29 kwietnia 2022

Samorząd na niepogodę

Izba daje narzędzia, my je po prostu dobrze wykorzystujemy dla lekarzy – podkreślał w wystąpieniu na zjeździe Łukasz Jankowski. Zwracał uwagę na konieczność wzmacniania środowiska lekarskiego, budowania jak najlepszego wizerunku medyka i podwyższania standardów samorządności. Co to oznacza w praktyce? Przed czym może uchronić izba będąca parasolem? O celach wynikających z powierzonej odpowiedzialności, wyzwaniach, wnioskach z czterech lat minionej kadencji i definicji samorządu przyszłości z prezesem ORL w Warszawie rozmawia Renata Jeziółkowska.

Samorząd przyszłości zostawia przeszłość za sobą?

Z przeszłości wyciąga wnioski, inspiruje się tym, co było dobre i służyło lekarzom, docenia tradycję, historię i korzenie. Ale potrafi odciąć się od tego, co nie działało, co nie spełniało swojej funkcji, psuło reputację, i iść dalej, wytyczać cele realizowane krok po kroku. Zanim zostałem prezesem, zanim zacząłem swoją pierwszą kadencję na tym stanowisku, narzekanie na izbę irytowało mnie chyba bardziej niż problem niespełniania przez nią oczekiwań lekarzy. Wychodzę z założenia, że zamiast narzekać, lepiej wziąć sprawy w swoje ręce, zgłaszać problemy, angażować się, współtworzyć samorząd w nowym wydaniu. Byłem i jestem nastawiony na tworzenie takiej izby, jaką chciałbym mieć jako członek niesprawujący żadnej funkcji.

Po wynikach wyborów w okręgowych izbach lekarskich przez branżowe media przetoczyła się dyskusja na temat odmłodzenia izb i większej liczby młodych prezesów. Cytowano również wypowiedzi niektórych starszych kolegów, a nie wszystkie brzmiały entuzjastycznie. Pan jest postrzegany jako twarz „młodych”, więc nie mogę nie poprosić o komentarz.

To nie pierwsza i pewnie nie ostatnia taka dyskusja. Dziś wszyscy tzw. młodzi prezesi izb lekarskich to lekarze specjaliści z doświadczeniem, prowadzący własne praktyki zawodowe. Myślę, że określanie nas „młodymi lekarzami” można powoli zacząć uznawać za komplement. Ale zachęcam do spojrzenia na działalność w samorządzie szerzej, nie tylko przez pryzmat wieku. Prezes powinien być aktywnym, zaangażowanym liderem, któremu się chce, który ma kompetencje, jest gotów pracować intensywnie. W samorządzie potrzebne są osoby „czujące środowisko” i gotowe nas, lekarzy, reprezentować. Wiek nie ma tu nic do rzeczy. Znam wielu starszych lekarzy, którym energii i zaangażowania mógłby pozazdrościć niejeden młody, znam również wielu młodszych lekarzy o naprawdę szerokich horyzontach. Cieszę się, że w samorządzie są nowe twarze. Od dawna mówię, że podział na starszych i młodych nie ma sensu. Wszyscy jesteśmy lekarzami, z tymi samymi prawami i obowiązkami. Wszyscy jesteśmy członkami naszego samorządu, wszyscy mamy takie samo prawo wyborcze i możliwość kandydowania na stanowiska funkcyjne w izbie. Do pracy w samorządzie i do współpracy z Okręgową Radą Lekarską zapraszam każdego, kto ma pomysł na działania dla dobra środowiska, niezależnie od wieku, płci czy doświadczenia zawodowego.

Często jest pan zapraszany do mediów, wypowiada się pan w imieniu środowiska, mówi o lekarskiej rzeczywistości, prezentuje perspektywę medyków np. prosto z oddziału covidowego w szczycie kolejnej fali pandemii. Czy prezes izby musi być obecny w mediach?

Powinien. Na tyle często, na ile jest w stanie to godzić z innymi obowiązkami. Żyjemy w czasach szybkiej informacji i ogromnej dezinformacji, fake newsów. Jeżeli samorząd nie będzie publicznie stawał po stronie lekarzy, nikt inny tego nie zrobi. Nikt nie będzie próbował prostować nieprawdy, przybliżać pacjentom realiów naszej pracy, mówić, że nie my odpowiadamy za błędy systemu i kolejki. A cisza w eterze z naszej strony to już równia pochyła w kontekście szerzenia krzywdzących stereotypów, podważania naszych kompetencji czy kwestionowania osiągnięć medycyny i nauki. Jeżeli nie będziemy zabierać głosu w swoich sprawach, zostaniemy zmuszeni zadowalać się np. oklaskami. Mnie taka perspektywa nie satysfakcjonuje.

W pana wypowiedziach oraz w stanowiskach ORL i Prezydium ORL wybrzmiewają często oczekiwania wobec rządzących dotyczące koniecznych zmian systemowych, reform, wprowadzania nowych rozwiązań w poszczególnych kwestiach. Ale nierzadko nie zostawia pan suchej nitki na pomysłach rządu.

Proszę zauważyć, że gdy pojawiają się racjonalne pomysły, gdy prowadzony jest konstruktywny dialog, my im kibicujemy i chwalimy je. Ale gdy propozycje są – powiedzmy to wprost – beznadziejne i oderwane od rzeczywistości, nie da się tego przemilczeć i zaakceptować. A nasza krytyka ma sens. Jej efektem są rozmowy z decydentami, czasem niemiłe, delikatnie mówiąc oschłe, czasami ich częstotliwość spada, ale najważniejsze, że za pośrednictwem samorządu zdanie nasze, lekarzy, dociera na Miodową. Narzędzia okręgowej izby lekarskiej są dość ograniczone, ale na ile jesteśmy w stanie, na tyle „naprzykrzamy się” decydentom. Często też intencje są dobre, ale koncepcja i realizacja zupełnie nietrafione. Przykładowo podejście do klauzuli no-fault. Dobrze, że coś się dzieje w tym zakresie, ale proponowane rozwiązania rozmijają się z forsowanym przez nas sensem systemu no-fault, który powinien dawać bezpieczeństwo zarówno pacjentowi, jak i lekarzowi. Nie możemy pracować w warunkach dosłownie odstraszających od wykonywania zawodu, zwłaszcza w specjalizacjach szczególnie „pozwogennych”. Eliminowanie błędów medycznych nie polega na „polowaniu” na lekarzy.

No-fault to temat rzeka, dość hermetyczny, zazwyczaj niezrozumiały dla społeczeństwa. Upraszczane medialne przekazy, szczególnie w dużych mediach, spłycają i wypaczają sens tego systemu. Jak prosto i klarownie, by nie sprowadzano go do unikania odpowiedzialności, opowiedzieć o no-fault?

Wiem, że szersze dotarcie do opinii publicznej wymaga większego „rozmachu” i przebicia się z kwestiami merytorycznymi do mediów mainstreamowych. Zamierzamy jako izba przeprowadzić wielotorową kampanię informacyjną dotyczącą bezpieczeństwa pacjenta, by wytłumaczyć, czym jest no-fault i dlaczego również dla pacjentów jest istotny. Lekarze mają własną perspektywę, ale uważam, że jako samorząd powinniśmy też wczuć się w sytuację zagubionego w systemie, tkwiącego w kolejkach, sfrustrowanego pacjenta. W OIL w Warszawie przecież przeprowadziliśmy np. ogólnopolskie kampanie społeczne: Narodowy Kryzys Zdrowia pod hasłem „Polska to chory kraj”, „Nie zapominaj” i „Jestem lekarzem, jestem człowiekiem”. Każde takie działanie składa się na żmudny proces uświadamiania pacjentom naszego miejsca w niewydolnym systemie, w którym wciąż zderzamy się z niedomogami i w którym w walce o zdrowie pacjentów przegrywamy z papierologią, kolejkami i efektami niedofinansowania opieki zdrowotnej. Myślę, że w zakresie no-fault czas również na deklaracje samorządu lekarskiego. Musimy reformować i profesjonalizować pion odpowiedzialności zawodowej, aby mieć pewność, że umiemy pozbyć się czarnych owiec. Jeśli udowodnimy, że potrafimy oczyścić nasze środowisko, łatwiej będzie nam wymagać od rządzących wprowadzenia systemu bez orzekania o winie, a od pacjentów zrozumienia naszych racji. Myślę, że to wyzwanie tej kadencji samorządu.

Taki mamy klimat w ochronie zdrowia, że warto mieć parasol?

Zawód lekarza jest specyficzny, trudno go porównywać z jakimikolwiek profesjami. Traktuje się naszą pracę w charakterze misji sprowadzanej często do służby w bardzo złym tego słowa znaczeniu. Z drugiej strony przerzuca się na nas odpowiedzialność za system, łatwo oskarża, hejtuje. Musimy więc mieć silne zaplecze. Porównuję moją wizję działania samorządu do parasola, bo wobec kapryśnej pogody, charakterystycznej dla naszego systemu ochrony zdrowia, parasol jest niezbędny. Równie ważne, że ten parasol musimy roztaczać nad lekarzami w porę, zanim zmokną. Parasol musi być mocny, by nie zniszczył go wiatr. Można tę metaforę jeszcze bardziej rozbudowywać.

Szkolenia, konferencje i spotkania też wpisują się w konstrukcję parasola?

Oczywiście, bo to bardzo ważny element aktywności naszej izby. Można zwrócić się o pomoc do rzecznika praw lekarza, biura prawnego, skorzystać ze wsparcia psychologicznego pełnomocnika ds. zdrowia lekarzy i lekarzy dentystów, wziąć udział w szkoleniach organizowanych w tych i innych obszarach, itd. Spectrum jest szerokie, od szkoleń w zakresie wyboru specjalizacji po szkolenia dla lekarzy seniorów dotyczące recept. Przygotowujemy mnóstwo wydarzeń dostosowanych do potrzeb. Otrzymujemy sygnał – reagujemy, tworząc lekarzom przestrzeń dla edukacji i integracji.

Przy okazji wygranych wyborów, czego by pan sobie życzył? Proszę podać konkretne lekarskie życzenie.

Mam dwa bardzo sprecyzowane pilne życzenia. A raczej cele: prawdziwy system nofault i zastopowanie deregulacji naszego zawodu. <

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum