28 kwietnia 2015

Oni zagrali w rezydencką ruletkę

Kwadratowy, przykryty zieloną, filcową narzutą, stary drewniany stół. Przy nim gracze. Siedzą niedbale, podparci na łokciach, jak gdyby pogrążeni w półśnie, choć bystry obserwator szybko zauważy błysk czujności czający się pod ich wpółprzymkniętymi powiekami. Nad stojącą na stole ruletką nachyla się on – krupier czarodziej. Bartosz. Błysk w oku, triumfujący uśmiech. Wprawia w ruch koło rulety, gracze nerwowo kręcą się na swoich miejscach, ruletka zwalnia i… ale nie uprzedzajmy faktów. Poznajmy najpierw wszystkich graczy.

Mateusz K. (28 lat), dobrze zbudowany dryblas, zajmuje miejsce po lewej stronie krupiera. Siedzi zrezygnowany. Rezydencka ruletka to jego pasja, właściwie już nałóg. Jest tu po raz czwarty. Od dziecka marzył o urologii, udzielał się na studiach, pracował w kole naukowym, publikował. Po pierwszej rezydenckiej porażce zaczął pracować jako wolontariusz. Utrzymuje się z nocnych dyżurów, do pracy chodzi nieprzytomny, w weekendy odsypia.
Tym razem nie chciał grać, ale usłyszał w exposé premier polskiego rządu, że wreszcie znajdą się rezydentury dla lekarzy w takiej sytuacji jak on, że nie będzie już pracował za darmo. Kiedy porównał te obietnice z rzeczywistością, poczuł pustkę. Mateusz nie zagra tym razem z Bartoszem w rezydencką ruletkę. Na urologię nie przydzielono ani jednego miejsca dla rezydentów. Nie ma też co liczyć na wynik szumnie zapowiadanego odwołania – nie można przecież złożyć papierów na specjalizację, w której nie zostały przydzielone rezydentury. Mateusz siedzi więc głęboko w fotelu, smutny czeka na kolejną rozgrywkę, już za pół roku. Przez ten czas będzie dalej pracować za darmo.

Maciej G. (27 lat), sąsiad Mateusza, z nudów bawi się obrączką. Obecną grę w rezydencką ruletkę obserwuje bez zbytniego zainteresowania. W poprzedniej odniósł już zwycięstwo. Pyrrusowe. Wybrał rezydenturę z onkologii, było na nią dużo miejsc. Myślał (jakże logicznie), że skoro onkologia zawiera trzyletni moduł internistyczny, to po jego zakończeniu będzie mógł jeszcze raz przemyśleć wybór i najwyżej zmienić specjalizację w obrębie interny, np. na kardiologię. Wprowadzeniem ustawy okołobudżetowej bez ostrzeżenia i vacatio legis rząd, zakazując zmiany specjalizacji, skutecznie pozbawił Maćka szansy na kolejne gry. Dlatego nie gra teraz z Bartoszem w rezydencką ruletkę. Obserwuje. Pod nosem przeklina, jest sfrustrowany, bo przecież chciał być kardiologiem.
Ola S. (28 lat), filigranowa brunetka siedząca naprzeciw Bartosza, nie wierzy już w swoje szczęście. Poddała się całkowicie. Była dobrą, solidną studentką. Marzyła o reumatologii. Niestety, już trzykrotnie musiała przełknąć gorycz porażki. Teraz, w przerwach między kolejnymi grami w ruletkę, pracuje w POZ. Lubi tę pracę. Kiedy słyszy w mediach, że brakuje w Polsce reumatologów, tylko się uśmiecha. Ona mogłaby robić tę specjalizację nawet w innym województwie. Niestety, można zagrać tylko w jednym i postawić tylko na jedną specjalizację. Jeśli przegrywasz – zostajesz z niczym. A ona w dodatku ma w Warszawie narzeczonego. Siada więc zdenerwowana do gry z Bartoszem. Śledzi wzrokiem kręcącą się kulkę. Wie, że ma marne szanse – znów „rzucono” mało miejsc. Choć może tym razem wygra?
I wreszcie Krzysztof P. (27 lat), od pół roku bezrobotny, siedzi z założonymi rękoma i nie odrywa wzroku od ruletki. Z egzaminu LEK uzyskał 81 proc. Złożył papiery na chirurgię. Niestety, nie udało się. Pamięta, jak odbierał telefony od zadowolonych kolegów z Lublina i Białegostoku – tam chirurgia „szła” od 60 proc. Pamięta, jak pluł sobie w brodę, że nie złożył papierów np. w Olsztynie. Przegrał. Poszedł na zasiłek, uczył się pół roku, poprawił LEK. Tym razem siada do gry z wynikiem 85 proc. Gra o jedyne miejsce rezydenckie na chirurgię ogólną w województwie. „Zaraz, zaraz – myśli Krzysiek – czy w województwie mazowieckim jest obecnie zapotrzebowanie na jednego chirurga ogólnego? To są rezydentury dla wszystkich absolwentów z lat 2012-2015? O co tutaj chodzi?”. Przysuwa się do stołu, mocniej opiera o blat.
Z podniesioną przyłbicą przystępuje do gry. Czy Krzyśkowi się uda?
Ach, zapomniałbym. Jeszcze Rafał G. (28 lat). Jego nie ma na sali. Mieszka w Niemczech. Już po pierwszej grze zrozumiał, że z Bartoszem nie wygra i spakował manatki. Rozpoczął praktykę kardiochirurgiczną w nowoczesnym ośrodku. Teraz dopinguje kolegów. W języku niemieckim.
Ruletka leniwie obraca się wokół, aby w końcu zatrzymać się w miejscu. To koniec. Przegrali. Mateusz i Maciek wychodzą, Ola i Krzysiek jeszcze nie wierzą. Oglądają listy zakwalifikowanych, coś tam liczą. Wreszcie to do nich dociera. Kolejny raz przegrali. Szkoda czasu i nerwów – myślą. Więcej w ruletkę nie zagrają.
Nie zagrają już nigdy Mateusz i Maciek, nie zagra też Adam, Aldona, Maria i Radek, gra dawno znudziła Rafała. Niedługo z graczy zostanie tylko Bartosz. Będzie pasjami wygrywał sam ze sobą.

Łukasz Jankowski

Archiwum