7 marca 2018

Moralne interpretacje prawa cz. 2

Etyka

Tadeusz Tołłoczko

Czy lekarz prawy musi znać prawo?

We wczesnych latach 60. ubiegłego wieku, pracując w klinice torako-kardiochirurgicznej w Anglii, zostałem formalnie oskarżony przez współpracującego ze mną na oddziale lekarza z Dalekiego Wschodu o błąd lekarski ze skutkiem śmiertelnym. Ironicznie zauważę, że zapewne nie miało to żadnego zwiazku z faktem, że obaj zamierzaliśmy stanąć do konkursu na stanowisko registrara. Coroner zarządził oficjalne śledztwo. Byłem zrozpaczony. Moja znajomość prawa angielskiego ograniczała się tylko do wiedzy, że w Anglii nie ma pisanej konstytucji. Na adwokata nie było mnie stać.

Bardzo bałem się coronera, a jeszcze bardziej lokalnej gazety i jej dziennikarzy, wobec których czułem się bez szans na obronę. Pytania coronera były precyzyjnie „wścibskie”, ale merytorycznie uzasadnione i świadczyły o jego wielkim doświadczeniu i kompetencji. Z narastającym zdziwieniem dostrzegłem, że nie zależy mu na wykorzystaniu okazji do odniesienia sukcesu przez zrobienia ze mnie winowajcy. Pomagał mi w precyzowaniu zeznań poprawnie po angielsku i w obraniu metody obrony. Jednakże w najmniejszym stopniu nie stosował taryfy ulgowej, choć jego podejście do mnie nie było bezdusznie obojętne. Pełna współczucia atmosfera przesłuchania była tylko metodą dochodzenia do prawdy. Zniknął mój strach, stawałem się coraz bardziej otwarty, a napięte do granic możliwości psychiczne hamulce poluzowane.

Metodyka prowadzonych przesłuchań sprawiła, że poczułem się bezpiecznie. Przez zachowanie pełnego obiektywizmu coroner  stawał się w pewnym sensie moim obrońcą. Nie minął jednak ogromny strach przed prasą. Obawiałem się, że już na tym etapie żądny sensacji dziennikarz może zamieścić artykuł zatytułowany np. „Lekarz z Polski uśmierca chorego”. Osobą, która nie dopatrywała się błędu w moim lekarskim postępowaniu, był mój szef. Podzieliłem się więc z nim obawami. Był nimi zaskoczony. Powiedział: – Co ty wygadujesz?! Przecież nie jesteś w dzikim kraju. Nie ma jeszcze wyroku, a nawet śledztwo nie zostało zakończone. Zupełnie nie rozumiem twego lęku.

W opiniach z uniwersytetów Birmingham i Manchester nie dopatrzono się błędu w moim postępowaniu.

Moja nieznajomość angielskiego prawa (również medycznego) oraz angielskich zwrotów prawnych w niczym nie zaburzyła toku wydania sprawiedliwej decyzji. Wprawdzie była to sprawa „prosta”, ale i tak dowodziła właściwego zrozumienia misji aparatu wymiaru sprawiedliwości.

Dodam, że opinia inicjatora tego wydarzenia przekazana została także do lokalnej gazety, ale żadna informacja na ten temat się nie ukazała.

Podczas pełnienia służby wojskowej również znalazłem się w roli oskarżonego. Zostałem uniewinniony. Później przez wiele lat byłem powoływany w charakterze biegłego. Po uzyskaniu habilitacji wielokrotnie proszono mnie (robili to również obwinieni) o obronę w procesach przed Komisją Kontroli Zawodowej i w sprawach rozpatrywanych przez uczelnianą komisję dyscyplinarną. Zawsze moim wzorem był angielski coroner, którego bezstronność pamiętam do dziś. 

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum