2 września 2003

Refleksje na temat „współpracy” z redakcją programu „UWAGA”, TVN

Przepisy o postępowaniu w przedmiocie odpowiedzialności zawodowej lekarzy stanowią, że sąd lekarski, wymierzając karę, powinien wziąć pod uwagę: „stopień winy, naruszenie zasad etyki i deontologii zawodowej, naruszenie przepisów o wykonywaniu zawodu lekarza, skutki czynu oraz zachowanie się obwinionego przed popełnieniem przewinienia zawodowego i po jego popełnieniu”. Są to kryteria bardzo podobne do tych, które przewiduje prawo karne odnośnie wysokości kary, orzekanej przez sąd powszechny za przestępstwo.

W „Pulsie” (nr 2 z lutego 2002 r.) ukazały się artykuły Janiny Barbachowskiej oraz przewodniczącego OSL Stefana Jaworskiego, zawierające krytykę redakcji programu „Uwaga”. Podstawowe zastrzeżenia budziło podanie informacji niezgodnych ze stanem faktycznym, a dotyczących lekarskiego „wymiaru sprawiedliwości”. Ani biuro OROZ, ani kancelaria OSL nie otrzymały odpowiedzi na krytyczne uwagi od adresatów, tj. Zarządu TVN ani Rady Etyki Mediów.
W lipcu br. redakcja programu „Uwaga” zwróciła się do mnie jako do przewodniczącego OSL z prośbą o ustosunkowanie się przed kamerą do kilku nowych spraw, którymi redakcja chce zainteresować opinię publiczną. Potraktowałem tę inicjatywę jako pozytywny (choć spóźniony) przejaw chęci dopuszczenia do głosu drugiej strony, lekarskiej, dotychczas jednostronnie atakowanej bez możliwości przedstawienia swoich racji.
Tematem audycji nagranej 9 lipca była sprawa lekarki, która nie rozpoznała u noworodka wady zarośnięcia odbytu. Lekarka ta, po dwóch rozprawach przed OSL, otrzymała karę nagany. Podczas dokonywania nagrania red. Ryszard Cebula otrzymał bardzo wyczerpujące uzasadnienie tak niskiego (jego zdaniem) wymiaru kary. Udzielono m.in. informacji, że w każdym sądzie na świecie podstawą wymiaru kary jest rozmiar „zła”, które zostało dokonane lub które wyniknęło z powodu zaniechania.
W tej konkretnej sprawie, mimo udowodnienia poważnego błędu diagnostycznego, który spowodował opóźnienie leczenia chirurgicznego, szczęśliwie nie doszło do istotnego uszczerbku na zdrowiu u poszkodowanego noworodka, w każdym razie nie większego, niż powoduje sama wada rozwojowa. Dlatego wymierzono „tylko” karę nagany, a nie zawieszenia prawa wykonywania zawodu. Na dalsze pytania redaktora dotyczące problemu wysokości wymierzonej kary, pragnąc podbudować wyjaśnienie bardziej zrozumiałym przykładem, stwierdziłem – cytuję: dam inny przykład: za usiłowanie zabójstwa nie może być wymierzana taka sama kara jak za zabójstwo.
W programie „Uwaga” wyemitowanym 17 lipca br. redaktor pominął wszystkie nagrane argumenty, a w cytowanym wyżej zdaniu wyciął fragment: dam inny przykład, pozostawił natomiast dalszą część: za usiłowanie zabójstwa…”. Wyrwane z kontekstu zdanie stwarza u widza błędne wrażenie, że mówiący te słowa stawia znak równości między błędem lekarki a zabójstwem, co jest oczywistym i, podejrzewam, celowym wypaczeniem sensu wypowiedzi.
Nie sposób się tu oprzeć ogólniejszej refleksji, że publikowanie wypowiedzi w taki sposób wyrwanych z kontekstu może mieć wprawdzie walor satyryczny (jak w DTV Jacka Fedorowicza), ale stanowi grube nadużycie w wypadku programu mającego (przynajmniej w założeniach) aspiracje do dziennikarskiej rzetelności.
Inną sprawą wymagającą naświetlenia jest rozbudowany w tejże audycji problem rzekomego fałszowania dokumentacji lekarskiej. Dotyczy on wpisu jednokrotnego oddania smółki przez noworodka z zarośnięciem odbytu. Ten pozorny absurd usiłowałem wyjaśnić panu redaktorowi w piśmie wysłanym 6 dni przed emisją programu. W piśmie tym stwierdzam m.in.: W wadzie zarośnięcia odbytu u dziecka K. istniała wrodzona przetoka odbytniczo-cewkowa. W takiej postaci wady smółka może wydobywać się przez cewkę moczową mimo całkowitego zarośnięcia odbytu. W związku z tym nie ma powodu sądzić, że zapis o jednorazowym oddaniu smółki nie odpowiada prawdzie lub jest dowodem fałszowania dokumentacji lekarskiej. Pismo moje było odpowiedzią na pytanie redaktora, dlaczego sąd lekarski nie zajmował się szerzej tym problemem.
W innej audycji „Uwaga”, nadanej 21 sierpnia 2003 r., red. Ryszard Cebula skoncentrował się na zagadnieniu przeciągania spraw przez OROZ i przez OSL. Jest to niezrozumiałe stanowisko, ponieważ dziennikarz otrzymał pełną informację o tym, że zarówno rzecznicy, jak i sędziowie pracują społecznie, będąc w większości lekarzami praktykującymi w pełnym wymiarze godzin. Mimo to procedury nasze mają bardzo dobre tempo i w olbrzymiej większości spraw okres między wpłynięciem wniosku o ukaranie a sprawą wynosi średnio 3 miesiące.
Tak było również w jednym z przykładów cytowanych w programie „Uwaga”, dotyczącym pacjenta, u którego doszło do amputacji obu jąder w wyniku skrętu. Sprawa ta wpłynęła do OSL 26 marca, a pierwsza rozprawa odbyła się 12 czerwca br. Została odroczona nie dla „zmowy milczenia” czy kamuflowania prawdy, lecz wręcz przeciwnie- dla powołania nowych świadków w celu wyjaśnienia wszystkich okoliczności sprawy.
Red. Ryszard Cebula był o tych okolicznościach poinformowany, zarówno przez prezesa Andrzeja Włodarczyka, jak i przez prac. OSL S. J. Przedstawiony stan faktyczny psuje zapewne wizję „uatrakcyjnienia” programu i dlatego został pominięty. Ponieważ w audycji był poruszony wątek szukania pomocy przez pokrzywdzonych pacjentów w sądach powszechnych, mam dla redaktora Ryszarda Cebuli propozycję, by zainteresował się także problemem długotrwałości procedur prawnych. Mimo że nie zasiadają tam lekarze związani „zmową milczenia”, to sprawy ciągną się latami. W jednym z naszych procesów, w którym lekarz został ukarany naganą przed ośmiu laty, sprawa przed sądem powszechnym toczy się do dziś.
Na zakończenie muszę wyznać z przykrością, iż po pierwszych kontaktach z programem „Uwaga”, TVN, utwierdziłem się w poglądzie, że dla realizatorów sensacja zajmuje pierwsze miejsce przed rzetelną informacją. Przedstawiony styl pracy redakcji programu „Uwaga” z pewnością nie sprzyja dostarczeniu społeczeństwu rzetelnych informacji na temat błędów lekarskich ani o pracy samorządowego wymiaru sprawiedliwości.

Stefan Jaworski

Archiwum