2 lipca 2022

Słowa na zdrowie. Bagaż

W podróż bierzemy rzeczy potrzebne w podróży i potrzebne tam, dokąd podróżujemy. Te rzeczy to bagaż.

Prof. Jerzy Bralczyk

Ale choć w samochodach mamy bagażniki, motocykle i rowery też bagażniki mają, o przedmiotach tam umieszczonych rzadko chyba myślimy jako o bagażu. Jak i o tym, co nosimy na plecach, na ramieniu, w rękach. Bagaż to raczej to, co jest przewożone publicznymi środkami transportu: koleją, statkiem, samolotem.

Kufry, walizy, sakwojaże, wyposażenie szanujących się podróżnych. Ale i tłumoki, manatki i toboły, wielkie, bezkształtne i nieporządnie wleczone – to wszystko bagaż. Rzeczy potrzebne, bez których podróżować się nie da, ale obciążające, ograniczające swobodę ruchów i, co ważniejsze – myśli. O bagaż się troszczymy, zwykle nie jesteśmy pewni, czy wszystko, co potrzebne, w nim jest, obawiamy się, że zginie, zostanie zgubiony albo skradziony. Konieczny kłopot.

Dawniej kufry ekspediowało się wcześniej, a w każdym razie nie musiały podróżnym towarzyszyć. Dziś też często walizki i duże torby nadajemy na bagaż i inni muszą się nimi opiekować. W innych pojazdach, np. w pociągach, mogą być osobne pomieszczenia na bagaż, czasem specjalne części wagonów, ale zwykle lokujemy go na półkach nad naszymi głowami. Bagaż jest blisko, ale nie powinien zawadzać.

Nie powinniśmy czuć się nim objuczeni. A nazwa wzięła się od juków właśnie, w starofrancuskim bagues to były juki. Stąd bagages i potem nasz bagaż. A gdzieś daleko germańscy przodkowie, z których bag i Pack się w prostej linii wywodzą.

Nasz bagaż w dawnych słownikach odnosił się bodaj najpierw do wojskowości, artylerii zwłaszcza, gdzie sprzęt i amunicja musiały być przemieszczane. Konie bagażowe, czyli juczne, potem wozy i wagony bagażowe przewoziły sprzęt wojskowy. Ale szybko się bagaż ucywilnił i zaczął odnosić do spakowanych rzeczy podróżnych albo do pakunków, w których te rzeczy się znajdowały. Do dziś możemy mówić i o bagażu w torbach i walizach, i o bagażu, który one same stanowią. Różnica zresztą subtelna. W przechowalniach bagażu stoją raczej walizy i torby – tam one są bagażem. A w podróży bagaż się terminologizuje: staje się bagażem podręcznym (taki szyk wyrazów, rzeczownik plus przymiotnik, stanowi o precyzji, osobisty bagaż to rzecz całkiem osobista, bagaż osobisty to już przedmiot oficjalny, podobnie bagaż podręczny); mamy wreszcie specjalny nadbagaż, który wcale nie jest wyższą formą bagażu.

Bagaż jako coś, co nam nieuchronnie towarzyszy w naszej metaforycznej życiowej podróży, ma charakter ambiwalentny. Mówimy więc o bagażu doświadczeń (często ogromnym), o bagażu wiedzy, nauki, erudycji. Piękne sprawy, ale czy użycie tu tej bagażowej przenośni nie świadczy przypadkiem o tym, że mogą trochę ciążyć? A co z bagażem emocjonalnym, o którym często słyszymy? Bagaż uprzedzeń, bagaż przesądów – te już nam wyraźnie przeszkadzają swoim ciężarem. Sieroszewski jakieś 100 lat temu pisał: „postęp ma granice, bo go wstrzymuje bagaż historyczny i kulturalny” – taki bagaż obciąża całe społeczeństwa. I nie można się od niego łatwo wyzwolić.

I czasem myślimy o bagażu jak o czymś, czego dobrze byłoby się pozbyć albo przynajmniej pozbyć się kłopotania o taki bagaż. W sztuce Anouilha „Pasażer bez bagażu” dotknięty amnezją bohater czuł się lepiej, nie wiedząc, kim jest. A w moim pokoleniu piosenka o wsiadaniu do byle jakiego pociągu, bez dbania o bagaż i bilet, pokazywała jakże atrakcyjne wyzwolenie od zmartwień…

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum