6 lutego 2018

Chorych z otępieniem może być mniej

WYWIAD

Z prof. dr hab. n. med. Marią Barcikowską-Kotowicz, dyrektorem Instytutu Medycyny Doświadczalnej i Klinicznej im. M. Mossakowskiego PAN, kierownikiem Zespołu Kliniczno-Badawczego Chorób Zwyrodnieniowych CUN IMDiK PAN,

rozmawia Anetta Chęcińska.

Ile osób w Polsce cierpi na choroby otępienne?

Około 500 tys. Ponieważ nie mamy danych z badań epidemiologicznych, opieramy się na prognozach organizacji Alzheimer Europe. Niedawno ukazała się praca, której autorzy stawiają tezę, że u przedstawicieli rasy kaukaskiej otępienia różnego rodzaju dotyczą 10 proc. populacji po 65. roku życia. Zatem cierpiących na choroby otępienne w Polsce byłoby aż 800 tys., ale mam nadzieję, że to liczba zawyżona. W tej grupie są seniorzy z chorobami nerek, wątroby, z przewlekłą cukrzycą, nadciśnieniem, innymi zmianami naczyniopochodnymi, przewlekli alkoholicy, a także pacjenci z chorobą Alzheimera. Przyjmujemy, że ostatni z wymienionych stanowią 60 proc. otępiałej populacji w przedziale wiekowym 65+. Choroba Alzheimera jest najczęstszą przyczyną otępienia wieku podeszłego.

Czy ryzyko otępienia wzrasta po 65. roku?

Tak. 10 proc., o których mówiłam, dotyczy całej populacji w przedziale 65–100 lat. Po 65. roku życia około 2 proc. osób cierpi na choroby otępienne. Uważa się, że z wiekiem liczba osób z otępieniem wzrasta – podwaja się co 5 lat. Po 90. roku życia otępienia występują u 50 proc., a niektórzy badacze twierdzą, że nawet u 70 proc. seniorów.

Jak starzejące się społeczeństwa mogą przygotować się na problem otępień?

To trochę ironia losu. Dzięki temu, że jemy coraz lepiej, żyjemy zdrowiej, a medycyna jest o wiele bardziej skuteczna, ludzie po zawałach serca, udarach, chorujący na nowotwory przeżywają, a tym samym szybko rośnie populacja ludzi starych. Ceną tego postępu są otępienia wieku podeszłego. Okazuje się jednak, że od 2014 r. najbogatsze państwa, m.in. USA, Niemcy, Wielka Brytania, kraje skandynawskie, notują około 2-proc. spadek liczby osób z otępieniem. Im bowiem państwo bogatsze, tym więcej funduszy może przeznaczyć na prewencję. Umiejętne kształtowanie polityki edukacyjnej i społecznej ma wpływ na styl życia obywateli. Ważne, aby prewencję otępień rozpocząć już około 40. roku życia, później nie osiągniemy sukcesu. Ażeby przygotować świadome wyzwań i zagrożeń zdrowotnych społeczeństwo 40-latków, trzeba wydać dużo pieniędzy. Ale to również kwestia kultury i stylu życia, wykształcenia obywateli i ich społecznej aktywności. Neurolog John C. Morris, na którego pracę z 2014 r. się powołuję, wyjaśnia, że w krajach wysoko rozwiniętych, zamożnych zaobserwujemy spadek liczby pacjentów z otępieniami, ale kraje o średnim i niskim dochodzie narodowym będą musiały się mierzyć z szybko rosnącą liczbą takich chorych. Bowiem w tym drugim przypadku, mimo osiągnięć medycyny w kardiologii, onkologii, nie zostały zainicjowane odpowiednio wcześnie, właśnie w grupie 40-latków, programy prewencji zdrowotnej. Niestety, Polska znajduje się w drugiej grupie.

Potrzebny jest długofalowy program?

Koniecznie. Dla polityków i organizatorów służby zdrowia wydawanie pieniędzy na prewencję, w sytuacji, gdy pali się grunt pod nogami z powodu konieczności leczenia chorób już zdiagnozowanych, jest jednak irracjonalne. Tymczasem trzeba planować nie na 4, lecz na około 25 lat do przodu. Rządy państw, które wymieniłam, i ich zamożne, stabilne społeczeństwa rozumieją tę potrzebę. Jeśli założyć, że tak jak w Wielkiej Brytanii co 8 lat będzie się zmieniała władza, rządzący powinni obliczyć sobie, że gdy do rządu wrócą, być może trafią na moment, w którym program, który kiedyś rozpoczęli, przyniesie efekty. Gdyby obliczyli, że jeżeli dzisiaj nie zadbają o prewencję, będą po wielu latach zbierali owoce owego zaniedbania, niewykluczone, iż podejmowaliby inne decyzje. Z pewnością otępienia są wyzwaniem dla służby zdrowia, ale i dla służb, których celem jest opieka nad takimi chorymi. Trzeba przyjąć, że dzięki przeznaczeniu dzisiaj na badania pacjenta przykładowych 100 zł, za 30 lat nie będzie się szukało dla niego miejsca w domu opieki. To skrajność, ale państwo musi podejmować działania prewencyjne.

Jaki powinien być kierunek tych działań?

Sporo się już dzieje. Dużo mówimy o aktywności fizycznej, zdrowej diecie, ograniczeniu palenia papierosów. Zmieniają się postawy zdrowotne w społeczeństwie, rośnie świadomość obywateli. Ale jesteśmy piątym krajem w Europie pod względem narastania zjawiska otyłości. Wciąż mamy problem ze spożyciem alkoholu i innymi używkami. Powinniśmy wykonywać badania przesiewowe w kierunku nadciśnienia i cukrzycy, żeby jak najszybciej diagnozować choroby i je leczyć, zanim doprowadzą do dużych zmian miażdżycowych. Prewencji w neurologii właściwe nie ma, gdyż rozpoczyna się dużo wcześniej u kardiologa, diabetologa, hipertensjologa. My, neurolodzy, w polskim systemie ochrony zdrowia jesteśmy ogniwem ostatnim i widzimy wszystkie niedostatki i błędy z poprzednich etapów leczenia. Stan zdrowia naszych pacjentów w dużej mierze zależy od lekarzy innych specjalności i działań prewencyjnych. I tu apel do władz państwa, do ministra zdrowia. 10 minut, które lekarz POZ ma dla pacjenta, to zdecydowanie za mało, aby mógł zająć się nim kompleksowo. A powinien mieć czas, aby zważyć i zmierzyć pacjenta, powiedzieć, że brzuch urósł i to ostatni dzwonek, aby się odchudzić. Pacjentowi po 45. roku życia powinien zlecić badania poziomu cholesterolu, zapytać, czy pije i pali, przestrzec, czym to skutkuje. Nawet jak chory przychodzi do gabinetu z przeziębieniem, zapytać o inne dolegliwości. Od tego zaczyna się prewencja otępień.

Co jest wyzwaniem w leczeniu choroby Alzheimera?

Rozpoznanie choroby w stadium ukrytym. Około 20 lat choroba jest „niema” klinicznie. W tym czasie mózg, neurony, synapsy i ich połączenia są niszczone przez beta-amyloid
i białko tau. Dopóki nie zostanie zniszczonych 50 proc. neuronów i ich połączeń, nie mamy świadomości, że ten zabójczy proces się toczy. Naukowcy z USA i Kolumbii od 2012 r. prowadzą badania prewencji wtórnej na bazie kilkusetosobowej kolumbijskiej rodziny. Mniej więcej połowa jej członków to nosiciele mutacji genetycznej powodującej objawy otępienne już przed 50. rokiem życia. Do badania dołączeni są również obywatele amerykańscy z taką mutacją. Od 2013 r. prowadzi się również badanie, którego uczestnicy, nosiciele jednogenowej mutacji białka prekursorowego dla beta-amylodiu oraz presynilin 1 i 2, zebrani z całego świata są leczeni przyczynowo w okresie przedobjawowym. Wyniki pierwszego badania zostaną opublikowane w roku 2032, a drugiego w 2033. Musimy zatem poczekać, aby zobaczyć, czy zastosowane leczenie jest skuteczne.

Kiedy członkowie rodziny, w której wystąpił przypadek choroby Alzheimera, powinni wykonać badania w tym kierunku?

Choroba Alzheimera uwarunkowana dziedzicznie, o której mówiłam, stanowi 1,5 proc. wszystkich zachorowań i należy do tzw. grupy chorób rzadkich. U osób ze wspomnianą mutacją choroba zaczyna się wcześniej, między 40. a 50. rokiem życia, przebiega o wiele burzliwiej, trwa krócej, chory szybciej ginie. Żeby podejrzewać chorobę uwarunkowaną dziedzicznie, trzeba ustalić, że w rodzinie w dwóch pokoleniach są co najmniej trzy osoby, które zachorowały na chorobę Alzheimera przed 50. rokiem życia. W Polsce w wielu przypadkach trudno to sprawdzić, wiedza o naszych korzeniach bywa często fragmentaryczna, brakuje nam pokoleniowej ciągłości rodzinnych świadectw. Wiemy, że zdiagnozowaliśmy około 40 takich rodzin, ale na pewno jest ich więcej.

Jakie możliwości leczenia mają pacjenci z diagnozą choroby Alzheimera w Polsce?

Leki stosowane na świecie są wykorzystywane również u nas. W przypadku leczenia otępień możemy się skarżyć na wszystko, tylko nie na cenę leków. Koszt miesięcznej kuracji lekiem najczęściej stosowanym w chorobie Alzheimera wynosi 11,50 zł. Dla pacjentów po 75. roku życia preparat jest bezpłatny. Natomiast tych 500 tys. osób z otępieniem nie zauważa się w systemie ochrony zdrowia. NFZ nie ma oddzielnej procedury dla choroby Alzheimera, nie ma
w Polsce ośrodków referencyjnych zajmujących się nią. Rozpoznawanych i leczonych przyczynowo oraz objawowo jest tylko około 20 proc. przypadków pacjentów z otępieniem. 80 proc. chorych wraz z rodzinami pozostaje bez diagnozy i tym samym bez jakiegokolwiek wsparcia.

Dlaczego tak się dzieje? Te osoby nie docierają do lekarza?

To jedna z przyczyn. W małych ośrodkach miejskich i na wsi rodziny uważają, że pewne objawy otępienia u starszej osoby są związane z wiekiem, to po prostu starość. Bywa, że lekarze lekceważą informację o zaburzeniach pamięci u starszego pacjenta, nie dają skierowania do specjalisty. Uważam, że powinno się przeprowadzać intensywne szkolenia lekarzy pierwszego kontaktu w kierunku rozpoznawania lub podejrzewania otępienia, gdyż jako społeczeństwo starzejemy się jeszcze szybciej niż inne kraje w Europie.

Co dzisiaj daje nadzieję w walce z otępieniami?

Moją największą radością po 30 latach zajmowania się problemem chorób otępiennych, w tym chorobą Alzheimera, jest naukowy dowód, że liczbę chorych można skutecznie zmniejszyć – na razie o 2 proc., ale w skali globalnej to kilka milionów osób. 

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum