1 kwietnia 2006

Refleksje na Dzień Zdrowia

Zarówno prasa codzienna, jak i kolorowe tygodniki prawie w każdym numerze opisują afery, których „bohaterami” są lekarze, łapówki, błędy medyczne. To oczywiste, że doniesienia takie są dla dziennikarzy łatwym łupem – tematem, który sprzeda się w każdej gazecie. Jednocześnie prześladuje mnie myśl, że sami sobie jesteśmy winni temu, jak nas postrzegają pacjenci i prasa. Korporacja zawodowa, jaką jest izba lekarska, ma ograniczone możliwości, aby zadbać o czystość środowiska lekarskiego, a także naciskać na lekarzy, by pogłębiali swoją wiedzę. Zbieranie punktów edukacyjnych wydaje się mało wydajne także z powodów finansowych. Zarobki lekarzy nie pozwalają na zbyt częste odpłatne korzystanie ze szkoleń. Poza tym przy przeciętnym trybie pracy i dyżurów trudno jest znaleźć czas na uczestnictwo w kursie. Pozostają weekendy, które po całotygodniowej pracy lekarz powinien poświęcić na odpoczynek i kontakt z rodziną. Kursy bezpłatne są rzadkością, a ich wartość merytoryczna pozostawia wiele do życzenia. Odnoszę wrażenie, że niektóre z nich są organizowane tylko po to, aby lekarze otrzymali punkty szkoleniowe.
Populacja lekarzy specjalistów się starzeje. Ci, którzy są w wieku przedemerytalnym, lub pracują, będąc na emeryturze, nie mają motywacji do dokształcania się, i trudno im się dziwić. Młodzi lekarze z powodu utrudnionego dostępu do specjalizacji mają szansę zostać specjalistami około czterdziestki. Wówczas, niedocenieni finansowo przez nasz system opieki zdrowotnej, spakują walizki i śladem swoich kolegów wyjadą leczyć Anglików, Niemców, Hiszpanów. Ci, którzy zostaną, to specjaliści w podeszłym wieku – na młodych nie mamy co liczyć.
W codziennej praktyce lekarskiej brakuje dobrych wzorców zachowań wobec pacjentów, udzielania informacji o chorobie, brakuje także zainteresowania procesem leczenia pacjenta. Oburza mnie podmiotowe traktowanie chorego, „odrabianie pańszczyzny”, lekceważenie rodziny. Oczywiście, nie dotyczy to wszystkich lekarzy – generalnie ta zapracowana i źle opłacana grupa zawodowa stara się trzymać fason.
A może nasza korporacja zajęłaby się szkoleniem lekarzy z podstaw psychologii, kontaktów z pacjentem, negocjacji z rodziną, przekazywania trudnych wiadomości o nieuleczalnej chorobie? Można także uczyć lekarzy radzenia sobie ze stresem, bo niewątpliwie uprawiamy jeden z najbardziej stresujących zawodów. Niektórym zaś przydałyby się podstawy ekonomii i prawa medycznego, aby mogli zadbać o swoje prawa, a także uniknąć błędów w codziennej praktyce lekarskiej. Myślę, że niezbyt wielu medyków zna dobrze ustawę o zawodzie lekarza. Korzysta się z niej dopiero wtedy, gdy dojdzie do sytuacji konfliktu z prawem (skarga, pozew sądowy).
Wszystkie te elementy mają duże znaczenie dla postrzegania nas w społeczeństwie – jako ludzi wszechstronnie wykształconych, odpowiedzialnych i kompetentnych. Poszerzanie horyzontów wiedzy na pewno wyjdzie lekarzom na dobre. Ponawiam więc hasło: „Szanujmy siebie sami, wtedy i inni będą nas szanować”. Będą mieli respekt przed siłą naszej wiedzy medycznej i ogólnej, umiejętnościami zawodowymi i zaletami umysłu.
Życzę tego kolegom lekarzom i ich pacjentom w Światowym Dniu Zdrowia [7 kwietnia – przyp. red.].

Grażyna PACOCHA

PS Z tej samej okazji życzę ministrowi prof. Zbigniewowi Relidze, aby miał więcej miłych chwil spędzanych z panią premier prof. Zytą Gilowską, takich jak na fotografii w „Newsweeku”. Najlepiej byłoby, aby zawsze sobie czule szeptali do ucha miłe wiadomości zamiast wieść spory o finanse. Trochę przyjemności też im się od życia należy. Ü

Archiwum