27 czerwca 2008

SMS z Krakowa

Nie wiem, czy to dobra wiadomość, ale w Krakowie nie dzieje się nic, co by zasługiwało bodaj na dziesiątą stronę „Faktu”. Ot, nikogo ostatnio nie zamknięto, żadnych dzieci w lodówce, beczce czy piwnicy nie znaleziono, nikogo prominentnego nie przymknięto, o żadnym molestowaniu nie było mowy, prezydent miasta z opcji lewicowej dostał absolutorium od radnych PO, a Marsz Tolerancji odbył się pokojowo, i tylko naczelny plastyk (Kraków ma takiego) podjął heroiczną walkę z mało estetycznymi szyldami sklepowymi. Nawet wybory nowego prorektora ds. Collegium Medicum UJ nie przyniosły żadnej sensacji; został nim w zgodzie ze zwykłą logiką, zdecydowaną większością głosów, dotychczasowy dziekan Wydziału Lekarskiego. I o czym tu pisać?

Nieznaczne zainteresowanie wzniecił tylko na łamach prasy lokalnej exodus kilku okulistów naraz, specjalistów od leczenia zeza u dzieci, z państwowego Szpitala Okulistycznego w Witkowicach (dawna wioska podkrakowska, przed laty wcielona do miasta) – do prywatnego Szpitala im. św. Rafała, który płaci pono według stawek brytyjskich. Ponieważ jednak zapowiada podobne ceny świadczeń medycznych, specjalnego powodzenia mu nie wróżę, choć stoi za nim (jakoby) kapitał zagraniczny. Kapitały zagraniczne mają bowiem to do siebie, że nie kierują się żadnym posłannictwem, a słowo „misja” przychodzi im na myśl głównie podczas upychania dochodów na Kajmanach. Jeśli więc spodziewany zysk okaże się iluzoryczny, oddział leczenia zeza w Witkowicach będzie można otworzyć ponownie, o ile do tego czasu nie powstaną tam jakieś apartamentowce, bo teren jest piękny. Zwolennicy „spiskowej teorii dziejów” w odejściu okulistów już teraz węszą grę deweloperów.

Pozostaje więc na pocieszenie Izba Lekarska, która bez entuzjazmu przyjęła informację o podwyższeniu przez NRL składki na samorząd, podobnie jak rysujący się jesienią obowiązek rejestrowania tzw. punktów edukacyjnych zdobytych przez lekarzy w ciągu czterech minionych lat. Oj, nie polubią nas lekarze bardziej ani za tę podwyżkę, ani za ową konieczność poświadczania uczestnictwa w kształceniu ustawicznym. Ale tak jest na całym świecie, że na podwyżki cen czy nowe obowiązki ludzie reagują alergicznie. Na szczęście, ustawodawca nie obarczył niesfornych żadnymi sankcjami za brak punktów, będzie więc można – nim to uczyni – jeszcze się trochę poobijać. Ale w dalszej perspektywie na pewno coś wymyśli. Z samorządowego punktu widzenia najgorsze jest to, że w coraz większym stopniu przekształcamy się w urząd. Ale i tak daleko nam do pomysłów Brukseli, która po ustaleniu krzywizny banana, odniosła zapisy prawa atomowego do… stomatologii.

Na koniec, zapraszam do Krakowa, który jak co roku w czerwcu słania się pod ciężarem wycieczek szkolnych. Nie dla nich jednak majowy koncert skrzypcowy wykonywany przez panie topless w kawiarni… (gdzie to było i czy nadal będzie? – muszą Państwo sami odnaleźć w Krakowie na plakatach, bo darmo takiej reklamy nie opublikujemy).

Wasz Cyrulik z Rynku Głównego

Archiwum