzenia i wysunął m.in. interesującą koncepcję powołania urzędu Lekarza Miasta jako koordynatora działań prozdrowotnych, utrudnianych mnogością tzw. organów założycielskich. Zapewne w Warszawie i innych wielkich miastach kraju sytuacja jest podobna, więc być może coś sensownego przyjdzie na świat za sprawą prezydenta.
W samej zaś Izbie krakowskiej panuje lekki rozstrój żołądka. Etiologia schorzenia jest dość oczywista. A to zapowiedź ograniczenia możliwości pracy lekarza do jednego miejsca pracy; a to znów skrócenie wymiaru czasu pracy do 48 godzin z dyżurem włącznie (o co procesuje się precedensowo dr Czesław Miś – dzielny pediatra z Nowego Sącza); a to znów dylematy z zagrożoną przyszłością samozatrudnienia; a to ponure perspektywy płynące z radykalnego ograniczenia rezydentur. Już nie wiadomo, w jakiej sprawie protestować? Nie rozumiem tych rozterek: przecież fundamentalnym kanonem wolności jest prawo wyboru.

Wasz Cyrulik z Krakowa

Archiwum