20 września 2007

Bez znieczulenia

Gdy wrześniowy „Puls” trafi do Czytelników, będzie już zapewne znana ostateczna treść nowelizacji ubiegłorocznej ustawy podwyżkowej. Konieczność jej pilnego znowelizowania nie budziła większych wątpliwości. Trudno bowiem poważnie traktować wypowiedzi PIS-owskiego wiceministra zdrowia, który „obawia się populistów w Sejmie” w związku z rozpoczynającą się kampanią wyborczą. Głównym powodem przesądzającym o konieczności nowelizacji jest to, że obecnie obowiązująca ustawa traci moc z końcem tego roku, a NFZ nie przygotował i nie przedstawił nowych zasad finansowania świadczeń zdrowotnych w przyszłym roku, które by ten fakt uwzględniały.
Warto przypomnieć, że od IV kwartału ubiegłego roku placówki opieki zdrowotnej otrzymują co miesiąc z NFZ środki w postaci dwóch różnych, niezależnych od siebie kwot. Jedna stanowi zapłatę za udzielone świadczenia zdrowotne, druga zaś to środki przeznaczone na realizację 30% podwyżek. Wielkość pierwszej kwoty zależy od kontraktu, jaki dana placówka zawarła na ten rok, i oczywiście od stopnia jego wykonania. Druga kwota, przeznaczona na podwyżki, jest stała, niezależna od liczby udzielonych w tym roku świadczeń. Podstawą do jej wyliczenia była bowiem wielkość kontraktu w I półroczu 2006 r.
W przypadku nieprzedłużenia mocy działania ustawy konieczne byłoby – już od 1 stycznia 2008 r. – włączenie środków na podwyżki do kwoty będącej zapłatą za udzielone świadczenia. To zabieg dość trudny, gdyż proporcje obu kwot są w tym roku różne u poszczególnych świadczeniodawców. Na dodatek różnice pogłębiają się w trakcie roku, ponieważ część placówek podpisuje aneksy podwyższające wartość kontraktów. Sytuacja u poszczególnych świadczeniodawców coraz bardziej różni się od tej, która występowała w I półroczu 2006 r. W związku z tym może się zdarzyć, że dwa szpitale mające taką samą strukturę zatrudnienia oraz liczbę zapłaconych świadczeń otrzymają od NFZ różne kwoty. Dlaczego? Bo każdy z nich miał inną sytuację na początku ubiegłego roku.
Zatem, mówiąc oględnie, mechanizmy zawarte w ustawie podwyżkowej nie są najszczęśliwsze, na co zwracało uwagę wielu ekspertów. Trudno będzie połączyć dwie kwoty
w sposób sprawiedliwy dla wszystkich placówek. Przeto manewr ten musi być dobrze przygotowany i przenegocjowany. Temu m.in. miały służyć prace międzyresortowego zespołu powołanego przez premiera. Jednak tę szansę rząd już zaprzepaścił. Dzisiaj pozostaje przedłużenie działania ustawy na kolejny rok.
Prosta nowelizacja ustawy jest jednak niemożliwa po dotychczasowych protestach pracowniczych. Potrzeba m.in. gwarancji dalszych podwyżek oraz podwyższenia wskaźnika wynagrodzeń dla szpitali. I tu zaczynają się schody. Rząd znowu chce narzucić swoje rozwiązania, chociaż niektóre są nie do przyjęcia. Lekceważenie partnerów z Komisji Trójstronnej wywołało już protest pracodawców. Szans na kompromis nie widać. Wszystko więc wskazuje na to, że na początku nowej kadencji czeka nas powtórka z tej ustawy, czyli nowelizacja nowelizacji.

Marek BALICKI

Archiwum