19 grudnia 2010

Czy możliwa jest normalność?

Szkoda, że Prezes Okręgowej Izby Lekarskiej wypowiada poglądy niezgodne z prawem”.
Tak napisała rzecznik prasowy MOW NFZ do rzecznika prasowego OIL w Warszawie, po artykule „Ukarani za leczenie” opublikowanym w „Rzeczpospolitej” 20 listopada 2010 r.
Droga Pani Rzecznik, nie każdemu prawo tworzone przez NFZ odpowiada, a wielu osobom się wręcz nie podoba.
Są różne prawa i kodeksy, ale najważniejsze jest prawo ludzkie – to zwykłe, zgodne z przysięgą Hipokratesa, której są wierni lekarze. Mówi ono o potrzebie niesienia pomocy choremu w każdych warunkach. Wielokrotnie, mimo że byłem chory, pełniłem dyżur na oddziale, bo nie miał mnie kto zastąpić. Wielokrotnie po dyżurze znieczulałem lub operowałem, bo tak trzeba było.
Nakładanie kar na szpital za to, że lekarz – mimo choroby – udzielił długo oczekującym pacjentom (świadczeniobiorcom) porady (wykonał zabieg) uważam za skandal.
Jeszcze większym skandalem jest niezapłacenie za to świadczenie, choć zostało wykonane zgodnie z procedurami medycznymi.
Czekam na moment, kiedy przyczyną odmowy zapłaty za wykonane świadczenia będzie katar lub czkawka lekarza, jeśli zdarzy mu się to w czasie udzielania porady.
Wielu lekarzy przyjmując pacjentów jest chorych, czasem ciężej niż ich podopieczni. Do pracy skłania ich powołanie, być może poczucie misji, a przede wszystkim – świadomość, że chory w obecnym systemie ochrony zdrowia jest bezradny i zagubiony.
Także lekarzom coraz trudniej jest poruszać się w gąszczu zarządzeń ronionych przez NFZ. Obawiam się, że wpadliśmy w spiralę mnożenia przepisów nie tylko nieprzystających do rzeczywistości, ale także tę rzeczywistość wypaczających.
Wymownym przykładem są wypisy robione wg JGP, m.in. w ginekologii. Są tam rozpoznania niespotykane w praktyce, a brak jest zwykłych, podstawowych.
Ciekaw jestem, kto pod tym się podpisał.
Jest mi niezwykle przykro wypowiadać się w tym tonie, ale coraz częściej odnoszę wrażenie, że żyjemy w jakimś obłędzie i coraz mniej mam nadziei na normalność.
Nie dziwię się, że dla wielu lekarzy dodatkową argumentacją przy podejmowaniu decyzji o wyjeździe za granicę jest chęć pracy w normalnych warunkach – tam, gdzie podstawowym zadaniem i wymogiem jest praca merytoryczna dla dobra chorych.
Uważam, że jedynym wyjściem z tego „polskiego impasu” jest uzgadnianie i podpisywanie przepisów regulujących ochronę zdrowia przez cztery strony: Ministerstwo Zdrowia, izbę lekarską, konsultanta krajowego i prezesa właściwego towarzystwa naukowego. NFZ powinien mieć rolę wykonawczą, a nie występować z pozycji monopolistycznego i bezkarnego wszechwładcy, którego tak naprawdę nikt nie kontroluje i nie nadzoruje.

Mieczysław Szatanek

Archiwum