20 maja 2006

Sms z Krakowa – Romantycy i pragmatycy

W Krakowie dokonuje się pewna zmiana pokoleniowa – i to na kilku frontach.
Nie jest to zjawisko nagłe, dokonujące się z dnia na dzień, lecz pewien proces, który wszedł w fazę kulminacyjną.
Po pierwsze, schodzą ze sceny gwiazdy pierwszej wielkości krakowskiej medycyny, profesorowie, którzy przez całe lata określali jej standard. Odszedł na emeryturę Antoni Dziatkowiak – kardiochirurg z Łodzi, jeden z pionierów przeszczepów serca, twórca Instytutu Kardiologii w Krakowie, największego dziś w kraju centrum kardiochirurgicznego. Przeszedł na emeryturę Tadeusz Popiela (choć nadal operuje) – chirurg, specjalista z zakresu raka żołądka i chorób trzustki, a zarazem kilkakrotny rektor Akademii Medycznej, jej wielki budowniczy. Za półtora roku na podobną ścieżkę wkracza Andrzej Szczeklik – twórca teorii patogenezy astmy i powstawania miażdżycy, eksperymentator, wielki erudyta, który przywrócił do życia Wydział Lekarski Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Takie odejścia mają w sobie określony dramatyzm – bądźmy realistami – burzą całą, trwającą kilka dziesięcioleci hierarchię, naruszają układy, zależności, ścieżki awansów i zmieniają usytuowanie dziesiątków ludzi.
A równocześnie pojawia się nowa konstelacja gwiazd i – co charakterystyczne – sięgająca ambicjami bardziej w sferę nauki i nowoczesnej praktyki klinicznej niż kształtowania obrazu środowiska lokalnego. Mam tu na myśli takich profesorów, jak Mariusz Ratajczak – hematolog i transplantolog szpiku z Polsko-Amerykańskiego Instytutu Pediatrii, Jerzy Sadowski – liczący się w Europie kardiochirurg, wykonujący unikatowe operacje w zakresie wszczepiania zastawek pochodzenia zwierzęcego, Edward Malec – kardiochirurg dziecięcy, Jacek Puchała – chirurg dziecięcy, specjalista od przeszczepów skóry, Jacek Dubiel – kardiolog inwazyjny, szef II Kliniki Kardiologii CM UJ. Wszyscy oni – owo wyjście z izolacji ustrojowej – to też znamię czasu: są ściśle powiązani z ośrodkami naukowymi i klinicznymi na Zachodzie, tamtejsza baza techniczna jest trampoliną ich karier tutaj.
Pokoleniowa, a może bardziej mentalnościowa zmiana zachodzi też w samorządzie lekarskim. Odchodzą z pierwszego planu działacze, którzy reaktywowali Izbę w swego rodzaju euforii. Którzy widzieli ją jako jeden wielki lekarski ruch społeczny, w wymiarze romantycznym. Nie chcę tu wymieniać nazwisk, by nie być posądzonym o zsyłanie kogokolwiek na margines. Symbolem niech będzie nieodżałowany Doktor Zbigniew Żak.
Natomiast w ich miejsce pojawia się generacja pragmatyków, postrzegających rozwój samorządu jako potężnego organizmu administracyjnego,
z licznymi filiami, wyspecjalizowanymi agendami, biurami, kancelariami.
I w ślad za tym pojawia się myślenie o rekompensacie za utracone zarobki, o dietach, limitach, ryczałtach – bo przecież tego rodzaju struktury nie da się prowadzić społecznie. Piszę o tym nie bez uzasadnienia, bo odbyty niedawno XXII Okręgowy Zjazd Lekarzy OIL w Krakowie – ta właśnie tematyka zdominowała podskórnie, a krakowska Izba pono jako jedna z ostatnich zdecydowała się na tego rodzaju krok.
Niczego nie oceniam, konstatuję jedynie fakty. Pragmatycy zastąpili romantyków. Ü

Wasz Cyrulik z Rynku Głównego

Archiwum