12 października 2012

Rozterki Prezesa

Na początku tej kadencji izby lekarskiej podstawowym naszym zadaniem stało się usunięcie wszystkich przeszkód na drodze do współpracy instytucji odpowiedzialnych za funkcjonowanie systemu ochrony zdrowia w Polsce. Wdrożenie idei zgodnego i harmonijnego podejmowania decyzji może skutecznie wyeliminować wiele barier utrudniających poruszanie się w systemie zarówno pacjentom, jak i lekarzom. Nie rozwiąże to wprawdzie problemów finansowych, a sprawne działanie systemu bez pieniędzy nie jest możliwe, ale da gwarancję rządowi, że dokładane środki finansowe nie pójdą na marne.
Co się dzieje tymczasem? Na wielu najważniejszych stanowiskach w państwie zasiadają lekarze, mamy ich w Sejmie 16, a w Senacie – sześciu, ale czy coś z tego wynika? Nic albo bardzo niewiele. Marszałek Sejmu Ewa Kopacz, też lekarz, jest drugą osobą w państwie, a od maja oczekuję w kolejce, zapisany w sekretariacie Sejmu na spotkanie. Wicemarszałek Senatu Stanisław Karczewski jest bardziej dostępny, wielokrotnie spotykał się z nami, samorządowcami, za co niniejszym składam podziękowania. Minister zdrowia jest lekarzem tak bardzo zamkniętym w przenośni i dosłownie, że po zaproszeniu na spotkanie przedstawicieli NRL zapomniał nawet pokazać się na nim.
Doprowadziłem do kontaktów wielu ważnych osób ze środowiskiem lekarskim, przytaczając stare, znane wszystkim prawdy o zgodzie, współpracy, dobru społecznym i trudnej sytuacji pacjenta. I co? I nic. Wciąż narastają problemy i animozje. Po co ci ludzie zajmują te ważne stanowiska, skoro nie mają woli rzeczowej współpracy? Jakie przyświecają im cele? Czego tak naprawdę oczekują w swoim życiu i jaką rolę chcą odegrać? Oby nie spełniła się przypowieść o złotym rogu z „Wesela” Wyspiańskiego. Jest jeszcze czas, by to zmienić. Chciałbym przekonać marszałek Sejmu Ewę Kopacz, że to właśnie ona ma niepowtarzalną szansę na uzdrowienie relacji między władzą a środowiskiem lekarskim.
Wiem, że sprawy międzynarodowe pochłaniają czas, ale rozpoczętych w ministerstwie zmian w ochronie zdrowia nie można pozostawić bez dalszych działań ani zakończyć w takim stylu, jak to zrobiono. I nie chodzi tu o reformę idealną ani złoty środek na funkcjonowanie systemu ochrony zdrowia w Polsce, lecz o formę i styl działania urzędów. Pracujący w nich przedstawiciele naszego środowiska powinni być nie tylko odpowiedzialni za powierzone im zadania, ale także reprezentować adekwatną do wykształcenia kulturę.

Mieczysław Szatanek

Archiwum