27 marca 2010

Uśmiechnięta książka mądrego profesora

Jolanta Zaręba-Wronkowska

Biorąc do ręki autobiografię lekarza spodziewamy się na ogół znaleźć w niej prozaiczną i suchą faktografię, wątpimy w jakość języka, a gdy pisze lekarz z tytułem profesora, boimy się zbytniego przeintelektualizowania tekstu lub nudnej dydaktyki. I oto zaskoczenie. Książka profesora Leszka Ceremużyńskiego to wspaniała i fascynująca literatura. Już od pierwszych stron czytamy tekst napisany piękną polszczyzną i z poczuciem humoru.
Profesor opowiada nam o swojej rodzinie, w której się wychował. Czytamy o chłopcu ciekawym świata, energicznym, kochającym i szukającym książek, który wcale nie marzył o medycynie. Pomysł studiowania medycyny podsunęła mu matka. On myślał o prawie, dyplomacji lub dziennikarstwie. Jestem przekonana, że w każdej z tych dziedzin Ceremużyński osiągnąłby sukces. Na tym, że wybrał medycynę zyskało ludzkie życie. Opowieść o dziejach Profesora wiedzie nas przez beztroskę wczesnych lat dzieciństwa i czas wojny. Potem przez początek nauki, maturę i studia, lata okupacji – epokę zniewolenia, kiedy trudno było zachować pogodę ducha, nadzieję i wiarę w niepodległość. „Takiej próbie, na masową skalę, byli poddani ci, którym wiek dojrzały upłynął w Polsce tzw. Ludowej” – napisał Ceremużyński.
Autor wprowadza nas w świat swych przemyśleń i fascynacji. Mówi o przyjaciołach, poznanych ludziach, z którymi pracował, dyskutował na poważne tematy, ale też spędzał wspólne chwile relaksu.
Autor porusza problem wiary, która uczyniła Profesora człowiekiem dekalogu. Pisze o miłości do rodziców i wspaniałym z nimi porozumieniu. Jest powściągliwy w opisach wątków spraw rodzinnych, ale nie stroni od podzielenia się swoim zachwytem i radością z wnucząt, m.in. „wyczynami poetyckimi” Antosia i Stasia.
Z książki tej emanuje tolerancja i szacunek do kolegów, którzy idą „odległą ścieżką” światopoglądową. Ceremużyński ceni ich naukowe dokonania, ale sam pilnuje własnej drogi, którą kroczy wedle własnych wartości. W ważnych sprawach jest asertywny na tyle, ile to konieczne.
Autor zachwyca się zdrowym myśleniem prostych, zwykłych ludzi, uczy nas ciągłego poszukiwania mądrości. W życiu Profesora jest tyle energii, wizji, planów i realizacji, a jednocześnie pokora wobec laurów, stałego odkrywania w sobie ofiarności, ludzkiej i lekarskiej empatii przy łóżku chorego. Człowieka chorego widzi jako cel, podmiot powołania, źródło radość z sukcesu w dziele ratowania życia. O tym jest ta książka. To lektura dla wszystkich myślących, nie tylko dla studentów medycyny i lekarzy, aby mogli zrozumieć, czym jest pokora w nauce i ofiarność w leczeniu chorych. Cała ta „ceremużyńska uśmiechnięta medycyna” przynosi nadzieję, ratuje lekarski honor, tak ostatnio nagminnie poddawany próbom kompromitacji, a wymagający obrony. Uczmy się humanizmu od mądrego profesora, radości z małych, skromnych rzeczy, szukania satysfakcji nawet w najtrudniejszych warunkach.
Kiedy czytam tę książkę, to jakbym siedziała sobie obok Profesora – przed chatą starej mieszkanki bułgarskiego sioła, którą opisuje – z nadzieją, że dobro istnieje. Wiem, że mam bardzo dobrą lekturę, w którą mogę zanurzyć się w chwilach zwątpienia. Przyjemność spotkania z tą książką podsumuję tak: kiedyś poznałam uśmiechniętego lekarza kardiologa, potem podziwiałam mądrego i nowoczesnego profesora społecznika, dziś zafascynował mnie prawdziwy pisarz. Ta książka leczy! Ü

Leszek Ceremużyński
„Medycyna, świat, ludzie”
Wydawnictwo Pert, Warszawa 2009 r.

Archiwum